W czwartym spotkaniu wielkiego finału GieKSa ulega w Satelicie GKS-owi Tychy 1:3. W serii do czterech zwycięstw katowiczanie przegrywają także 1:3 i mają już niewielkie szanse na zdobycie tytułu mistrza Polski.
Po pierwszych trzech spotkaniach serii finałowej GieKSa przegrywała z Tychami 1:2. W ostatnim meczu to jednak katowiczanie okazali się lepsi i przy zwycięstwie dzisiaj walka o złoty medal mistrzostw Polski zaczęłaby się od nowa. Pierwszą groźną akcję w 4 min. przeprowadzili gospodarze. Fucik wypluł krążek po uderzeniu Varttinena, dopadł do niego Wronka, ale z jego dobitką reprezentacyjny bramkarz także sobie poradził. W tej samej sytuacji sędziowie odgwizdali przewinienie Pociechy, ale hokeistom GieKSy nie udało się wykorzystać dwuminutowej gry w przewadze. W 7 min. na indywidualną akcję zdecydował się Kallionkieli, ale nie udało mu się ostatecznie oddać strzału. W 16 min. dali o sobie znać tyszanie, Murray jednak obronił strzały Monto i Lehtonena. W odpowiedzi w sytuacji sam na sam z Fucikiem znalazł się Mroczkowski, ale także bez powodzenia. W końcówce tercji karę otrzymał Koponen, ale do ostatniej syreny gościom nie udało się stworzyć żadnej groźnej okazji.
Drugą odsłonę katowiczanie rozpoczęli w osłabieniu, ale przez całe 61 sekund nie dali rywalom choćby oddać strzału. Później jednak tyszanie przez cały czas atakowali, a na dodatek zawodnicy GieKSy uciekali się do faulów. Przy karze dla Mroczkowskiego udało im się jeszcze obronić, ale przy kolejnej, dla Englunda, przyjezdni po trafieniu Allena w 31 min. wyszli na prowadzenie. Minutę później podopieczni trenera Jacka Płachty ponownie grali z jednym zawodnikiem mniej, po przewinieniu Norberga. Tym razem po około 30 sekundach składy się wyrównały, bo sędziowie odgwizdali karę Jeziorskiego. kilka później dołączył do niego Łyszczarczyk, ale GieKSa nie potrafiła zdobyć wyrównującej bramki. Zamiast tego w 36 min. mocnym strzałem z okolic bulika popisał się Paś i powiększył przewagę gości. W końcówce GieKSa miała jeszcze okazje do zdobycia kontaktowego gola, kiedy na ławce kar przesiadywał Allen, ale guma nie chciała wpaść do siatki i po dwóch tercjach było dwubramkowe prowadzenie tyszan.
Od początku trzeciej odsłony niesieni fanatycznym dopingiem gospodarze rzucili się do odrabiania strat i w 44 min. Englund wykorzystał grę w przewadze i Fucik musiał wyciągać krążek z siatki. Kilkadziesiąt sekund później sam na bramkę tyszan pomknął Dupuy, który został sfaulowany i sędziowie podyktowali rzut karny. Do jego wykonania podjechał sam poszkodowany, ale niestety golkiper Tychów okazał się lepszy. W 46 min. podwójną karę mniejszą otrzymał Łyszczarczyk, ale tej szansy także nie udało się wykorzystać. W międzyczasie sędziowie podyktowali kolejny rzut karny, ale tym razem Fucik poradził sobie z Andersonem. Po powrocie do pełnych składów w wyśmienitej sytuacji na trzeciego gola dla przyjezdnych znalazł się Łyszczarczyk, ale guma jedynie zatańczyła na linii bramkowej. Do końca spotkania GieKSa próbowała odwrócić losy pojedynku, ale pomimo tego, iż ponownie grała w przewadze, a w końcówce wycofała bramkarza, nie potrafiła już znaleźć sposobu na świetnie dysponowanego Fucika. Zamiast tego na minutę przed końcem Komorski trafił do pustej bramki i przypieczętował zwycięstwo swojej drużyny. W rywalizacji do czterech zwycięstw katowiczanie przegrywają już 1:3 i mają niewielkie szanse na zdobycie tytułu mistrzowskiego.
GKS Katowice – GKS Tychy 1:2 (0:0, 0:2, 1:0)
Bramki: Englund – Allen, Paś
GKS Katowice: Murray, Kieler – Englund, Runesson, Wronka, Pasiut, Magee – Norberg, Verveda, Dupuy, Sokay, Mroczkowski – Koponen, Varttinen, Bepierszcz, Anderson, Kallionkieli – Maciaś, Smal, Michalski, Salituro, Hofman Jo. Trener: Jacek Płachta
GKS Tychy: Fucik, Chabior – Allen, Bryk, Łyszczarczyk, Komorski, Heljanko – Viinikainen, Kakkonen, Lehtonen, Monto, Jeziorski – Ciura, Kaskinen, Paś, Alanen, Viitanen – Pociecha, Ubowski, Larionovs, Turkin, Gościński. Trener: Pekka Tirkkonen