Deszczowy koniec rundy zasadniczej. Polonia walczyła do końca!

3 dni temu

Choć tegoroczne wakacje obfitowały przez wiele tygodni w deszcz, to akurat bydgoskim kibicom pogoda nie dała się tak bardzo we znaki. Oprócz przejściowych opadów podczas turnieju Speedway Euro Championship przy ul. Sportowej 2 zawody przebiegają bez żadnych zakłóceń. Nieco inaczej było na finiszu rundy zasadniczej sezonu 2001. Wtedy nie dość, iż w tabeli był ścisk, to jeszcze trzeba było przekładać mecze.

Po fantastycznej serii na koniec XX wieku w okresie 2001 Polonia złapała pewną zadyszkę. W latach 1997, 1998 i 2000 cieszyła się z mistrzostwa, a w okresie 1999 mogło być podobnie, gdyby nie upadek Tomasza Golloba i Piotra Protasiewicza. Sezon 2001 należał jednak do rywali zza miedzy.

Tomasz Bajerski wrócił do Apatora, zabierając ze sobą z Gorzowa Andreasa Jonssona. Z Gdańska przywędrował za to Tony Rickardsson i toruńska drużyna kroczyła po złoto. Już w fazie zasadniczej była wyraźnie lepsza od rywali, zaś jej głównym konkurentem był Atlas Wrocław.

Tymczasem Polonia musiała obawiać się o awans do czołowej czwórki, która później w rundzie finałowej miała rozstrzygnąć o podziale medali. Wystarczy powiedzieć, iż po 12 kolejkach Polonie z Bydgoszczy i Piły miały po 12 punktów, Pergo Gorzów – 11, a ZKŻ Zielona Góra – 10.

„Sprytna” Unia Leszno

Wpływ na taki stan rzeczy miała sytuacja z właśnie 12 rundy. Jak relacjonował Tygodnik Żużlowy, Unia Leszno zapowiadała, iż z racji oszczędności przyjedzie do Bydgoszczy w krajowym zestawieniu. Działacze Polonii także więc trochę się ograniczyli i ściągnęli tylko Marka Lorama, rezygnując z usług Todda Wiltshire’a czy Henrika Gustafssona. Tymczasem Byki przywiozły jednak Leigh Adamsa oraz Alesa Drymla i wygrały na Sportowej, a Polonia skomplikowała swoją sytuację.

Dlatego w Bydgoszczy z zaciekawieniem przyglądano się meczowi 13 rundy, gdy Polonia Piła podejmowała Pergo Gorzów. Niespodziewanie wygrali goście, tym samym bardzo zbliżając się do zapewnienia sobie miejsca w górnej czwórce.

Zabrakło jednego biegu

Polonia dopiero kilka dni później, w sobotę, 4 sierpnia, miała zmierzyć się na wyjeździe z walczącym o utrzymanie Włókniarzem Częstochowa. Mecz okazał się problematyczny, jeszcze zanim się rozpoczął. Ryan Sullivan miał kłopoty z wylotem z Kopenhagi, a Grzegorz Walasek nie załapał się na samolot w Anglii. Ostatecznie dwaj zawodnicy dotarli, ale zawody rozpoczęły się z opóźnieniem, bo sędzia nie zaakceptował toru, przy którym zbierała się duża warstwa błota. Tomasz Gollob w końcu sprawdził nawierzchnię podczas próby toru, przeprowadzono prezentację i rozpoczęto zawody, mimo nadciągających chmur.

Miejscowi kibice na pewno nie żałowali, iż mimo kapryśnej pogody zawodnicy ustawili się pod taśmą, bo już w 1 biegu Artur Pietrzyk i Karol Malecha niespodziewanie pokonali 5:1… Tomasza Golloba. Po chwili Tomasz Jędrzejak i Grzegorz Walasek zwyciężyli podwójnie Henrika Gustafssona i Jasona Lyonsa. 10:2 dla Włókniarza, a potem aż pięć remisów z rzędu. Po 7 biegach jest więc 25:17 dla częstochowian. Pada coraz mocniej i zawody zostają przerwane, choć do zaliczenia wyniku brakuje tylko jednego biegu. Trwa oczekiwanie na koniec deszczu, później prace torowe na rozmokłym torze, ale ostatecznie sędzia przerywa spotkanie i zarządza powtórkę za dwa dni, w poniedziałek, 6 sierpnia. Poloniści wracają więc do Bydgoszczy, bo w niedzielę czeka ich domowe spotkanie z ZKŻ Zielona Góra.

Zdecydował mecz u siebie

Tutaj na szczęście wszystko odbyło się planowano – i jeżeli chodzi o pogodę, i jeżeli chodzi o wydarzenia na torze. Przynajmniej dla Gryfów, bo ZKŻ musiał radzić sobie bez Billy’ego Hamilla, który dotarł na stadion przed rozpoczęciem spotkania i nie mógł w nim wystąpić.

Osłabieni zielonogórzanie nie byli dla Polonii wymagającym rywalem. choćby nieco gorszy dzień Golloba (bo za taki uznano 10 punktów w 5 startach) nie przeszkodził w odniesieniu pewnego zwycięstwa. Już po 8 biegach było 32:16, a ostatecznie 54:36. Lwią część dorobku dla gości zdobył Rafał Kurmański, który popisał się 15 punktami w 6 startach. W Polonii najlepsi byli Todd Wiltshire i Piotr Protasiewicz, którzy zdobyli po 12 punktów.

Brąz, a potem złoto

W tej sytuacji powtórka meczu w Częstochowie (ostatecznie przegrana) nie miała już znaczenia. Polonia, zwyciężając z Zielona Górą w ostatniej rundzie, zapewniła sobie miejsce w czołowej czwórce.

– Apator Adriana i Atlas Wrocław mają już sporą przewagę, ale będziemy bić się do końca – mówił po meczu w rozmowie z “TŻ” trener Andrzej Koselski. Opłacało się, bo na koniec sezonu jego drużyna cieszyła się z brązowego medalu.

Mistrzostwo zdobył Apator Toruń. Nie były to jednak narodziny nowego hegemona, ponieważ już rok później bydgoszczanie wrócili na tron.

Idź do oryginalnego materiału