Grając w Chicago czujemy się jak w domu!

5 godzin temu

W dniach 25–29 czerwca 2025 roku pod NOW Arena w Hoffman Estates ustawiały się kolejki kibiców z biało-czerwonymi flagami, piłkami i szalikami. Gdyby ktoś nie znał topografii, mógłby pomyśleć, iż to środek Warszawy – a nie przedmieścia amerykańskiej metropolii. Polscy siatkarze przyjechali do USA na kolejną rundę Ligi Narodów, a Polonia odpowiedziała jednym głosem: jesteśmy z Wami!

Polska reprezentacja siatkarzy po raz kolejny udowodniła swoją klasę, rozgrywając serię imponujących meczów w ramach Ligi Narodów 2025. Tym razem miejscem zmagań była NOW Arena w Hoffman Estates pod Chicago, gdzie w dniach 25–29 czerwca biało-czerwoni zmierzyli się z czołowymi drużynami świata – Włochami, Kanadą, USA i Brazylią. Od pierwszego gwizdka meczowego było jasne, iż Polonia nie zawiedzie. Trybuny NOW Arena wypełniły się tysiącami kibiców z biało-czerwonymi flagami, koszulkami reprezentacji i ogromnym entuzjazmem. Doping nie ustawał ani na moment, a gromkie „Polska, Polska!” niosło się echem po całej hali, tworząc atmosferę niczym na krajowym stadionie. Reprezentanci Polski pokazali znakomitą formę. W spotkaniu otwierającym turniej pokonali Włochów, a następnie zwyciężyli z Kanadą. Szczególnym wydarzeniem był sobotni mecz przeciwko Stanom Zjednoczonym – nasi siatkarze zagrali koncertowo, wygrywając 3:0. Było to widowisko na najwyższym poziomie, które pozostanie w pamięci kibiców na długo. W niedzielę, w ostatnim meczu turnieju, Polacy zmierzyli się z Brazylią, której wyższość musieli uznać, ale i tak kończąc swój występ w Chicago w świetnym stylu.

Moc kibiców

Na trybunach pojawili się wszyscy – od dzieci w koszulkach z nazwiskami zawodników, przez emerytów z sektorówek, po całe rodziny, które przyszły nie tylko kibicować, ale i świętować obecność polskiej reprezentacji. I nie było to niezauważone.

„Niesamowite uczucie grać tak daleko od domu i czuć się tak, jakbyśmy byli w Spale. Wszędzie biało-czerwone barwy, polskie piosenki, znajome twarze. To buduje” – mówił kapitan reprezentacji, Aleksander Śliwka, po meczu otwarcia z Włochami.

Choć turniej rozpoczął się od porażki z aktualnymi mistrzami Europy, to w kolejnych meczach Polacy pokazali swoją siłę. Zwycięstwo nad Kanadą rozgrzało kibiców, ale prawdziwy ogień przyszedł w sobotni wieczór, kiedy biało-czerwoni rozbili reprezentację USA 3:0. Emocje? Siatkarskie fajerwerki. Oficjalne kanały Ligi Narodów nazwały to, co działo się w hali, po imieniu:

„INCREDIBLE ATMOSPHERE IN CHICAGO – Poland leading 2 sets to none over USA.”
I trudno się z tym nie zgodzić – w hali nie było słychać własnych myśli, a każdy punkt wywoływał erupcję radości. Fani przynieśli transparenty, śpiewali hymn, a po meczu długo nie chcieli opuścić trybun.

„Taka atmosfera to nie tylko przyjemność, ale i ogromna odpowiedzialność. Dla takich ludzi warto zostawić serce na boisku” – dodał po meczu z Amerykanami środkowy Mateusz Poręba.

Podobnego zdania był Bartosz Gomułka, który przyznał, iż choć mecz z Brazylią nie poszedł po ich myśli, to energia z trybun niosła zespół przez całe spotkanie:
„Zabrakło nam trochę spokoju, ale kibice byli z nami do samego końca. To coś niesamowitego.”

„Grając w Chicago czujemy się jak w domu. Polonia to jedna z najlepszych publiczności na świecie” – nie krył podziwu selekcjoner Nikola Grbić, w wywiadzie udzielonym radiu Polski FM.

Niektórzy zawodnicy mówili wprost, iż obecność Polonii na meczach była… kluczowa.
„Gdy tylko pojawiliśmy się na hali, wiedzieliśmy, iż to będzie nasz mecz. Ta energia, ta duma w oczach ludzi – to niesamowite” – opowiadał jeden z członków sztabu technicznego.

Siatkówka, która łączy pokolenia

Polonia udowodniła, iż jest kibicem światowego formatu. W Chicago nie tylko kibicowano – tu tworzono widowisko. I choć do wygrania całego turnieju jeszcze daleka droga, jedno jest pewne: ta wizyta w USA zostanie w sercach zawodników na długo.

„Hoffman Estates na chwilę zamieniło się w Warszawę, Gdańsk i Katowice jednocześnie. Dzięki Wam czuliśmy się, jakbyśmy grali u siebie” – podsumował trener Grbić.

I trudno o piękniejsze podziękowanie niż uśmiechy kibiców – z szalikami w dłoni i głosami zdartymi od śpiewu. Bo tu, w Chicago, siatkówka była nie tylko grą. Była dumą.

Zdj. Paweł Nocon, Bodek Kwasny, Magdalena Stefanowicz

Idź do oryginalnego materiału