Kiedyś brylowały na niebie, ciesząc oczy na pokazach, dziś (12.09) trafiły do Fundacji Biało-Czerwone Skrzydła. Siedem samolotów TS-11 „Iskra” zyskuje nowe lotnicze życie.
– Maszyny trzy lata temu zakończyły swoją służbę w siłach powietrznych i od tego czasu samoloty utrzymywaliśmy w Bazie w dobrym stanie technicznym, żeby „nie zardzewiały” – przypomina dowódca 41. Bazy Lotnictwa Szkolnego w Dęblinie, pułkownik pilot Marek Kejna. – W tym czasie Fundacja Biało-Czerwone Skrzydła wciąż czyniła starania, żeby te samoloty pozyskać.
CZYTAJ: Ekspert: Rola dronów w wojsku wzrasta
– Droga do tego była już ponad 10-letnia. Odbudowując w 2014 roku pierwszą „Iskrę” i przywracając ją niebu, razem z Jakubem Kubickim założyliśmy Fundację Biało-Czerwone Skrzydła, której nadrzędnym celem była odbudowa samolotów wyprodukowanych po II wojnie światowej w Polsce i użytkowanych przez polskie lotnictwo wojskowe lub cywilne – opowiada Piotr Maciejewski, pilot i prezes Fundacji Biało-Czerwone Skrzydła. – Trafiło na „Iskrę”, w którym to samolocie byliśmy zakochani adekwatnie od dziecka.
– „Iskra” to „dama polskiego lotnictwa”. Na tym samolocie wyszkolili się w zasadzie wszyscy polscy lotnicy. Tylko dla tych najmłodszych z ostatnich paru lat „Iskra” jest historią – mówi płk Kejna.
– TS w nazwie samolotu oznacza Tadeusza Sołtyka (konstruktora „Iskry” – red.). To niesłychanie ważna postać – konstruktor lotniczy, który swą karierę rozpoczynał jeszcze przed II wojna światową. Bo pierwsze kreski rysował przy projekcie PZL-23 „Karaś” – opowiada Jacek Zagożdżon, kustosz Muzeum Sił Powietrznych w Dęblinie. – „Iskra” to samolot, który przez 60 lat służył w szkoleniu polskich lotników. Pierwszy oblot został dokonany w lutym 1960 roku i do 1987 roku ta maszyna była produkowana w bardzo wielu wersjach. W pierwotnym założeniu miał to być samolot szkolny, ale powstał też szkolno-bojowy.Zbudowano także wersję MR, która była modyfikacją na potrzeby zespołu akrobacyjnego Biało-Czerwone Iskry. Była ona pozbawiona cech bojowych na rzecz innych walorów. Później podziwialiśmy piękne biało-czerwone dymy, które kładły te samoloty.
– Jako członek zespołu Biało-Czerwone Iskry latałem najpierw na pozycji prawoskrzydłowego, a później zostałem najmłodszym dowódcą. Prowadziłem zespół, do formacji siedmiu samolotów łącznie – opowiada podpułkownik rezerwy pilot Tomasz Czerwiński. – To samolot, który zapisał się złotymi zgłoskami w historii szkolenia polskich pilotów wojskowych. Cieszę się, iż już odszedł, bo nastąpiła zmiana technologiczna i w systemie szkolenia. Ten samolot ma teraz należyte miejsce w panteonie gwiazd. Może latać po „drugiej stronie” – na cywilnych znakach, w pięknych barwach.
– Te samoloty będą latać. Wszystkie egzemplarze, które mamy, latają. W tym roku mieliśmy kilka pokazów w kraju i zagranicą. Na te samoloty też jest plan, aby godnie w biało-czerwonych barwach reprezentowały Polskę, łącznie z wylotem za Ocean – „Iskier” tam jeszcze nie było – deklaruje Piotr Maciejewski. – Nie widzę dla nich innego zastosowania niż latanie w formacji i to liczącej więcej niż trzy samoloty.
– W tej chwili pracujemy nad tym, żeby już tak technicznie je przekazać. Bo dzisiaj była uroczystość, ale trzeba te samoloty przygotować. Prawdopodobnie część z nich dotrze do hangarów Fundacji Biało-Czerwone Skrzydła drogą powietrzną, ale pewnie część z nich będzie tam musiała pewne przejechać na ciężarówkach – dodaje pułkownik pilot Marek Kejna.
Uroczystość przekazania samolotów z 41 Bazy Lotnictwa Szkolnego w Dęblinie na rzecz Fundacji Biało-Czerwone Skrzydła zorganizowano dziś w Muzeum Sił Powietrznych w Dęblinie.
ŁuG / opr. ToMa
Fot. Iwona Burdzanowska / archiwum RL