Finał Pucharu Polski już w piątek. Arcyważny mecz dla Legii i Pogoni

5 godzin temu
Zdjęcie: Finał Pucharu Polski w 2024 roku, zdjęcie ilustracyjne, fot. PAP/Leszek Szymański


Piątkowy (2 maja) finał piłkarskiego Pucharu Polski będzie dla obu uczestników bardzo ważny, choć z różnych powodów. Dla Legii to prawdopodobnie ostatnia szansa na uratowanie sezonu, a dla Pogoni – okazja do wywalczenia pierwszego w historii klubu trofeum. Początek na PGE Narodowym o godz. 16.

Środowisko piłkarskie w Polsce ma prawdopodobnie nadzieję, iż przebieg ciekawie zapowiadającego się finału wynagrodzi zupełny brak emocji w półfinałach. Rzadko się bowiem zdarzała tak jednostronna rywalizacja na przedostatnim etapie Pucharu Polski.

Na początku kwietnia piłkarze Legii pokonali na Stadionie Śląskim pierwszoligowy Ruch Chorzów aż 5:0, natomiast Pogoń wygrała na wyjeździe z Puszczą Niepołomice 3:0.

To będzie piękny finał. Gratulacje. Pogoń i Legia, kto faworytem?

– napisał wówczas na platformie X honorowy prezes PZPN, a w przeszłości szef federacji Zbigniew Boniek, który za swojej kadencji przywrócił finałowi tych rozgrywek należne miejsce i prestiż.

Dla obu finalistów stawką piątkowego meczu będzie oczywiście cenne trofeum, ale Legia i Pogoń mają też inne cele.

Warszawska drużyna w ekstraklasie zajmuje piąte miejsce, z niewielkimi szansami na podium, bo w tej chwili traci pięć punktów. Odpadła również z Ligi Konferencji UEFA, po ćwierćfinałowym dwumeczu z Chelsea Londyn, więc Puchar Polski to jedyna szansa na udział w europejskich pucharach, co ma duże znaczenie dla budżetu każdego klubu.

Podopieczni portugalskiego trenera Goncalo Feio do końca sezonu muszą sobie radzić bez Bartosza Kapustki, który doznał kontuzji właśnie w półfinale z Ruchem.

Bez względu jednak na wynik piątkowego meczu, nikt nie pozbawi Legii miana absolutnego rekordzisty Pucharu Polski. Klub z Łazienkowskiej triumfował aż 20 razy, po raz ostatni w 2023 roku, zaś w finale wystąpi już 27. raz.

„Portowcy” w ekstraklasie zajmują czwarte miejsce, ze stratą zaledwie dwóch punktów do trzeciej Jagiellonii Białystok, z którą zagrają jeszcze w ostatniej kolejce. Mają więc wszystko w swoich rękach, a adekwatnie nogach, jeżeli chodzi o ewentualne podium PKO BP Ekstraklasy.

Wielka motywacja szczecińskiej drużyny przed finałem wynika jednak z czegoś innego. Pogoń nie ma w klubowej gablocie… żadnego cennego trofeum w seniorskim futbolu. Dwa razy była wicemistrzem kraju, a w finale PP wystąpiła już czterokrotnie, za każdym razem bez powodzenia. Ma już za sobą także przegrany po dogrywce finał z Legią (0:1), a działo się to w 1981 roku w Kaliszu.

W piątek stanie przed szansą rehabilitacji za ubiegłoroczną porażkę w finale 1:2 po dogrywce z pierwszoligową Wisłą Kraków, co było wielką niespodzianką. Tym bardziej biorąc pod uwagę przebieg tamtego meczu – faworyt stracił gola na 1:1 w dziewiątej minucie doliczonego czasu, gdy kibice już powoli szykowali się do świętowania.

Zagrałem bardzo słaby mecz. Byłem przekonany, iż zwłaszcza na tym stadionie poniesie mnie energia, a na boisku nie byłem sobą. Nie zapomnę tego meczu do końca życia, bo bardzo chcieliśmy zdobyć dla kibiców, dla siebie, dla Pogoni pierwsze trofeum

– mówił po porażce z Wisłą czołowy piłkarz „Portowców” Kamil Grosicki.

W obecnej edycji PP zrobił bardzo wiele, żeby znów stanąć przed szansą zdobycia trofeum.

Czekałem na ten dzień przez ostatnie miesiące. Bardzo mnie boli porażka sprzed roku. Cieszę się, iż znów wywalczyliśmy awans. Jesteśmy w finale, ale chcemy więcej

– podkreślił 94-krotny reprezentant Polski po zwycięstwie nad Puszczą.

Popularny „Grosik” chciał grać w finale właśnie z Legią.

Tym razem faworyta nie będzie – nie tylko z racji sąsiednich pozycji obu zespołów w ligowej tabeli. Z ich trzech ostatnich meczów w ekstraklasie dwa zakończyły się remisami (oba w Warszawie), a jedno zwycięstwem szczecińskiej ekipy 1:0 – 20 września 2024 roku u siebie.

Przed meczem tradycyjnie zostanie odegrany hymn państwowy, a po zakończeniu nastąpi dekoracja. W przeszłości nagrody wręczano na trybunie honorowej, ale od kilku lat ceremonia odbywa się na płycie boiska.

PZPN już 10 kwietnia poinformował, iż wszystkie bilety na finał Pucharu Polski zostały wyprzedane.

Otwarta sprzedaż biletów rozpoczęła się 10 kwietnia w godzinach porannych. Zainteresowanie wielokrotnie przewyższało całkowitą pojemność obiektu. w tej chwili bilety na to spotkanie zostały wyprzedane

– przekazano wówczas w komunikacie.

Błyskawicznie rozeszły się również te z puli przeznaczonej dla obu klubów. Na przykład kibice w Szczecinie stali całą noc w kolejce po ostatnie wejściówki na finał.

Sędzią głównym spotkania będzie jeden z czołowych arbitrów świata Szymon Marciniak.

O nominacji na ten wyjątkowy mecz decyduje aktualna forma arbitra oraz całokształt pracy w trwającym sezonie. Szymon występami zarówno na arenie międzynarodowej, jak i na polskich boiskach pokazuje, iż jest w bardzo wysokiej dyspozycji. Na potwierdzenie tego otrzymał niedawno nominację na klubowe mistrzostwa świata

– powiedział przewodniczący Kolegium Sędziów Tomasz Mikulski.

Jak przypomniał PZPN, 44-letni arbiter z Płocka już trzy razy prowadził mecz o to trofeum – w 2013, 2016 i 2022 roku.

W piątek na liniach pomogą mu Adam Kupsik i Bartosz Heinig. Arbitrem technicznym będzie Wojciech Myć, a obsługą VAR zajmą się Piotr Lasyk i Marcin Borkowski.

Pula nagród w rozgrywkach o Puchar Polski wynosi 10 milionów złotych, z czego połowa przypadnie zwycięzcy.

Czytaj także:

SPORT

Marciniak sędzią finału Pucharu Polski w Warszawie

28 kwietnia 2025

Szymon Marciniak będzie sędzią głównym finału Pucharu Polski, który w piątek (2 maja) odbędzie się w Warszawie - poinformował Polski Związek Piłki Nożnej. O trofeum na PGE Narodowym zagrają...

Czytaj więcejDetails
Idź do oryginalnego materiału