Gdy nikt nie wierzył – oni pracowali

podhaleregion.pl 8 godzin temu

Minęło kilka dni, ale emocje wciąż buzują. Bo to, co wydarzyło się na boisku w Lubinie, to coś więcej niż awans. To historia o wierze, uporze, zespole i… cudzie, który wydarzył się na naszych oczach.

Podhale Nowy Targ w 2. lidze – Brzmi dumnie. Brzmi nieprawdopodobnie. I jeszcze niedawno – dla wielu – brzmiało jak żart. Rok temu o tej porze świętowaliśmy utrzymanie się w 3. lidze – uznawane wtedy za sukces po katastrofalnej jesieni. Drużyna bez pomysłu, bez formy, z której wielu fachowców – tak, tych samych, którzy dziś biją brawo – się śmiało i przewidywało spadek. Podhale miało zgasnąć.

Ale nie zgasło. Zapaliło się na nowo. I rozbłysło pełnym blaskiem.

Rok pracy – twardej, uczciwej, konsekwentnej. Rok mozolnego budowania zespołu, który miał więcej serca niż budżetu. Rok, który zakończył się tym, co wydawało się niemożliwe – awansem na szczebel centralny. Sukcesem, który stał się największym osiągnięciem w historii podhalańskiej piłki nożnej.

Widziałem to z bliska. I wiem jedno – ten awans nie spadł z nieba.

To efekt pracy nie tylko zawodników i sztabu szkoleniowego, ale i ludzi z cienia. Michał Rubiś – prezes, który przyjął na siebie najwięcej. Gdy lał się hejt, milczał. Gdy pojawiały się wątpliwości, trzymał kurs. Wierzył, iż można – zanim uwierzył ktokolwiek inny.

Na czele zespołu stanął Tomasz Kuźma – trener nowej generacji. Wymagający, ale ludzki. Chłodny w analizie, ale gorący sercem. Potrafił wykrzesać z zawodników coś więcej niż tylko grę – potrafił obudzić w nich pasję, odpowiedzialność i dumę.

U jego boku – na różnych etapach – stali ludzie, bez których ten sukces nie miałby szans. Kacper Grzesik, który współtworzył fundamenty tej drużynym nim ze względu na sprawy rodzinne musiał odejść. Jego miejsce zajęli Grzegorz Hajnos i Paweł Batkiewicz – lokalni, zaangażowani, z sercem dla klubu i szacunkiem zawodników. Cichym generałem zaplecza był Tomasz Rogala – trener bramkarzy, ale też doświadczony przewodnik w momentach trudnych, gdy trzeba było mądrej rady, a nie głośnych słów. Obok niego fizjoterapeuta Marek Szerwczyk – opoka tej szatni, człowiek, który nie tylko leczył kontuzje, ale często podnosił morale. I Szymon Ziębla – architekt fizycznej formy tej drużyny. To jego praca sprawiła, iż w barażach piłkarze wyglądali świeżo i byli gotowi na najtrudniejsze próby.

A zawodnicy? Oni byli jak fala – ruszyli jesienią z pełnym impetem i nie dali się zatrzymać choćby wtedy, gdy wiosną przyszły trudniejsze momenty. Byli drużyną. Nie zlepkiem jednostek. Kolektywem z jednym sercem. To była drużyna złożona z ludzi, którzy uwierzyli sobie nawzajem.

Finałowe baraże pokazały coś jeszcze. Że piłka na Podhalu żyje. Że kibice chcą, potrafią i będą wspierać. Że stadion w Nowym Targu potrafi tętnić życiem i emocjami. Obalono mit, iż „u nas to się nie da”. Da się. Trzeba tylko dać ludziom powód do wiary.

To moment, w którym całe piłkarskie Podhale zrozumiało, iż może – i iż warto być razem. Finałowe baraże w Nowym Targu obaliły mit, iż „tu się piłką nikt nie interesuje”. Obchodzi – i to jak!

I to właśnie może być największy kapitał tego awansu. Bo zintegrowane środowisko to coś więcej niż doping. To siła, która może pociągnąć lokalne kluby, akademie, trenerów i sponsorów. Ten sukces ma szansę być kołem zamachowym dla całej piłki pod Tatrami – jeżeli tylko mądrze to wykorzystamy.

Wiadomo – lekko nie będzie. 2. liga to ocean, który pochłonął już wielu. Ale Podhale nie musi być gościem na tym poziomie. Ma ludzi, ma fundamenty, ma społeczność. Teraz potrzeba jeszcze rozsądku, wsparcia i wspólnej wizji.

Dziś Nowy Targ świętuje. I ma pełne prawo.

Bo właśnie napisał najpiękniejszy rozdział swojej piłkarskiej historii.

I coś mi mówi, iż to dopiero początek.

Maciej Zubek

Idź do oryginalnego materiału