Dlaczego bieganie w grupie daje moc? Rozmowa z Martyną Okupniak

8 godzin temu
Zdjęcie: Dlaczego bieganie w grupie daje moc? Rozmowa z Martyną Okupniak


Bieganie to nie tylko przebiegnięte kilometry i litry wylanego poty, to też ludzie – pokazuje to Martyna Okupniak – pochodząca z Poznania, lubelska biegaczka, założycielka grupy Kobiety Biegają Lublin i inicjatorka różnych biegowych przedsięwzięć w Lublinie. O to, dlaczego bieganie w grupie daje moc i dlaczego czasem warto zaryzykować i zrobić coś nowego, zapytała Magdalena Kowalska.

W studiu jest dzisiaj Martyna Okupniak, którą zwykle można spotkać na biegowych trasach Lublina i tak też spotkałyśmy się po raz pierwszy, niemal równo rok temu, nad Zalewem Zemborzyckim. Tam nagrywałam grupę Kobiety Biegają Lublin, której jesteś założycielką. Robiłyście wtedy rekonesans lubelskiej odsłony biegu City Trail. Od tego czasu grupa Kobiety Biegają Lublin umocniła się w lubelskim środowisku biegowym i z jednej strony są to cykliczne spotkania, żeby razem pobiegać, porozmawiać, być aktywne razem, a z drugiej strony wprowadziłaś na biegową mapę Lublina różne eventy, takie jak pikniki biegowe czy Coffee Runy, które zostały dobrze przyjęte przez lubelskich biegaczy. W czym tkwi moc biegania w grupie? Dlaczego twoje inicjatywy tak dobrze przyjmują się w Lublinie?

– To jest ciężkie pytanie, bo na pewno każdy ma swoje własne, indywidualne motywacje, ale powiedziałabym, iż chodzi chyba po prostu o to, żeby razem zagrzać się do wyjścia z domu, teraz to już w ogóle w tym okresie jesień-zima. To tak jak na przykładzie naszej grupy – widzimy, iż któraś gdzieś wychodzi, iż któraś mówi: „OK, idę na trening” albo „dobra, to ja się dzisiaj pojawiam na tym środowym bieganiu”, więc reszta mówi: „no dobra, to ja też w takim razie idę, jak możemy to zrobić razem”. Wydaje mi się, iż jak ludzie widzą taką energię (to też mogę przełożyć na te Coffee Runy), iż ludzie się poznają, iż to też fajnie wygląda w social mediach, bo o tym też musimy w tej chwili pamiętać, to też chcą w tym uczestniczyć. To nie zawsze jest tylko motywacja do ruchu, ale to jest też właśnie kontakt z innymi osobami. To fajnie się niesie, fajnie później pokazać znajomym: „o, ja chodzę na takie spotkania biegowe”. Wydaje mi się, iż to później dopiero może przeradzać się w faktyczną motywację do aktywności, do przekraczania swoich granic. Ale to jest totalnie indywidualne dla wszystkich, dlaczego ktoś zdecydował się na dołączenie do takiej grupy.

To, co chyba też wyróżnia waszą grupę i jest jej mocnym punktem, to jej otwartość, bo wprowadziłyście też takie spotkania marszobiegowe dla osób zupełnie początkujących i one też zyskały dużą akceptację.

– Tak, to też był dla mnie szok. W sumie działamy już półtora roku i powiedzmy, iż już tak przez rok utrzymywały się dosyć stabilne uczestniczki tych spotkań środowych w Parku Ludowym, a w wakacje spotykamy się i spotykałyśmy się nad zalewem. Wymyśliłyśmy, iż może czas na wprowadzenie czegoś nowego, pokazanie, iż jesteśmy otwarte, iż może ktoś chce zacząć od zera, a się boi, bo też dostawałyśmy takie sygnały, iż ludzie widzą, iż my biegamy, znamy się i ciężko wejść do takiej grupy. Uznałyśmy: dobra, robimy krok, iż tak powiem, wstecz, otwieramy się od zera na te początkujące osoby. To był szok, ile osób wtedy przychodziło. Ja myślałam, iż to już jest skończona grupa odbiorców czy odbiorczyń, a pojawiły się zupełnie nowe osoby i to też pokazało, iż w Lublinie jest ogrom pracy do zrobienia czy ogrom odbiorców do zagospodarowania.

