Gollob z Protasiewiczem o złoto. Takie były finały IMP w Bydgoszczy

2 miesięcy temu

Już w sobotę w Bydgoszczy odbędzie się drugi z tegorocznych finałów Indywidualnych Mistrzostw Polski. Zmagania tej rangi wrócą na tor przy Sportowej po 21 latach.

Historia turniejów o Indywidualne Mistrzostwo Polski rozgrywanych w Bydgoszczy jest bardzo długa. Aby znaleźć pierwszy, trzeba cofnąć się aż do 1935 roku, gdy rywalizowano jeszcze z podziałem na klasy.

W latach 40. i 50. rywalizacja o miano najlepszego polskiego żużlowca odbywała się podobnie jak teraz w formie cyklu. Jednodniowy finał odbył się przy Sportowej w 1972 roku. Triumfował wówczas Zenon Plech, zdobywając jeden ze swoich pięciu tytułów.

W pogoni za rekordem Plecha

Plech był przez wiele lat rekordzistą pod względem liczby tytułów indywidualnego mistrza Polski. W latach 90. przed szansą pobicia jego wyniku stanął Tomasz Gollob, który w latach 1992 – 1995 zdobył 4 tytuły z rzędu (w 1993 w Bydgoszczy). W kolejnych trzech latach nie udawało mu się jednak stanąć na najwyższym stopniu podium. Tak było między innymi w okresie 1998. Wówczas w Bydgoszczy wygrał Gollob, ale Jacek, wyprzedzając o punkt swojego brata. Dla Polonii tamten podwójny triumf braci był pierwszym w historii dubletem w rywalizacji o IMP.

W 1999 roku finał po raz drugi z rzędu odbywał się w Bydgoszczy. Polonia ponownie miała dużą szansę na dublet. Co prawda Jacek Gollob jeździł już w Pile, ale w gronie faworytów upatrywano też Piotra Protasiewicza.

Tomasz Gollob świetnie spisywał się wówczas w cyklu Grand Prix, więc przed finałem IMP pytany był, czy przełamie trzyletnią niemoc. – To specyficzne zawody. Każdy chce wygrywać i łatwo pogubić punkty. Jadę na swoim torze i oczywiście chcę wygrać, ale jeżeli się nie uda, to nic wielkiego się nie stanie. Taki jest sport – mówił Gollob w wywiadzie telewizyjnym przed startem zawodów. Lider Jutrzenki Polonii Bydgoszcz narzekał w tamtym sezonie na dużą liczbę startów i wprost przyznawał, iż jest zmęczony. Noc przed finałem IMP spędził pracując przy sprzęcie. Zeszło mu do 5 nad ranem.

W studiu telewizyjnym ekspertem był Zenon Plech. Późniejszy trener Polonii przewidywał, iż Gollob wygra i zrówna się z nim w liczbie tytułów. I rzeczywiście 28-letni wówczas faworyt zawodów zaczął turniej od zwycięstwa, podobnie jak jego brat Jacek. Wygrał też Jacek Krzyżaniak (wówczas reprezentujący barwy klubu z Wrocławia), który pokonał Protasiewicza.

Kontrowersje

Tor przygotowany na tamte zawody nie sprzyjał ściganiu. Dlatego, gdy w piątym biegu dnia Gollob słabo wyszedł spod taśmy, bardzo trudno było mu przedrzeć się na punktowane pozycje. Walczył o trzecie miejsce z młodym Damianem Balińskim i upadł na tor. Sędzia jednak dość niespodziewanie postanowił wykluczyć wychowanka Unii Leszno, który jego zdaniem zmienił tor jazdy i sprawił, iż Gollob w niego uderzył. – Wydaje mi się, iż sędzia powinien mieć okulary – mówił wyraźnie zawiedziony Baliński.

Była to pierwsza, ale nie ostatnia kontrowersyjna decyzja arbitra. Gollob miał się o tym dopiero przekonać. Najpierw jednak zdobył trzy punkty w powtórce wyścigu.

Sześcioma punktami po dwóch seriach mogli pochwalić ci tylko bracia Gollobowie. – Tor jest ciężki, ale dla mnie to dobrze. Jak czegoś nie spalę, to wygram – zapowiadał Jacek, ale po chwili dodał, iż jeszcze trzy biegi, więc czeka go dużo pracy.

W kolejnych wyścigach starszy z braci nie był już jednak tak skuteczny. W trzeciej serii nie tylko przegrał z Protasiewiczem, ale po słabym starcie długo jechał ostatni. Ostatecznie musiał zadowolić się jednym punktem. Za to Tomek wygrał po raz trzeci.

Dwa biegi dodatkowe

Po 12 biegach prowadził Tomasz Gollob z 9 punktami, a drugi był Protasiewicz z 8. Piętnasty wyścig mógł więc zadecydować o tytule. Protasiewicz z Gollobem ustawili się pod taśmą. Lepiej wystartował wychowanek Falubazu i to on na mecie cieszył się z trzech punktów. Tym samym dwóch zawodników Polonii miało po 11 oczek i zapowiadał się kolejny dublet dla klubu z Bydgoszczy. Pozostawało pytanie, do kogo trafi złoty medal.

W piątej serii żaden z dwójki liderów się nie pomylił. Obaj wygrali, kończąc fazę zasadniczą z 14 punktami. Potrzebny był więc wyścig dodatkowy o złoto. Zanim jednak do niego doszło, trzeba było rozstrzygnąć rywalizację o brąz. W cieniu pojedynku Tomasza Golloba z Protasiewiczem po 11 punktów uzbierali bowiem Krzyżaniak i Jacek Gollob.

Władysław Gollob, który tego dnia przemieszczał się z boksu do boksu, pomagając obu synom, po pierwszym z wyścigów dodatkowych nie mógł być zadowolony, bo Jacek przegrał z Krzyżaniakiem. Kiedy jednak zobaczył, iż tuż przed startem ostatniego wyścigu Piotr Protasiewicz nerwowo zmienia motocykl, mógł stwierdzić, iż szanse młodszego syna na zwycięstwo rosną. Kilkadziesiąt sekund później optymizm musiał być jeszcze większy, bo Tomek lepiej ruszył spod taśmy. Na drugim łuku Protasiewicz zdołał jednak odbić prowadzenie. Gollob od razu skontrował, wrócił na prowadzenie i… uderzył w przednie koło Protasiewicza, doprowadzając do jego upadku. Takie przynajmniej było zdanie sędziego, który gwałtownie zdecydował o wykluczeniu Golloba.

Co się odwlecze…

– Nie było w tym nic z aktorstwa – mówił później Protasiewicz. Gollob nie zgadzał się jednak z decyzją sędziego. Gdy nowy mistrz Polski tonął w objęciach i gratulacjach, Gollob zatrzymał się pod wieżyczką sędziowską i protestował.

Finał IMP w 1999 roku do dziś można uznać za jeden z najbardziej dramatycznych w historii. Dla Protasiewicza był to jedyny tytuł indywidualnego mistrza Polski w karierze. Miesiąc później obaj zawodnicy ponownie przystąpili do turnieju indywidualnego jako faworyci. Ale to był ten feralny Złoty Kask, którego nikomu nie trzeba przypominać. Wtedy we Wrocławiu Gollob stracił szansę na tytuł mistrza świata, a Polonia na obronę tytułu w lidze.

Na złoto w Grand Prix Gollob musiał zaczekać jeszcze 11 lat. Rekord Plecha wyrównał dużo szybciej, bo w 2001 roku. Wówczas finał ponownie zawitał do Bydgoszczy, ale tym razem na Tomka nie było mocnych. Rok później dołożył szósty tytuł, a potem jeszcze siódmy i ósmy, zostając absolutnym rekordzistą.

Ostatniego do tej pory finału IMP w Bydgoszczy Gollob akurat nie wygrał. W 2003 roku lepszy okazał się Rune Holta, a Tomek był drugi. Szóste miejsce zajął wtedy obecny menadżer ABRAMCZYK Polonii Tomasz Bajerski, a piąty był Jarosław Hampel, którego w sobotę – po 21 latach – ponownie zobaczymy na Sportowej.

Idź do oryginalnego materiału