Wystawa Zygmunta Moryty po raz kolejny pokazała fenomen jego twórczości. W piątkowy wieczór na wernisaż „Trzech to już tłum” w opolskiej GSW zawitały tłumy koneserów sztuki. I było co podziwiać, bo przestrzeń zapełniła się pracami z różnych okresów działalności naszego artysty.
– jeżeli ktoś jest świetnym artystą, trafia do ludzi i ich emocji. Zatrzymuje ich przy sobie i to jest siła sztuki. A te prace są również pełne emocji. Wyróżnia je ponadczasowe przesłanie, które tu możemy odczytać – mówiła dr Joanna Filipczyk, dyrektorka GSW, jedna z kuratorek.
Na opolskiej wystawie było wiele osób, które Zygmunta Morytę pamiętają, znały go, przyjaźniły się z nim. Nie brakowało też młodych koneserów sztuki, którzy twórczość artysty dopiero poznawali.
– Moryto był bacznym obserwatorem ludzi, ale też outsiderem i introwertykiem. Wszystkie jego prace pokazują ludzi, których obserwuje z pewnego dystansu, i z pewną ironią, ale nie ze złośliwością – zaznaczała Joanna Filipczyk.
Kuratorki wystawy przeniosły zbiór prac Moryty – grafik, obrazów i obiektów – z dawnej pracowni artysty do GSW. Uzupełniły ten zestaw o artefakty wypożyczone z lokalnych muzeów.
– Nigdy nie było takiej okazji by jego wszystkie prace z domowej pracowni pokazać na raz. Nam się to właśnie udało. Mamy tu ich około 78 – mówiła Agnieszka Dela-Kropiowska. – Część jest pożyczona z Muzeum Śląska Opolskiego i Muzeum Jeńców Wojennych w Łambinowicach-Opolu, a kilka pochodzi z kolekcji GSW.
Na wernisażu wystawy Zygmunta Moryty obecna była również jego rodzina.
– Sztuka była zawsze w naszym domu. Od dziecka byłem fanem twórczości ojca. Niektóre z jego prac mi się bardzo podobały, pamiętam też takie, które były wykonane tylko dla mnie. Zachowało się kilka grafik, które z nim wykonywałem – opowiadał Mateusz Moryto, syn zmarłego artysty.
Ekspozycja w GSW będzie czynna codziennie do 16 kwietnia, aczkolwiek trzeba pamiętać, iż w czasie Świąt Wielkanocnych terminarz ulegnie pewnej modyfikacji. Wystawie towarzyszyć będzie również projekcja (codziennie, godz. 17) filmu dokumentalnego z udziałem rodziny, przyjaciół, opolan, którzy znali Zygmunta Morytę. W filmie Andrzeja Lewczaka występuje również sam artysta.
Więcej o wyjątkowej wystawie i jej twórcy w czwartkowym wydaniu tygodnika „Opolska”.