Grupa Kobiety Biegają Lublin dała o sobie mocno znać w czasie ostatniego Półmaratonu Lubelskiego. Przygotowałyście pełną pozytywnej energii strefę kibica na ul. Jana Pawła II, czyli w miejscu, gdzie biegacze zmagali się z bardzo wymagającym podbiegiem. Tam pokazałyście, iż poza energią do biegania macie też energię do kibicowania. Wydaje mi się, iż do tej pory takiej energii w Lublinie trochę brakowało.

– Przyznam, iż byłam tak wzruszona w trakcie, iż aż pomyślałam sobie i to samo mówiły mi dziewczyny, które były ze mną w strefie, iż to było niemalże lepsze od startowania. Z kolei te, które startowały, jak zobaczyły zdjęcia, mówiły: „jeju, mogłyśmy nie biec, tylko być z wami w tej strefie”. Faktycznie to było coś tak niesamowitego… Miałam wrażenie, iż ludzie byli też zdziwieni tym, iż my tam jesteśmy, iż to tak wygląda, iż jesteśmy wszyscy – i nie mówię tylko o dziewczynach, bo tam pojawiły się osoby w ogóle mi nieznane. Nie powiedziałabym, iż przypadkowi przechodnie, bo dostałam też informacje, iż ktoś podał dalej cynk, żeby te osoby do nas dołączyły w tej strefie. Wydaje mi się, iż biegacze i biegaczki byli po prostu zszokowani tą muzyką, iż to się niosło przez całego Jana Pawła, iż był taki ogromny efekt. Ja sama też to odczuwałam w trakcie, sprawiło mi to ogromną satysfakcję i cieszyłam się, iż nie biegłam, bo to było niesamowite doświadczenie.

W czasie ostatniego Półmaratonu Lubelskiego zrobiłaś jednak zdecydowanie ważniejszą rzecz niż wsparcie biegaczy na tym trudnym podbiegu, bo w momencie, gdy wokół niektórych lubelskich imprez biegowych toczyła się dyskusja na temat niewłaściwej organizacji albo nie do końca adekwatnej organizacji, nie wzięłaś w niej bezpośrednio udziału, natomiast skrzyknęłaś niemal całe lubelskie środowisko biegowe, różne drużyny biegaczy – z Parkrunu w Ogrodzie Saskim i oczywiście swoje dziewczyny z KBL – i postanowiłaś pokazać, iż bieganie to przede wszystkim właśnie te pozytywne emocje biegaczy i kibiców. Pamiętam, iż jak zaczynałaś organizować te strefy kibica, to właśnie z takim przekazem wyszłaś, iż organizacja to jedno, każdy organizator powinien się starać, żeby było to jak najlepiej zrobione, ale ty postanowiłaś wspomóc bieganie w Lublinie czymś innym. Dlaczego właśnie coś takiego?

– Przyznam, iż ja po prostu mam czasami takie pomysły nagle, znikąd i stwierdzam, iż tak, ja to zrobię. One często nie są poparte żadnym racjonalnym tokiem rozumowania, po prostu stwierdzam, iż OK, czuję, iż to jest rozwiązanie, iż widziałam to na innych biegach, iż to fajnie się niesie, iż sama korzystałam z tej energii stref kibica na przykład w innych miastach i iż chciałabym to zrobić u nas. A to, co było najważniejsze, to to, iż biegły tam po prostu moje dziewczyny, moje podopieczne biegowe czy moje znajome z Kobiety Biegają Lublin, czy w ogóle mnóstwo znajomych – pomyślałam, co za problem wyjść dosłownie na 40 minut, stanąć na ulicy, chwilę pokrzyczeć, potańczyć, puścić muzykę, wystrzelić konfetti czy bańki mydlane i po prostu pouśmiechać się do tych ludzi i wesprzeć ich, tym bardziej na tak ciężkim podbiegu jak na Jana Pawła. Ale to była po prostu taka myśl, iż dobra, i tak bym wyszła kibicować moim dziewczynom, moim znajomym, to czemu nie zrobić z tego czegoś większego. Bo czy inni nie mają biegających znajomych? Na pewno też mają i też może zmotywują się do tego, żeby wyjść na chwilę, skoro pewnie i tak niektórzy by wyszli na swój trening w trakcie i iż mogą też wesprzeć ich w taki sposób.

