Diagnosta wciska „Enter” i twoje auto umiera w systemie. Koniec „turystyki przeglądowej”. Czerwona flaga w CEPiK blokuje wszystko [NOWE ZASADY]

2 godzin temu

Przez dekady coroczny przegląd techniczny samochodu był dla wielu Polaków swoistą grą w kotka i myszkę. jeżeli diagnosta na jednej stacji kręcił nosem na wycięty katalizator, pękniętą szybę czy łyse opony, kierowca po prostu zabierał dowód i jechał do „bardziej wyrozumiałego” warsztatu dwie ulice dalej. Tam, często „po znajomości” lub za przymknięciem oka, zdobywał upragnioną pieczątkę. Ten rozdział polskiej motoryzacji został ostatecznie zamknięty. W 2025 roku Stacje Kontroli Pojazdów (SKP) są częścią szczelnego systemu cyfrowego nadzoru. W momencie, gdy diagnosta wprowadza do systemu wynik „Negatywny”, informacja ta trafia do ogólnopolskiej bazy CEPiK w ułamku sekundy. Twoje auto zostaje oflagowane. Każda kolejna stacja widzi ten wpis. Próba „załatwienia” przeglądu w innym miejscu to proszenie się o prokuratora, a wyjazd na drogę bez ważnych badań to ryzyko utraty tysięcy złotych i regresu ubezpieczeniowego.

Fot. Warszawa w Pigułce

Zmiany w systemie badań technicznych wprowadzane były stopniowo, by nie wywołać buntu społecznego, ale w tej chwili pętla zacisnęła się ostatecznie. Diagnostów obowiązują nowe procedury, a nad ich pracą czuwa Wielki Brat. Skończyły się czasy, gdy pieczątkę wbijano w dowód bez wjeżdżania autem na kanał. Dziś ślad cyfrowy jest trwalszy niż atrament, a konsekwencje zaniedbań spadają na właściciela pojazdu z siłą młota pneumatycznego.

„Negatyw” w systemie – cyfrowy wyrok śmierci dla auta

Kluczową zmianą, która zlikwidowała zjawisko tzw. „turystyki przeglądowej”, jest obowiązek wprowadzania danych do Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców (CEPiK) przed lub w trakcie badania, a nie po jego zakończeniu. Co to oznacza w praktyce?

Kiedyś diagnosta mówił: „Panie, z tymi hamulcami to ja panu nie podbiję, jedź pan to naprawić i wróć”. W systemie nie było śladu po wizycie. Kierowca jechał do innego warsztatu, gdzie przymykali oko. Dziś scenariusz wygląda tak:

  1. Wjeżdżasz na ścieżkę diagnostyczną.
  2. Diagnosta pobiera dane pojazdu z CEPiK. Wizyta jest zarejestrowana.
  3. Badanie wykazuje usterkę istotną (np. wycieki, luzy w zawieszeniu, niesprawne światła).
  4. Diagnosta musi zakończyć badanie z wynikiem NEGATYWNYM. Nie ma opcji „anuluj”.
  5. Informacja o usterkach i wyniku negatywnym trafia do bazy centralnej natychmiast po zatwierdzeniu.

Od tej sekundy, każdy inny diagnosta w Polsce, po wpisaniu twojego numeru rejestracyjnego, widzi komunikat na czerwoną: „Badanie wykonane w dniu X z wynikiem negatywnym. Powód: niesprawne hamulce”. Żaden szanujący się pracownik SKP nie podbije pieczątki (wynik POZYTYWNY) 15 minut po tym, jak inna stacja stwierdziła zagrożenie dla bezpieczeństwa, chyba iż w cudowny sposób auto zostało naprawione w kwadrans. jeżeli to zrobi – system to wyłapie, a on straci uprawnienia.

Dwa tygodnie na naprawę – ale czy możesz jeździć?

W przypadku otrzymania wyniku negatywnego, kierowca zwykle otrzymuje zaświadczenie z wyszczególnionymi usterkami i ma 14 dni na ich usunięcie. W tym czasie może wrócić na tę samą stację i zapłacić tylko za sprawdzenie konkretnych podzespołów (np. 20 zł za hamulce), a nie za cały przegląd.

