Czy miejsce w samolocie uratowało pasażera indyjskiego Dreamlinera? Ekspert o katastrofie

19 godzin temu
Zdjęcie: Fragment samolotu po katastrofie Fot. PAP/EPA/RAJAT GUPTA


Patrząc na nagrania wygląda to tak, jakby samolot stracił moc w dwóch silnikach, ale musimy poczekać na wyniki badań – powiedział PAP ekspert lotniczy, Piotr Czech. Nieszczęście polega na tym, iż samolot miał bardzo niską wysokość, więc tak naprawdę czasu w reakcję nie było prawie wcale – dodał.

W czwartek, 12 maja Boeing 787-8 Dreamliner linii Air India, lecący do Londynu, rozbił się tuż po starcie z lotniska w Ahmadabadzie na zachodzie Indii. Samolotem podróżowały 242 osoby, w tym 230 pasażerów: 169 obywateli Indii, 53 – Wielkiej Brytanii, siedmiu – Portugalii oraz jeden obywatel Kanady.

Samolot spadł na ziemię poza lotniskiem, na gęsto zabudowanym terenie nieopodal szpitala. Indyjskie media przekazały, iż maszyna uderzyła w stołówkę medycznej placówki edukacyjnej, kiedy przebywało w niej od 60 do 80 osób. Częściowo samolot wbił się też w budynek uczelnianego hostelu.

Dalsza część tekstu pod grafiką

Przeżył tylko jeden pasażer – Vishwash Kumar Ramesh, 40-letni obywatel Wielkiej Brytanii pochodzenia indyjskiego. Jedyny ocalały miał siedzieć na siedzeniu 11A, w rzędzie przy wyjściu awaryjnym. Zdziwienie, iż ktoś siedzący w tej części samolotu przeżył taką katastrofę wyraził m.in. analityk ds. bezpieczeństwa CNN i były inspektor bezpieczeństwa Federalnej Administracji Lotnictwa USA David Soucie.

Dalsza część tekstu pod polecanym artykułem

Miejsce w samolocie a bezpieczeństwo

Ekspert i konsultant w dziedzinie bezpieczeństwa lotnictwa cywilnego, b. dyrektor lotniska Chopina w Warszawie Piotr Czech w rozmowie z PAP ocenił, iż „nie widziałby dużej korelacji pomiędzy tym, w którym miejscu siedzi pasażer, a tym, jakie są jego szanse na przeżycie”. Dodał, iż „miejsce w samolocie ułożone jest w taki sposób, by móc w określonym czasie opuścić statek powietrzny w sytuacji niebezpiecznej, a wszystko zależy od tego, jakie to jest zdarzenie”.

Dalsza część tekstu pod grafiką

Według niego „w niektórych przypadkach dobrze jest siedzieć z tyłu samolotu, bo zwykle przy zderzeniach z ziemią ogon odpada i odlatuje gdzieś dalej, więc jest większa szansa, iż człowiek przeżyje”.

Podobna sytuacja miała miejsce w 1971 r. – Juliane Koepcke przeżyła katastrofę lotniczą samolotu linii LANSA Flight 508, który rozbił się w Peru. Samolot leciał z Limy i uległ katastrofie po uderzeniu pioruna. Kobieta spadła z wysokości ok. 3 km, jednak była przypięta do fotelu co miało zamortyzować upadek. Wylądowała w dżungli amazońskiej, gdzie przetrwała 11 dni.

Dalsza część tekstu pod polecanym artykułem

Niewiele później, w 1972 r. stewardesa Vesna Vulović przeżyła wybuch samolotu McDonnell Douglas DC-9 jugosłowiańskich linii JAT lecącego do Zagrzebia. Vulović w chwili katastrofy znajdowała się w tylnej części maszyny, gdzie została przygnieciona przez wywrócony wózek z żywnością, co sprawiło, iż nie wyleciała poza maszynę i przeżyła. Szacuje się, iż kobieta przeżyła upadek z 10 km. Została wpisana do Księgi Rekordów Guinnessa jako osoba, która przeżyła upadek z największej wysokości bez spadochronu.

Pierwsza taka katastrofa Dreamlinera

Katastrofa Boeinga 787-8 Dreamlinera w Indiach to pierwsze tak tragiczne zdarzenie w historii samolotów tego typu.

Jeśli chodzi o zdarzenie z udziałem w ogóle szerokokadłubowca, do których zalicza się 787, to jest bardzo duża katastrofa z dużą liczbą osób śmiertelnych i pierwsza katastrofa tego typu statków powietrznych. 787 nigdy wcześniej nie był obiektem katastrofy

– powiedział ekspert lotniczy.

Dalsza część tekstu pod grafiką

Według niego „start samolotu na samym początku nie budzi jakiegokolwiek niepokoju”, jednak uwagę zwraca fakt, iż samolot „miał cały czas wypuszczone podwozie”.

Konsultowałem się z kolegami pilotami Dreamlinera, oni mówią, iż na wysokości 50 stóp już powinno się podwozie schować. Więc pytanie, dlaczego to podwozie się nie schowało, czy załoga już walczyła z maszyną, czy po prostu być może zabrakło energii

– powiedział Czech.

Według niego na nagraniach „widać ewidentnie, iż statek powietrzny dochodzi do pewnego momentu, kiedy się wznosi i faktycznie lekko się zatrzymuje, utrzymuje poziomy tor lotu i zaczyna przepadać”.

Dalsza część tekstu pod polecanym artykułem

CZYTAJ TEŻ: Kształcenie mechaników lotniczych.

Czech ocenił, na nagraniach katastrofy wygląda to tak, „jakby samolot stracił moc w dwóch silnikach, bo gdyby został jeden silnik, to by wytrzymał”.

Nieszczęście polega na tym, iż miał on bardzo niską wysokość, więc tak naprawdę czasu w reakcję nie było prawie wcale

– dodał.

Według eksperta, do utraty mocy silnika samolotu dochodzi m.in. kiedy wpadną w niego lecące ptaki lub w wyniku utraty paliwa. Uwagę zwraca także fakt, iż „statek powietrzny wysunął tak zwanego RAT-a (skrót od Run Air Turbine) – dynamo-prądnicę, którą wysuwa się ze statku powietrznego w sytuacji, kiedy nie ma mocy, żeby utrzymać zasilanie najważniejszych krytycznych systemów” – powiedział Czech.

To wygląda tak, jakby po prostu tam ta moc zniknęła i samolot po prostu przypadł

– podsumował.

Zaznaczył jednak, iż „są to jedynie spekulacje, bo nie można mówić o twardych dowodach bez odpowiednich badań”.

Tragedia, która wydarzyła się na zachodzie Indii to druga pod względem liczby ofiar śmiertelnych katastrofa samolotowa w ostatnich 20 latach na świecie. Najbardziej śmiercionośną była katastrofa Boeinga 777 malezyjskich linii Malaysia Airlines, lecącego 17 lipca 2014 r. z Amsterdamu do Kuala Lumpur. Samolot został zestrzelony nad terenami kontrolowanymi przez prorosyjskich separatystów na wschodzie Ukrainy. Na pokładzie znajdowało się 298 osób, większość stanowili Holendrzy; nikt nie przeżył.

Fragment samolotu po katastrofie Fot. PAP/EPA/RAJAT GUPTA
Idź do oryginalnego materiału