
Z danych resortu zdrowia wynika, iż do 2034 r. liczba lekarzy wzrośnie z ponad 143 tys. (w 2023 r.) do 182 tys. Z roku na rok liczby te rosną (więcej uczelni kształci medyków), co pozwala przyjąć, iż w przyszłości nie będzie problemu z zastępowalnością pokoleniową wśród lekarzy. Niestety nie we wszystkich specjalizacjach. Najnowsze analizy wskazują, iż największe braki wystąpią w kilku ważnych dziedzinach. Przykład? Interna i chirurgia ogólna.
Od lat mówiło się, iż średnia wieku lekarzy niebezpiecznie pnie się w górę. Gdyby nie pracujący wciąż emeryci sytuacja w niektórych specjalizacjach już stałaby się wręcz dramatyczna.
Quo Vadis Medicine
Wcześniej czy późnij nadejdzie moment, iż lekarze z uprawnieniami do świadczeń emerytalnych zaczną jednak przechodzić na emeryturę. Wchodzący dopiero do zawodu nie będą więć w stanie pokryć wakatów.
Największy problem od lat dotyka chorób wewnętrznych, gdzie liczba lekarzy osiągających wiek emerytalny prawie dwukrotnie przewyższa liczbę lekarzy w trakcie szkolenia specjalizacyjnego. Szacuje się, iż do 2028 r. różnica w liczbie lekarzy, którzy wejdą na rynek pracy, a tymi w wieku emerytalnym, wyniesie w tej dziedzinie medycyny ponad 1 700 specjalistów. Duże braki prognozuje się także w: chirurgii ogólnej. Do 2028 r. brakować będzie 507 lekarzy tej specjalizacji.
Przyczyn jest kilka
Dlaczego najtrudniejsza sytuacja jest w podstawowych specjalizacjach? Bez interny i chirurgii ogólnej żaden szpital nie może adekwatnie funkcjonować. Jaka rysuje się przyszłość chirurgii? – pytamy dr n. med. Jacka Pszenicznego, p.o. kierownika Kliniki Chirurgii Ogólnej i Onkologicznej w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym w Rzeszowie.
– Nie ma jednej prostej przyczyny. Przez wiele lat podstawowe specjalizacje takie jak chirurgia ogólna, choroby wewnętrzne były przez system traktowane po macoszemu. Bardzo słaba wycena procedur powodowała, iż w szpitalach właśnie lekarze tych specjalizacji byli najsłabiej wynagradzani – mówi chirurg.
– Przed 30 laty lekarzy tych specjalizacji było stosunkowo dużo, bo były to specjalizacje prestiżowe. Więc wszystkim decydentom wydawało się iż tak już zostanie. Inwestowali więc w lekarzy innych specjalizacji. Zaniedbywano również infrastrukturę tych oddziałów. Często oddziały interny czy bloki operacyjne służące chirurgom są właśnie w najgorszym stanie w szpitalu – wyjaśnia.

Podkreśla przy tym, iż ścieżka dojścia do samodzielności w tych specjalizacjach jest bardzo długa. Związane jest to z koniecznością poruszania się w wielu płaszczyznach zdrowotnych.
– Konieczność dyżurowania skutkuje tym, iż młodzi lekarze chętniej wybierają te specjalizacje, w których można funkcjonować bez dyżurów i szybciej można stać się samodzielnym. Być mniej uzależnionymi od szpitala. Myślę, iż w najbliższym czasie niezbyt wiele się zmieni. To będzie niestety skutkowało narastającym problemem – kończy dr Jacek Pszeniczny.
Nie wszędzie jest źle
W porównaniu do prognoz sprzed kilku lat jaśniej wygląda przyszłość pediatrii i medycyny rodzinnej. Eksperci przewidują, iż w 2028 r. liczba świeżo upieczonych pediatrów (po ukończeniu specjalizacji), przewyższy o 51 liczbę mogących udać się na emeryturę.
Z kolei w medycynie rodzinnej za dwa lata szkolenie specjalizacyjne powinno skończyć 891 więcej lekarzy niż uzyska w tym czasie uprawnienia emerytalne.
Największe prawdopodobieństwo sukcesywnej wymiany lekarzy w wieku okołoemerytalnym przewiduje się natomiast w radiologii i diagnostyce obrazowej, a także w psychiatrii, kardiologii czy ortopedii i traumatologii narządu ruchu.
Statystyki dobre/niedobre dla Podkarpacia
Prawie w każdym z województw w 2023 r. nastąpił wzrost liczby lekarzy na 100 tys. mieszkańców w porównaniu do 2020 r. Największy w woj. lubuskim, opolskim i podkarpackim, a najmniejszy w wielkopolskim, małopolskim i dolnośląskim.
W systemie publicznym świadczeń opieki zdrowotnej w ramach umów zawartych z NFZ udzielało 124,65 tys. lekarzy. Stanowili oni 87 proc. wszystkich pracujących w tym zawodzie w kraju i 93 proc. pracujących w podmiotach prowadzących działalność leczniczą.
Najmniej w woj. podkarpackim (307,7 na 100 tys. mieszkańców), warmińsko-mazurskim (311,7 na 100 tys. mieszkańców) oraz lubuskim (317,5 na 100 tys. mieszkańców).