Katowiczanie po pierwszej tercji przegrywali z GKS-em Tychy 0:4. Potem jednak wzięli się do pracy i po pełnym emocji spotkaniu ulegli ostatecznie 3:4.
Dzisiejsze spotkanie nie mogło się zacząć dla GieKSy gorzej, bo już po niecałych 3 minutach tyszanie prowadzili dwoma bramkami po trafieniach Łyszczarczyka i Bizackiego. W 10 min. po szybkiej kontrze gości, zakończonej golem Alanena, trener Jacek Płachta zdecydował się na zmianę bramkarza. John Murray zjechał do boksu, a jego miejsce między słupkami zajął Michał Kieler. Od tego momentu katowiczanie zaczęli grać lepiej, a w ostatnich minutach udało im się choćby stworzyć kilka groźnych okazji. Lewartowski wciąż jednak pozostawał niepokonany, a do tego w końcówce po kolejnej szybkiej akcji tyszan krążek odbity przez Kielera do własnej bramki skierował Runesson. Po pierwszej tercji było więc 0:4 i tylko najwięksi optymiści mogli liczyć jeszcze na emocje w tym pojedynku.
W drugiej odsłonie obraz gry zupełnie się zmienił. Tym razem to katowiczanie przeważali i szukali okazji do zmniejszenia dystansu do rywali. W 23 min. sędziowie na ławkę kar odesłali Norberga. Katowiccy defensorzy spisali się jednak bez zarzutu, a do tego blisko gola po szybkim kontrataku był Fraszko, który przegrał pojedynek sam na sam z Lewartowskim. Po powrocie na lód Szweda dominacja GieKSy nie ulegała żadnych wątpliwości. W 29 min. karą mniejszą ukarany został Pociecha i kiedy wracał już na lód pięknym strzałem z prawego bulika krążek w siatce umieścił Maciaś. Ten gol dodał gospodarzom skrzydeł, a ich duża przewaga przyniosła rezultaty w 36 i 37 min., kiedy golkipera gości zaskoczyli kolejno Anderson i Dupuy. W ostatnich sekundach GieKSa przeprowadziła następną groźną akcję i krążek znów wylądował w tyskiej bramce. Niestety po wideo weryfikacji okazało się, iż gol padł już po końcowej syrenie i po dwóch tercjach podopieczni trenera Jacka Płachty wciąż przegrali, ale już tylko 3:4.
Na samym początku trzeciej odsłony karę meczu otrzymał Englund i gospodarze aż przez pięć minut musieli grać w osłabieniu. GieKSa broniła się z wielkim poświęceniem i nie dała rywalom zbyt wielu okazji do gola, a do tego znów z szybką kontrą urwał się Fraszko, ponownie jednak przegrywając pojedynek z Lewartowskim. Kiedy składy obu drużyn się wyrównały kibice zobaczyli zacięty bój o każdy krążek i wiele interesujących okazji z obu stron. Żadnej z ekip nie udało się już jednak zaskoczyć rywala i ostatecznie katowiczanie przegrali z GKS-em Tychy 3:4.
GKS Katowice – GKS Tychy 3:4 (0:4, 3:0, 0:0)
Bramki: Maciaś, Anderson, Dupuy – Łyszczarczyk, BIzacki, Alanen, Gościński
GKS Katowice: Murray, Kieler – Englund, Runesson, Wronka, Pasiut, Fraszko – Norberg, Verveda, Dupuy, Sokay, Mroczkowski – Koponen, Varttinen, Magee, Anderson, Kallionkieli – Maciaś, Hofman Ja., Michalski, Smal, Bepierszcz.
GKS Tychy: Lewartowski, Fucik – Viinikainen, Kakkonen, Kucharski, Monto, Jeziorski – Kaskinen, Bizacki, Łyszczarczyk, Komorski, Heljanko – Ciura, Pociecha, Viitanen, Turkin, Paś – Bryk, Krzyżek, Larionovs, Alanen, Gościński.