
Rozmowa z FILIPEM STRUSKIM, skrzydłowym Muszynianki Sokoła Łańcut
KOSZYKÓWKA. I LIGA
– Brązowe medale na waszych szyjach, ale ta końcówka sezonu to, można śmiało powiedzieć, prawdziwy rollercoaster…
– Tak, troszeczkę czujemy niedosyt, iż nie jesteśmy w tym upragnionym finale. Tak między sobą przed tymi play-offami założyliśmy sobie, iż fajnie by było być w tym finale. Trudno, taki jest sport, były też różne perturbacje po drodze. Teraz jednak cieszymy się z brązowego medalu. Na pewno to taka wisienka na torcie za cały sezon.
– W stolicy Dolnego Śląska wygraliście pięcioma punktami, w drugim meczu pokonaliście WKK 82:71. To zwycięstwo w rywalizacji o brąz nie było jednak takie oczywiste, zwłaszcza patrząc na początek tego spotkania.
– Mogę powiedzieć za siebie, iż szczerze mówiąc, to już odsuwałem trudy tych play-offów. Musiałem „naoliwić zębatkę po zębatce” i powoli wejść do spotkania. Już kolana i Achillesy zaczynają odmawiać posłuszeństwa. Najważniejsze, iż wygraliśmy i mamy medal na szyi. Mam nadzieję, iż się podobało kibicom.

– Po spadku z ekstraklasy zespół został zbudowany od podstaw na nowo. To trzecie miejsce to był pułap waszych możliwości?
– Szczerze powiem co myślę, a myślę, iż byliśmy w stanie wygrać tę ligę. Wydaje mi się, iż gdyby nam zdrowie dopisało, to byśmy byli w finale. To byłaby kolejna seria i kto wie, może byśmy zwyciężyli. Mieliśmy i mamy takie predyspozycje, żeby tę ligę wygrać. No cóż, zdarzyło się tak, iż nie weszliśmy do tego finału. Zamykam jednak już ten temat. Na pewno „sufit” był taki, żeby wygrać tę ligę. Mieliśmy i mamy takie możliwości. Cały czas wierzę w tych chłopaków, bez względu na to czy się spotkamy w przyszłym roku w takim samym lub podobnym składzie, czy nie. Życzę wszystkim jak najlepiej i żebyśmy po prostu mieli w głowach pamiątkę i jakąś tam fajną historię, którą napisaliśmy.
– Wynik na pewno rozbudza apetyty, czy jest zatem szansa, aby w przyszłym sezonie utrzymać większość składu i powalczyć o awans?
– Z mojej strony chyba na razie nie mogę nic mówić. Bardzo polubiłem Łańcut. Co do chłopaków, nie wiem, bo nie mi to oceniać. Ja bym mógł z tymi chłopcami być i w przyszłym sezonie. Myślę, iż naprawdę pokazaliśmy się z super strony. Teraz chwileczkę ochłoniemy, usiądziemy do stołu i wszyscy będą rozmawiać. Dajcie nam się chwileczkę pocieszyć, chociaż i żebyśmy odpoczęli, a później będziemy co do personaliów rozmawiać.

– Pan ma obowiązujący też na przyszły sezon kontrakt, tę tajemnicę można chyba zdradzić?
– Obowiązywać obowiązuje, tylko nie wiem czy mogę zdradzać takie rzeczy. Czy to marketingowo będzie dobrze, ale no tak, zostaję tu też również na przyszły sezon Dla mnie super, cieszę się bardzo i mam nadzieję, iż w kolejnych rozgrywkach zajdziemy jeszcze wyżej.
– Wracając w trakcie sezonu do Muszynianki Sokoła jakie były pan na tamten moment oczekiwania?
– Dla mnie to był zupełnie nowy rozdział, taki „nowy-stary”. Kiedy zaczynałem sezon czułem duży niedosyt w odniesieniu do mojej roli i tego jak to wszystko wyglądało. Zmieniłem otoczenie na zdrowsze i to mi naprawdę posłużyło. Myślę, iż udowodniłem na przestrzeni tych paru miesięcy swoją wartość. Mam nadzieję, iż co poniektórzy mogą sobie w brodę pluć. My jesteśmy szczęśliwi, a ja cieszę się, iż tutaj jestem, bo tutaj naprawdę czuję się bardzo dobrze. Moja żona i dzieci również czują się tu super. o ile więc wszystkim dookoła jest fajnie, to i w życiu poza koszykarskim jest ekstra.
– Co z tego sezonu najbardziej zapamięta Filip Struski?
– Na pewno pierwszy mecz, który zagrałem razem z chłopakami. Od razu były to derby na Podpromiu z Resovią. Było bardzo dużo kibiców, a my odnieśliśmy okazałe zwycięstwo i owiana sławą premia (śmiech). Abstrahując już od tych pieniążków było to super widowisko. Na pewno zapamiętam też awans do play-off. To też buduje całą organizację i drużynę, bo to wtedy jest już zupełnie inne granie. Wtedy tak naprawdę wychodzą umiejętności poszczególnych zawodników, ponieważ pojawia się to zmęczenie powodujące brak koncentracji w wielu momentach. Później to automatyzm i to co potrafisz, to wtedy działa. Wydaje mi się, iż dużo byłoby rzeczy, które mógłbym jeszcze tutaj wymieniać. Za całokształt jestem bardzo zadowolony.
PRZECZYTAJ TEŻ:
Mateusz Kaszowski, koszykarz Muszynianki Sokoła: chcieliśmy zakończyć sezon innym medalem, ale cieszmy się też z tego brązu
