Rozmowa z ZUZANNĄ ISKRĄ, siatkarką CES Vega SiR Stalowa Wola, kapitanem drużyny
– Czy to był najlepszy sezon Vegi w kilkunastoletniej historii klubu? Klub wywalczył mistrzostwo Podkarpacia w kategorii juniorek młodszych i kadetek, a następnie obydwie swoje drużyny wprowadził do ćwierćfinałów mistrzostw Polski.
– To pytanie proszę kierować do naszych trenerów, ale choćby o ile były lepsze sezony, to ja ich nie pamiętam, a jestem w klubie od 5 lat.
– To mamy jubileusz… drewniany, bo tak się zdaje nazywa się „pięciolatkę”. Gratuluję i życzę kolejnych pięknych pięciu lat z Vegą.
– Bardzo bym chciała, ale czasu nie oszukam. Coraz bliżej mojego rozstania z klubem. Za rok zdaję maturę. Pójdę na studia. Nie wiem, jak ja to przeżyje. choćby myśleć o tym nie chcę.
– To za rok. My wróćmy do początków twojej przygody siatkarskiej. Zakładam, iż jak większość dziewcząt z Vegi, także ty trafiłaś do niej, bo zaprowadził cię tata lub mama.
– A właśnie, iż nie, bo mnie na siatkówkę namówił mój dziadek, który sam w nią grał. Niestety, odszedł w tamtym roku. Niedługo będzie pierwsza rocznica jego śmierci.
– Czy możesz powiedzieć, jak się nazywał twój dziadek?
– Stanisław Karczmarz.
– To przecież jeden z najlepszych siatkarzy Stali Stalowa Wola w latach 60.70. ubiegłego wieku. Nigdy nie poznałem twojego dziadka, ale słyszałem o nim od jednego z jego kolegów, z którym występował w jednej drużynie, był zdaje się… „sypaczem”, czyli rozgrywających, tak?
– Tak, grał na rozegraniu. W tej samej drużynie grali m.in. Edward Sroka, trener Vegi, który teraz pracuje z najmłodszymi dziewczętami i Marek Karbarz, który przeniósł się do Resovii i w 1974 roku został mistrzem świata, a dwa lata później wywalczył olimpijskie „złoto”.
– Wątek historyczny mamy za sobą. Teraz o twoich początkach w siatkówce. zwykle już po kilku pierwszych treningach wiadomo, czy jest to właśnie to czego szukałam, czy trzeba się zastanowić? Jak było w twoim przypadku? Od razu połknęłaś bakcyla siatkarskiego?
– 2020 to był rok, w którym obowiązywały przez pewien czas bardzo restrykcyjne obostrzenia pandemiczne. Siedzieliśmy pozamykani w domach, nie mogąc doczekać się dnia, w którym wróci normalne życie. Jak tylko je znieśli, to mój tato zaprowadził mnie na trening do pana Mirka Sroki, a ten po chwili uśmiechnął się do taty i powiedział, iż coś iż mnie będzie. Spodobało mi się i już wtedy wiedziałam, iż zostanę (śmiech).
– Założę się jednak, iż pojawił się taki moment, kiedy stwierdziłaś, iż ta siatkówka to strata czasu.
– Nie. Nie było takiego momentu, naprawdę. Bywało zmęczenie, czy złość, bo przegrałyśmy, bo ja grałam słabo, ale to chyba normalna reakcja organizmu. Poza tym bycie w Vedzie to nie tylko siatkarskie treningi, mecze ligowe i turnieje. To coś zdecydowanie więcej.
– No to zamieniam się w słuch.
– Vega to moja rodzina. Moje koleżanki z drużyny to są moje siostry. Połączyła nas siatkówka i granie sprawia nam olbrzymią frajdę, ale my także poza parkietem i halą, tworzymy zespół. I dlatego, jak tylko pomyślę sobie, iż kiedyś nadejdzie ten dzień, iż będziemy musiały się rozstać, to łezka napływa mi do kącika oka.
– I to mówi liderka zespołu? Dziewczyna, która brała na siebie cały ciężar odpowiedzialność za grę, za wynik w każdym niemal meczu? Naprawdę jesteś taka uczuciowa?
– Ja zawsze byłam taka… nostalgiczna. Jak już się z kimś zżyłam, kogoś polubiłam i dobrze się czuje w jego towarzystwie, razem spędzamy dużo czasu i jesteśmy w tych samym miejscach, łączą nas te same historie, to ja nie umiem, a przede wszystkim nie chcę się tego pozbywać.
– A czy wiążesz swoją przyszłość z siatkówką? Chciałabyś po skończeniu szkoły średniej mieć z nią cały czas kontakt, czy stanie się ona jedynie fajnym wspomnieniem?
