Dziwna nowoczesność. W XXI wieku wodociągi wciąż „na ręczny” – sieć w Jankówku sterowana manualnie

2 dni temu

Mieszkańcy Jankówka, Jankowa Dolnego, Kaliny, Lulkowa i części Wierzbiczan dowiedzieli się właśnie, iż ich bezpieczeństwo wodne – w przypadku awarii lub sytuacji kryzysowych – zależy od… telefonu do jednego człowieka. Informacja opublikowana przez Spółdzielnię Łabiszynek wskazuje, iż rezerwowe ujęcie wody, doprowadzone w 2024 roku z Gniezna i mające zabezpieczyć region przed brakiem dostaw, będzie obsługiwane manualnie przez pracownika spółdzielni.

Chociaż rurociąg z ujęciem wody spełnia techniczne wymogi i może być uruchamiany w sytuacjach kryzysowych, to jego funkcjonowanie – jak wynika z komunikatu – wymaga osobistego włączenia przez konkretnego pracownika. Ma to następować manualnie, na miejscu, a jedynym sposobem uruchomienia dostaw wody ma być kontakt telefoniczny pod numerem: 517 920 233.

Trudno nie zadać pytania, czy w XXI wieku tak powinno wyglądać zarządzanie infrastrukturą wodociągową, zwłaszcza w regionie, który już doświadczał problemów z brakiem bieżącej wody w czasie upałów. W dobie automatyki, czujników i zdalnego sterowania – manualne uruchamianie awaryjnych przepływów wodnych wygląda jak rozwiązanie rodem z ubiegłego wieku.

Mieszkańcy objętych tym rozwiązaniem wsi mogą mieć uzasadnione obawy: co stanie się, jeżeli osoba odpowiedzialna nie odbierze telefonu? Albo będzie poza miejscem uruchamiania zaworu? Czy naprawdę nie da się zautomatyzować choćby podstawowych elementów tej sieci, zwłaszcza w kontekście jej strategicznej funkcji?

W sprawie awaryjnego zasilania sieci wodociągowej głos zabrał również przewodniczący Rady Gminy Gniezno, Patryk Dobrzyński, który w komentarzu do jednego z mieszkańców stwierdził, iż „ze strony gminy zostały spełnione wszystkie możliwe kroki”, a odpowiedzialność za ewentualny brak wody spoczywa na zarządcy sieci, czyli Spółdzielni Łabiszynek. Przewodniczący wskazał, iż dopóki sieć nie zostanie przekazana na własność gminie, samorząd nie ma podstaw do zawierania umów ani podejmowania formalnych działań. Jednocześnie zasugerował, iż mieszkańcy oczekują „i tanio, i dobrze”, co – jego zdaniem – jest nierealne.

Tego rodzaju wypowiedzi pokazują jedno – gmina Gniezno zdaje się wciąż nie rozumieć, iż to samorząd, a nie prywatni zarządcy, ponosi ustawowy obowiązek zapewnienia mieszkańcom dostępu do wody pitnej. Niezależnie od tego, kto formalnie zarządza siecią – to na barkach władz lokalnych spoczywa odpowiedzialność za realizację tego fundamentalnego prawa obywateli. Zrzucanie winy na dziesięciolecia zaniedbań lub brak porozumień z prywatnymi podmiotami jest nie tylko niepoważne – to przejaw hipokryzji i niekompetencji w obszarze zarządzania usługami publicznymi.

Jak wielokrotnie wskazywaliśmy w naszych wcześniejszych publikacjach, mieszkańcy takich miejscowości jak Jankówko, Jankowo Dolne, Kalina czy Lulkowo cierpią nie tylko z powodu fizycznego braku wody w kranie, ale również przez bezsilność wobec urzędniczej niemocy i braku realnych działań. Trudno się dziwić, iż wśród społeczności pojawia się swoisty „syndrom sztokholmski” – mieszkańcy zdają się usprawiedliwiać zaniedbania samorządu, który od lat nie potrafi lub nie chce rozwiązać podstawowego problemu – dostępu do bieżącej wody w środku lata.

Wobec rosnących potrzeb infrastrukturalnych i zagrożeń klimatycznych, prymitywna forma zarządzania rezerwowym źródłem wody budzi uzasadnione zdziwienie i niepokój. To nie tylko pytanie o technologię, ale także o standardy bezpieczeństwa dla kilkuset mieszkańców Gminy Gniezno.

Idź do oryginalnego materiału