III Królewski Hubertus odbył się w sobotę, 11 października. I chociaż pogoda nie dopisała, bo padał deszcz, to wydarzenie należy do udanych. Główną organizatorką tegorocznej, trzeciej już edycji, była Julia Szulganiuk, zarządczyni stajni, która z pasją dba o kultywowanie hubertusowych zwyczajów.Obejrzyj zdjęcia z III Królewskiego Hybertusa w obiektywie Julii Makoszki:Do stajni przyjechało kilkadziesiąt osób. – Tutaj spotykają się wszyscy miłośnicy koni i jeździectwa. Najpierw jedziemy w teren na rozstępowanie, zapoznanie z terenem, śpiewamy sobie. Potem odbywa się gonitwa za lisem. Są trzy polecenia: "łapać lisa", "gonić lisa" i "lis w norze". "Łapać lisa" oznacza, iż łapiemy lisa, "gonić lisa" oznacza, iż się ganiamy, a "lis w norze" oznacza odpoczynek – wyjaśnia Julia Szulganiuk. Dodaje, iż Królewski Hubertus z roku na rok cieszy się coraz większym zainteresowaniem. - Dziś przyjechali do nas ludzie z Ortela, Rossosza, Piszczaca, Janówki, Radzynia Podlaskiego, Paszenek i okolic Białej Podlaskiej. Są członkowie stowarzyszenia "Terra Felix" i Radzyńskiego Stowarzyszenia Kawaleryjskiego im. rtm. Wincentego Zawadzkiego – zaznacza mieszkanka Ortela.Julia Szulganiuk z pasją zarządza rodzinną stajnią. Od 3 lat prowadzi jazdy, a od 2 lat ma konie w pensjonacie, a od roku konie w treningu. w tej chwili mam w stajni 9 swoich koni, w pensjonacie – 8 i w treningu – 7. – Pomysł z Królewskiego Hunertusa wziął się z pasji do koni, a nazwa wydarzenia wzięła się od nazwy naszej miejscowości - wyjaśnia dziewczyna. Centralnym punktem dnia była widowiskowa gonitwa za lisem. Jeźdźcy w galowych strojach rywalizowali o zaszczyt dogonienia "lisa" – jeźdźca z przypiętą lisią kitą. W gonitwie wzięło udział 19 jeźdźców.Zwycięzcą tej ekscytującej pogoni okazał się Dominik Dąbrowski z Bordziłówki w gminie Rossosz, zdobywając tym samym tytuł Króla Polowania. W gonitwie wzięło udział 19 jeźdźców. Fot. Julia Makoszka– Już po raz trzeci biorę udział w Królewskim Hubertusie. Tym razem udało mi się dogonić lisa. Nie było łatwo, ale jechałem na młodym koniu, który nazywa się Tornado. Zabawa była bardzo dobra – mówi Dominik Dąbrowski. Dodaje, iż jest pasjonatem koni i sam też hoduje te piękne zwierzęta. – Mamy ok. 50 sztuk koni, w tym małopolskie i zimnokrwiste. Należymy do Radzyńskiego Stowarzyszenia Kawaleryjskiego im. rtm. Wincentego Zawadzkiego i jeździmy pod barwami 25. Pułku Ułanów Wielkopolskich. Dziś są z nami też inni członkowie stowarzyszenia – podkreśla mężczyzna. Chętni, którzy chcieli obejrzeć bitwę, mogli się przejechać na łąkę 3 bryczkami, które powozili: Andrzej Harasimiuk, Robert Jagiełło i Jarosław Maksimiuk.Po pełnych emocji zmaganiach jeździeckich przyszedł czas na zasłużony odpoczynek i biesiadę. Na zakończenie Hubertusa na wszystkich czekała suto zastawiona uczta, na której królowały swojskie specjały. Goście delektowali się aromatyczną baraniną z kociołka, tradycyjnymi swojskimi pierogami oraz szerokim wyborem lokalnych przysmaków, co stanowiło idealne zwieńczenie dnia w duchu polskiej tradycji jeździeckiej i biesiadnej.CZYTAJ TEŻ: