Górnik Zabrze nie zdołał wrócić na zwycięską ścieżkę w meczu z Cracovią, ponosząc trzecią porażkę tej wiosny. Drużyna z Roosevelta długimi fragmentami nie potrafili zagrozić bramce rywala, tracąc bramkę w kuriozalnych okolicznościach. Była to trzecia z rzędu porażka Trójkolorowych z Pasami.
Oba zespoły bez fajerwerków rozpoczęły ligowe zmagania w 2025 roku, inkasując po cztery punkty. Górnik poruszał się dotychczas niczym ciężki pociąg z węglem, notując zwycięstwo, remis i dwie porażki. Cracovia weszła w rozgrywki z gracją równą lajkonikowi hasającemu po Rynku Głównym – cztery razy remisując. Zarówno w Zabrzu, jak i w Krakowie apetyty przed startem rundy były znacznie większe i piątkowy pojedynek był starciem z kategorii tych o sześć punktów. Pasy były szóste, Trójkolorowi siódmi, a różnica wynosiła zaledwie jedno „oczko”.
Do meczu z drużyną z grodu Kraka podopieczni Jana Urbana przystąpili solidnie wzmocnieni kadrowo względem meczu w Częstochowie. Do wyjściowej jedenastki wrócili Erik Janża, Lukas Podolski i Luka Zahović. Zmiana zaszła także między słupkami zabrzańskiej bramki. Miejsce Michała Szromnika zajął Filip Majchrowicz, dla którego był to debiut w trójkolorowych barwach na boiskach PKO BP Ekstraklasy. Wcześniej zagrał tylko w meczu Pucharu Polski z Radomiakiem, zakończonym porażką po dogrywce 0:1.
W pierwszej odsłonie piątkowych zawodów nie doczekaliśmy się bramek. Inicjatywę miał Górnik, który wyraźnie przeważał, a momentami miażdżył Cracovię pod względem posiadania piłki (70-30 proc.), ale nie przekładało się to na realne zagrożenie pod bramką Sebastiana Madejskiego.
Podobać w grze zabrzan mogły się momenty. W końcówce pierwszego kwadransa gry błyskotliwą akcją na prawym skrzydle popisał się Taofeek Ismaheel, który efektownym zwodem minął rywala i wypuścił sobie piłkę, ściął w pole karne i oddał strzał, ale jego uderzenie zostało zblokowane. Chwilę później z piłką w „16” gości znalazł się Yosuke Furukawa, ale nie umiał znaleźć drogi do bramki. W międzyczasie pierwszą okazję do interwencji miał Majchrowicz, który skutecznie piąstkował piłkę po rzucie wolnym Pasów z lewej strony pola karnego.
Najbliżej szczęścia przed przerwą był Patrik Hellebrand, który na trzy minuty przed przerwą świetnie przymierzył z okolic linii pola karnego, a piłka o włos minęła lewy słupek bramki Cracovii. W przerwie dominował jednak niedosyt, bo dwie ekipy środka tabeli nie zgotowały kibicom interesującego widowiska.
W pierwszych minutach gry po zmianie stron pod względem stwarzanych sytuacji podbramkowych było nieco lepiej. Najpierw przed szansą na otwarcie wyniku stanął Mikkel Maigaard, ale posłał piłkę nad poprzeczką. W odpowiedzi blisko szczęścia był Zahović, który po zgraniu piłki przez Sarapatę, ale po strzale Słoweńca piłka zatrzymała się na słupku…
Chwilę później ta sytuacja się zemściła. Po szybkiej, koronkowej akcji Cracovii strzał na bramkę Górnika oddał Benjamin Kallman, a próbujący interweniować Rafał Janicki skierował piłkę do własnej bramki. Po minucie mogło być już 0:2, ale strzał Maigaarda został zablokowany i piłka zatrzymała się na bocznej siatce.
W reakcji na boiskowe wydarzenia trener Urban posłał na boisko Sondre Lisetha i Ousmane Sow’a. Nie zmieniło to jednak obrazu boiskowych wydarzeń. Górnik w dalszym ciągu próbował atakować. Próbował, bo im bliżej było bramki Cracovii, tym wyglądało to gorzej. Najlepiej o naszej indolencji pod bramką rywala świadczy fakt, iż pierwsze celne uderzenie naszej drużyny oglądaliśmy w 70. minucie gry, kiedy z pola karnego przymierzył Podolski. Piłkę odbił Madejski, a godny uwagi był fakt, iż piłka po strzale piłkarza Górnika trafiła w światło bramki po raz pierwszy od ponad 160 minut gry – w zeszłym tygodniu w Częstochowie ta sztuka nam się nie udała.
„Poldi” na boiskowych partnerów wkurzał się do tego stopnia, iż na kwadrans przed końcem meczu próbował strzelić bramkę… Furukawą, mocno kopiąc piłkę w kierunku stojącego tuż przed bramką Japończyka, od którego futbolówka się odbiła i wpadła wprost w ręce bramkarza Cracovii. Mistrz świata próbował zresztą sam przejąć stery z przodu, coraz częściej goszcząc w polu karnym, ale wtedy nie miał kto posłać dobrego dogrania pod bramkę.
W 81. minucie gry mecz mógł zamknąć Maigaard, ale jego soczyste uderzenie z dystansu nieznacznie minęło okienko bramki Górnika. W odpowiedzi cztery minuty później na bramkę krakowian uderzał Sow, a Madejski odbił piłkę przed siebie, jednak gwałtownie naprawił swój błąd.
Górnik Zabrze – Cracovia 0:1 (0:0)
0:1 – Janicki (sam) 58’
Górnik Zabrze: Majchrowicz – Szala (87 Kmet), Szcześniak, Janicki, Janża [c], Ismaheel (87’ Buksa), Sarapata (64’ Liseth), Hellebrand, Furukawa (78’ Ambros), Podolski, Zahović (64’ Sow).
Cracovia: Madejski – Jurgas [c], Henriksson, Hoskonen, Janasik, Maigaard, Bzdyl (73’ Sokołowski), Biedrzycki (81’ Olafsson), Hasić (81’ Al.-Ammari), Van Buren, Kallman
Żółte kartki: Sarapata, Szala (Górnik) – Maigarad (Cracovia)
Sędzia: Karol Arys.
Widzów: 12 472.