Ale odezwałaś się też do wielu innych lubelskich drużyn. I oni przyjęli twój pomysł.

– Tak. W sumie od razu był taki odzew, iż jasne, iż super pomysł. Tylko iż na przykład bardzo dużo osób z drużyny już biegnie, ale powiedzieli, iż po prostu będą szukać dalej i próbować to organizować. Tutaj nie będę oceniać, komu jak się udało, bo sama też nie byłam w stanie zobaczyć tych stref, ale samo to, iż udostępniali, iż widziałam, iż w ogóle do mnie odzywały się też osoby do naszej grupy, iż chcą z nami stanąć, gdzieś tam nagle z obcymi zupełnie osobami porozdzielaliśmy zadania, ktoś coś zamawiał do kibicowania, ktoś mówił: dobra, to przynoszę wuwuzele i nagle było takie, OK, to nie jest trudne się zorganizować choćby wśród obcych ludzi.

To się bardzo dobrze udało. Udało ci się skrzyknąć różne lubelskie środowiska biegowe. Czy planujesz zorganizować jakiś bieg w Lublinie, w regionie? Wiem, iż takie pomysły gdzieś tam przemykały.

– To jest już duże wyzwanie. Na razie lubię też takie oddolne inicjatywy, lubię, jak to jest takie trochę, może nie, iż niedopowiedziane, ale nieoficjalne. Na pewno będę kontynuować z tymi wszystkimi swoimi eventami z dziewczynami, czy też już nie tylko z dziewczynami, bo też pojawiają się głosy, czy będą kolejne Coffee Runy też w wersji świątecznej, czy będą pikniki. Na pewno będę kontynuować, bo zaczęłam organizację biegów, w sensie obozów biegowych, nie biegów jeszcze. Gdzieś tam mam to w głowie, ale chyba nie na zasadzie takiej oficjalnej rywalizacji, tylko po prostu eventów. Wydaje mi się, iż teraz też jest trochę taki trend, z tego, co obserwuję i z tego, co mówią mi osoby z tego światka, iż ludzie jednak też szukają sposobu na odstresowanie się, na spędzenie czasu bez jakichś takich rywalizacyjnych aspektów. No i przede wszystkim na poznanie innych, bo wydaje mi się – i to cały czas mi przyświeca – iż po trzydziestce już w ogóle ciężko jest poznać nowe osoby, jak już skończyliśmy szkołę, jak chodzimy do pracy, jak ludzie są na zdalnej, to już w ogóle. To jest też sposób na to, żeby, żeby poznać kogoś, porozmawiać, posłuchać czegoś spoza naszej bańki, wystawić się na nowe bodźce, które normalnie byśmy przescrollowali sobie w socialach. A tutaj jest druga osoba, totalnie inna od nas, chociaż łączy nas oczywiście jakaś wspólna pasja. To jest coś ciekawego, to jest po prostu interesujący bodziec i myślę, iż na razie na tym będę się skupiać. A jeżeli chodzi o organizację biegu, to mam nadzieję, iż wszystko przede mną.

Gdzie szukać informacji na temat wydarzeń, które organizujesz?

– Na pewno na Instagramie – na moim własnym koncie, to jest _martynaok, a przede wszystkim na Kobiety Biegają Lublin. Wszystko dzieje się tam. Gromadzę wszystkie informacje o tym, co jest na bieżąco, o tych spotkaniach środowych. Można pisać, pytać, nie ma problemu.

A najbliższa okazja, żeby dołączyć do biegowej społeczności tworzonej przez Martynę Okupniak, już w środę (5 listopada). Zbiórka o 18:00 w Parku Ludowym – to spotkanie dla kobiet. Natomiast kolejnych Coffee Runów przeznaczonych dla wszystkich chętnych można wypatrywać na Instagramie Kobiety Biegają Lublin.

MaK / opr. WM

Fot. Marta Michalska

Idź do oryginalnego materiału