– Nie wiem. Chyba dzisiaj jeszcze nie potrafię udzielić konkretnej odpowiedzi. Zobaczymy co przyniesie życie. Wpierw muszę zdać dobrze maturę i dostać się na dobre studia.
– Wiem, iż uczysz się w Samorządowym LO w Stalowej Woli, ale nie wiem na jakim jesteś profilu i na jakie studia się wybierasz. No chyba, iż to tajemnica.
– Jaka tajemnica? Uczę się w SLO w klasie biologiczno-chemicznej i chciałabym dostać się na studia medyczne. Na szczęście mam rok na podjęcie decyzji.
– Może chociaż miasto do studiowania już wybrałaś?
– Na pewno jak najbliżej domu. Może to będzie Rzeszów, może Lublin. Musi być blisko, żebym mogła jak najczęściej wracać do Stalowej Woli. To jest miasto. Tutaj czuję się najlepiej.
– Rzeszów, Lublin… Tam też mają drużyny siatkarskie kobiet i myślę, a choćby jestem przekonany, iż bardzo chętnie „przygarnełyby” przyjmującą Vegi.
– Myślę, iż gdyby pojawiła się taka szansa, taka okazja, to chętnie bym na nią przystała, bo po pierwsze chcę jak najdłużej czerpać euforia z grania i z treningów, a po drugie chciałabym się też sprawdzić w dorosłej siatkówce, nabrać zupełnie innego doświadczenia. Proste, iż ja już wielkiej kariery nie zrobię, bo jest na to za późno, ale pograć jeszcze z seniorkami mogę.
– Nie wiem, ile razy, ale na pewno najczęściej z całej kadry Vegi, ty byłaś wybierana najlepszą zawodniczką meczu, najlepszą w drużynie Vegi. Trochę się tego uzbierało przez te pięć lat. Liczyłaś te wszystkie wyróżnienia, prowadzisz takie statystyki?
– Skądże? Do niczego mi to niepotrzebne. Pewnie, iż przyjemnie jest odbierać takie wyróżnienia, nagrody, gratulacje, robić pamiątkowe fotki, ale na to tak naprawdę, zawsze pracuje cała drużyna. Żeby zdobyć punkt z ataku, ktoś wcześniej musi dobrze zagrywać, ktoś dobrze przyjąć, a ktoś inny rozegrać.
– Mam taki obrazek z jednego meczu Vegi. Zuzia posyła mocny serwis, za chwilę przyjmuje, broni w ekwilibrystyczny sposób uderzenie środkowej rywalek, podbiega jej koleżanka – rozgrywająca i wystawia Zuzi piłkę do ataku z lewego skrzydła, a Zuzia kończy zdobyciem punktu. Pytanie: ile zawodniczek jednej drużyny brało udział w tej akcji?
– Zdarzają się takie akcje. Po prostu. Ja przez cały czas uważam, iż w pojedynkę nie można nic zdziałać w siatkówce. I iż te wyróżnienia indywidualne to taki „zabieg” marketingowy.
– Czy to prawda, iż będąc w kadrze Podkarpacia, na jednym z turniejów, otrzymałaś propozycję przejścia do innego klubu?
– Tylko raz, choćby nie pamiętam, kiedy to dokładnie było, napisał do mnie trener Szkoły Mistrzostwa Sportowego z Tarnowa i zaprosił na testy, ale nie pojechałam. Ja i Tarnów…(śmiech)
– Trener Sroka zabronił, co?
– choćby o tym nie wiedział. Teraz się dowie, z tego wywiadu.
– No to fajnie. A czy oglądasz siatkówkę w TV? Wiesz, które drużyny klubowe rządzą w Polsce, w Europie, rozpoznajesz największe gwiazdy?
– No pewnie, iż tak. Często gościliśmy całym zespole na meczach Resovii, Developresu, reprezentacji. Jak była tylko taka okazja, to nasi trenerzy zorganizowali nam takie wspólne wypady i były zawsze super. Mogłyśmy nie tylko oglądać, ale też porozmawiać z siatkarskimi gwiazdami.
– A czy masz swoją ulubionę siatkarkę, ulubionego siatkarza?
– Miałam okazję poznać bliżej Jana Kozamernika, środkowego reprezentacji Słowenii i Asseco Resovii w latach 2021-23. To świetny, wartościowy siatkarz i bardzo dobry człowiek.
– A w siatkówce kobiet, której zawodniczce kibicujesz najbardziej?
– Jest ich bardzo dużo, ale na pierwszym miejscu jest Katarzyna Wenerska, która gra na pozycji rozgrywającej w reprezentacji Polski i od kilku lat jest zawodniczką Developresu Rzeszów. Lubię oglądać ją w meczach ligowych, w pucharach, w reprezentacji, i zawsze mocno trzymam za nią kciuki.