GKS Tychy wyeliminował GKS Katowice w półfinale Pucharu Polski w hokeju na lodzie i w poniedziałek (30.12) stanie przed szansą na zdobycie kolejnego takiego trofeum w swojej historii. Tyska drużyna wygrała 5:3 (0:0, 2:1, 3:2) i trzeba powiedzieć, iż była to wygrana zasłużona.
Po raz drugi z rzędu turniej o krajowe trofeum rozgrywany jest w Krynicy-Zdroju. Na wyremontowanym nieco ponad rok temu lodowisku, na potrzeby Igrzysk Europejskich, ponownie zmierzyły się najlepsze polskie drużyny po dwóch rundach sezonu zasadniczego. Już na dobrych kilka godzin przed meczem dało się zauważyć grupy kibiców, które spacerują alejkami uzdrowiskowej miejscowości, a sznur samochodów sparaliżował ruch na wszystkich głównych ulicach.
Tak przed rokiem, jak i teraz, drużyny mogły liczyć na wsparcie zorganizowanych grup kibiców. Sektory zajmowane przez fanów z Katowic i Tychów zapełniły się szczelnie, a doping niósł hokeistów już od pierwszych minut.
Pierwsza tercja nie zachwyciła jednak kibiców, którzy niemal w komplecie stawili się na trybunach krynickiej Hali Lodowej. Oba zespoły były stosunkowo oszczędne w swoich ofensywnych poczynaniach, choć należy podkreślić, iż lepsze wrażenie pozostawił po sobie GKS Tychy.
Podopieczni Pekki Tirkkonena kilka razy sprawdzili czujność stojącego między słupkami Johna Murraya, ale zarówno w 3. minucie po uderzeniu Bartłomieja Jeziorskiego, jak i parę chwil później po dwukrotnej próbie Rasmusa Heljanko, bramkarz reprezentacji Polski spisał się bez zarzutu. Tempo nieco wzrosło pod koniec partii, kiedy na dwie minuty z tafli zszedł Santeri Koponen. Najlepszą okazję miał niemal tuż przed syreną końcową Dominik Paś, ale Murray obronił jego uderzenie spomiędzy bulików.
Niedługo po wznowieniu gry w drugiej tercji padł pierwszy gol w spotkaniu, a cieszyli się z niego zawodnicy z Tychów. W 23. minucie Heljanko przytomnie dostrzegł czekającego z lewej strony Łyszczarczyka, a ten nie dał szans bramkarzowi. Podobnie jak w tercji pierwszej, w drugiej też najciekawiej było pod koniec. W 38. minucie GKS Katowice, a konkretnie Jakub Hofman wyrównał wynik. Dziewiętnastoletni napastnik świetnie został obsłużony przez Igora Smala, a później z zimną krwią wykończył akcję i pokonał bramkarza.
Kilkanaście sekund po zdobytym golu, Christian Mroczkowski starł się z Filipem Komorskim. Napastnik GKS-u Tychy długo leżał na lodzie, który opuścił trzymając się za głowę. Sędziowie po wideoweryfikacji ukarali Mroczkowskiego karą meczu, a tyszanie przez pięć minut mogli zagrać z przewagą jednego zawodnika. Na siedem sekund przed końcem tercji Mathias Lehtonen przymierzył z prawego bulika i trafił na 2:1, a GKS Tychy zjeżdżał na przerwę z jednobramkowym prowadzeniem.
Sześć minut po wznowieniu gry, GKS Katowice ponownie wyrównał. Tym razem Bartosz Fraszko z bliskiej odległości przytomnie wykorzystał podanie Grzegorza Pasiuta i choć sędziowie analizowali jeszcze tę sytuację pod kątem spalonego, to gola ostatecznie uznali. Podrażnieni tyszanie wrzucili wyższy bieg i zadali dwa kolejne ciosy drużynie trenera Jacka Płachty.
Najpierw w 52. minucie Komorski kapitalnie zagrał krążek do tyłu między nogami, a gumę do bramki wpakował Heljanko, a dwie minuty później Łyszczarczyk odzyskał krążek na swojej tercji, pognał w kierunku bramki rywala, położył bramkarza i podwyższył prowadzenie na 4:2. Katowiczanie pokazali jednak, iż mecz jeszcze nie jest przez nich przegrany i gola kontaktowego na 4:3 zdobył Fraszko w 55. minucie.
Trener katowickiego zespołu na półtorej minuty przed końcem meczu poprosił o czas, a później wycofał bramkarza. Ten manewr jednak się nie opłacił, bo GieKSa straciła krążek, a Rasmus Heljanko strzałem z własnej tercji zadał ostateczny cios w spotkaniu.
Tyszanie w poniedziałkowym finale zmierzą się ze zwycięzcą niedzielnego spotkania JKH GKS Jastrzębie – Unia Oświęcim. To będzie szansa na jedenaste trofeum pucharu kraju w historii klubu. Początek finałowego meczu o godz. 17.30.
Kamil Hajduk
28 grudnia 2024, Hala Lodowa w Krynicy-Zdroju
GKS Tychy – GKS Katowice 3:2 (0:0, 2:1, 1:1)
1:0: Łyszczarczyk (Heljanko, Komorski) 22:45,
1:1: Jakub Hofman (Smal, Michalski) 38:08,
2:1: Lehtonen (Heljanko) 39:53, 5/4,
2:2: Fraszko (Pasiut) 45:31,
3:2: Heljanko (Komorski, Łyszczarczyk) 51:59,
4:2: Łyszczarczyk 54:02,
4:3: Fraszko (Runesson) 54:57,
5:3: Heljanko 58:48, na pustą bramkę.
Tychy: Fucik – Kaskinen, Bizacki; Lehtonen, Monto, Jeziorski – Viinikainen, Kakkonen; Łyszczarczyk, Komorski, Heljanko – Ciura, Pociecha; Viitanen, Turkin, Paś – Bryk, Krzyżek; Larionovs, Ubowski, Gościński.
Katowice: Murray – Englund, Runesson; Wronka, Pasiut, Fraszko – Norberg, Verveda; Dupuy, Sokay; Mroczkowski – Koponen, Varttinen; Salituro, Anderson, Kallionkieli – Jonasz Hofman, Maciaś; Smal, Michalski, Jakub Hofman.
Karne minuty: 2:29.
Widzów: ok. 2200.