Historyczny sukces żużlowca Gezet Stali Gorzów. Łzy Lebiediewa po Grand Prix Niemiec

3 dni temu
„Piszę historię”. Zawodnik Gezet Stali Gorzów na podium Grand Prix


Andrzej Lebiediew, reprezentant Gezet Stali Gorzów, po raz pierwszy w karierze stanął na podium cyklu Speedway Grand Prix. Trzecie miejsce w Landshut było dla niego jak złoto. Po wyścigu nie krył wzruszenia.


W rozmowie z Marceliną Rutkowską-Konikiewicz na antenie Eurosport Extra mówił szczerze i emocjonalnie:


– Czuję się jak zwycięzca. To bardzo dużo dla mnie znaczy – dla mnie i mojej rodziny – powiedział przez łzy.


Słaby początek, mistrzowska końcówka


Początek turnieju nie zapowiadał takiego sukcesu. W pierwszym biegu Lebiediew przegrał start, ale walczył na dystansie i zdobył dwa punkty. W kolejnym został zamknięty już na starcie i nie zdobył żadnego. Trzeci wyścig znów pokazał problemy z refleksem – po starcie był trzeci i nie udało się już nic nadrobić.


Ale wszystko się zmieniło w drugiej części zawodów. Czwarty bieg – znakomita reakcja, prowadzenie od startu do mety. Piąty – powtórka z rozrywki. W półfinale zrobił to po raz trzeci – pewna wygrana i awans do finału. W decydującym biegu nie był najszybszy, ale dobrze wystartował i utrzymał trzecią pozycję do końca.


Z przeciętnego początku wyszedł wielki finał. To była końcówka z podręcznika.


„Nigdy by mnie tu nie było bez mojego miasta”


Lebiediew podkreślał, iż jego droga do Grand Prix była możliwa dzięki wsparciu rodzinnego miasta Daugavpils i lokalnego klubu żużlowego.


– Nigdy nie byłoby mojej rodziny stać na uprawianie tak kosztownego sportu. Gdyby nie miasto i klub, nie byłoby mnie tutaj – tłumaczył.


To dzięki tej pomocy mógł rozwinąć swoją karierę i dziś reprezentować barwy Stali Gorzów.


„Moja mama dała mi wszystko”


Najbardziej poruszający fragment rozmowy dotyczył jego mamy.


– To dzięki niej jestem tutaj. Zrobiła wszystko, żebym czuł się równy innym dzieciom. Wiem teraz, ile ją to kosztowało – mówił z ogromnym wzruszeniem.


Podkreślił, iż nie wstydzi się łez. – To są łzy szczęścia. Nie wstydzę się ich – zaznaczył.


„Nie jestem zawodnikiem z łapanki”


Zawodnik Gezet Stali Gorzów odniósł się także do wcześniejszej krytyki.


– Wszyscy, którzy mówią i piszą – motywujecie mnie. A ja robię swoje i żyję swoim marzeniem. Niech inni siedzą na dywaniku i piją sobie piwko, a ja robię to, co kocham – stwierdził.


Podkreślił, iż jego obecność w cyklu Grand Prix nie jest przypadkowa. – Nie jestem prostakiem ani zawodnikiem z łapanki. Ten pierwszy puchar to potwierdza – podsumował.
Idź do oryginalnego materiału