Tu jednak pojawia się gigantyczna pułapka interpretacyjna. Wielu kierowców myśli: „Mam 14 dni, więc mogę przez dwa tygodnie normalnie jeździć do pracy i na zakupy”. To błąd, który może kosztować majątek. Zaświadczenie z badania negatywnego nie jest dopuszczeniem do ruchu! Auto jest niesprawne. Masz prawo poruszać się nim wyłącznie w celu usunięcia usterki (do warsztatu) i ponownego badania. jeżeli w trakcie tych 14 dni:

  • Zatrzyma cię policja podczas rutynowej kontroli (np. pod sklepem) – dowód rejestracyjny zostaje zatrzymany (wirtualnie), a auto może trafić na lawetę.
  • Spowodujesz kolizję – ubezpieczyciel uzna, iż poruszałeś się niesprawnym pojazdem (masz na to papier!) i zastosuje regres ubezpieczeniowy. Zapłacisz za naprawę auta ofiary z własnej kieszeni.

Zdjęcia auta na ścieżce – dowód, którego nie podważysz

Kolejnym batem na oszustów (zarówno diagnostów, jak i kierowców „załatwiających” przegląd bez auta) jest obowiązek dokumentacji fotograficznej. Choć przepisy te wchodziły z bólami, stały się standardem weryfikacji.

Obecnie lub w najbliższej przyszłości (zależnie od wdrożenia dyrektywy w danej SKP) diagnosta ma obowiązek wykonać zdjęcia:

Całej bryły pojazdu na stanowisku badawczym (z widoczną tablicą rejestracyjną).

Wskazania licznika (przebieg). Zdjęcia te trafiają do archiwum i muszą być przechowywane przez 5 lat. Po co? Aby podczas kontroli Nadzoru Transportowego można było udowodnić, iż auto fizycznie było na stacji. Skończyły się czasy „wysyłania dowodu kurierem”. jeżeli diagnosta podbije przegląd, a w bazie nie będzie zdjęć z konkretnej godziny – to koniec jego kariery i sprawa karna za poświadczenie nieprawdy.

Policja widzi brak przeglądu bez zatrzymywania

Nie musisz widzieć lizaka policyjnego, żeby dostać mandat za brak badań. Nowoczesne radiowozy wyposażone w kamery ANPR (automatyczne rozpoznawanie tablic) skanują pojazdy w ruchu. System błyskawicznie łączy się z CEPiK.

Scenariusz jest prosty: jedziesz do pracy, mija cię radiowóz. System w aucie policjantów wyświetla alert: „Pojazd XYZ 1234 – brak ważnych badań technicznych od 3 miesięcy”. Funkcjonariusze włączają koguty. Konsekwencje są bolesne:

  • Mandat karny: od 1500 zł do choćby 5000 zł (w przypadku skierowania sprawy do sądu i stwierdzenia, iż pojazd stwarza zagrożenie).
  • Zatrzymanie dowodu rejestracyjnego (elektronicznie).
  • Zakaz dalszej jazdy i konieczność wezwania lawety (kolejne kilkaset złotych).

Co więcej, informacja o zatrzymaniu dowodu trafia do systemu. Aby go odzyskać, musisz zrobić przegląd. Ale żeby zrobić przegląd, musisz dostarczyć auto na stację (lawetą) i naprawić usterki. Błędne koło się zamyka.

Ubezpieczenie OC a brak przeglądu – mit vs rzeczywistość

Wśród kierowców krąży legenda: „Brak przeglądu nie ma wpływu na wypłatę OC”. To prawda, ale tylko częściowa i bardzo zwodnicza. Ustawa o ubezpieczeniach obowiązkowych chroni poszkodowanego – on dostanie pieniądze z twojej polisy, choćby jak nie masz przeglądu.

Problem masz TY – sprawca. Towarzystwo ubezpieczeniowe ma prawo sprawdzić stan techniczny pojazdu po wypadku. jeżeli rzeczoznawca stwierdzi, iż przyczyną kolizji był zły stan techniczny (np. łyse opony, niesprawne hamulce), a ty nie miałeś ważnego badania technicznego, uruchamiana jest procedura regresu. Ubezpieczyciel wypłaca ofierze np. 50 000 zł za skasowane auto i rehabilitację, a potem wysyła do ciebie pismo: „Proszę zwrócić 50 000 zł w terminie 30 dni”. Długi tego typu nie podlegają łatwemu umorzeniu i mogą ciągnąć się latami.

W przypadku Autocasco (AC) sprawa jest prostsza – brak ważnego badania technicznego zwykle automatycznie oznacza odmowę wypłaty odszkodowania (zgodnie z OWU większości firm). Ukradli ci auto bez przeglądu? Rozbiłeś się na drzewie? Nie dostaniesz ani grosza.

Cena w górę. Skończyło się tanie jeżdżenie

Przez lata stawka za przegląd wynosiła zamrożone 98 zł. Branża diagnostyczna od dawna walczy o podwyżki, argumentując to kosztami utrzymania sprzętu i systemów. Nowe przepisy i wymogi (fotografowanie, archiwizacja, systemy CEPiK) generują koszty.

Choć stawki są regulowane rozporządzeniem, wszystko wskazuje na to, iż era „badania za stówkę” dobiega końca. Mówi się o kwotach rzędu 200-250 zł, a choćby waloryzacji automatycznej. Dla właścicieli starych, wymagających ciągłych napraw aut, utrzymanie pojazdu w stanie „przeglądowym” stanie się luksusem. Wiele „gratów” zniknie z dróg nie dlatego, iż nie jeżdżą, ale dlatego, iż koszt ich legalizacji przewyższy ich wartość.

Co to oznacza dla ciebie? Nie czekaj do ostatniego dnia

Zegar tyka, a system nie wybacza spóźnień. Oto instrukcja, jak nie stracić dowodu i nerwów:

1. Sprawdź datę w mObywatel

Nie szukaj pieczątki w dowodzie (często brakuje miejsca). Wejdź w aplikację mObywatel -> Moje Pojazdy. Tam masz dokładną datę ważności badania. Ustaw przypomnienie w telefonie na tydzień wcześniej. Pamiętaj: za przegląd zrobiony „po terminie” (powyżej 30 dni) zapłacisz podwójną stawkę!

2. Zrób „pre-test” u mechanika, nie u diagnosty

Jeśli masz wątpliwości co do stanu auta, nie jedź od razu na Stację Kontroli Pojazdów. Jedź do zwykłego warsztatu i poproś o „przegląd przed badaniem”. Mechanik sprawdzi zawieszenie, hamulce i światła.

Jeśli mechanik znajdzie usterkę – naprawisz ją bez wpisu do CEPiK.

Jeśli diagnosta znajdzie usterkę – masz „negatyw” w papierach i zablokowane auto.

3. Sprawdź banalne rzeczy

Z statystyk wynika, iż najwięcej aut oblewa przegląd za drobiazgi: przepalona żarówka, brak oświetlenia tablicy, pęknięty klosz lampy, stare gaśnice, zużyte wycieraczki. To rzeczy, które możesz sprawdzić sam w 5 minut. Głupio jest dostać „negatyw” i tracić czas za żarówkę wartą 5 złotych.

4. Nie kłóć się z diagnostą

To nie jest zła wola pracownika. On pracuje na systemie, który rejestruje każdy jego ruch. Nie może „przymknąć oka”, bo ryzykuje utratę zawodu. jeżeli auto jest niesprawne, to jest niesprawne. Kropka.

Era cyfrowego nadzoru nad stanem technicznym pojazdów stała się faktem. Twoje auto w oczach systemu to zbiór danych. jeżeli w rubryce „badanie techniczne” pojawi się kolor czerwony, stajesz się właścicielem bezużytecznej kupy złomu, którą nielegalnie jest choćby wyjechać z garażu.

Idź do oryginalnego materiału