Z dr. Radomirem Jaskułą, zoologiem-entomologiem z Wydziału Biologii i Ochrony Środowiska UŁ, rozmawiamy o sekretnym życiu najliczniejszej grupy zwierząt na świecie i o wyzwaniach w pracy biologa terenowego. Czego możemy się uczyć od owadów społecznych, w czym są od nas sprytniejsze i jak mikroświat owadów przeniknął do naszego makroświata?

Radomir Jaskuła
Zoolog-entomolog; od 2000 r. związany z Katedrą Zoologii Bezkręgowców i Hydrobiologii Wydziału Biologii i Ochrony Środowiska UŁ. Autor ponad 80 publikacji naukowych i kilkunastu książek popularnonaukowych głównie o owadach. Organizator kilkunastu wypraw badawczych do państw Afryki północnej, południowo-wschodniej Azji, państw bałkańskich, Syrii, Turcji i na Ukrainę. Przez lata członek Polskiego Towarzystwa Entomologicznego, gdzie przed osiem lat kierował łódzkim oddziałem. Nagrodzony Złotą Odznaką PTE. W ramach popularyzowania wiedzy o owadach, od 2023 r. z redaktor Izą Berkowską z Radia Łódź, współtworzy „Niesamowity świat owadów” – jedyną w Polsce cotygodniową audycję o owadach.
Jak się zaczęła Twoja fascynacja, przygoda i praca z owadami?
dr Radomir Jaskuła: Kiedy byłem kilkuletnim chłopcem, rodzice zabierali mnie i moje rodzeństwo, na spacery do łódzkich Łagiewnik, gdzie pokazywali nam różne fajne, interesujące miejsca. Ponieważ dosyć gwałtownie zaczął mi się psuć wzrok, zacząłem patrzeć bardziej pod nogi, niż przed siebie. Dzięki temu okazało się, iż jest to niekończący się sposób zbierania informacji o świecie, szczególnie tym małym z bezkręgowcami na czele. Wtedy zrozumiałem, iż owady są niesamowicie inspirujące i robią mnóstwo różnych rzeczy w bardzo interesujący sposób. To dziecięce zainteresowanie przerodziło się w życiową pasję.
W liceum wybrałem klasę biologiczno-chemiczną, a naturalną konsekwencją było przyjście na studia biologiczne na Uniwersytet Łódzki w 1996 roku. Był to czas, kiedy wiele osób wybierało konkretny kierunek, bo naprawdę coś ich interesowało. Mieliśmy grupę osób, z którą po zajęciach albo w weekendy pakowaliśmy się do trabanta kolegi i po prostu jeździliśmy gdzieś po województwie łódzkim, albo dalej, żeby coś poobserwować, zobaczyć, poznać. Dzisiaj, młodzi ludzie często patrzą głównie na to, jaką korzyść z takich studiów można mieć. To jest zrozumiałe, bo ekonomia jest ważna, jednak mam wrażenie, iż kiedyś było troszeczkę inaczej, bo było więcej takich osób, które chciały po prostu przyjść na studia, bo ich coś fascynowało.
Kiedy jest się młodym człowiekiem, który jest dopiero kształtowany, bardzo dużo zależy od środowiska, w jakim się przebywa. Czy rodzina zachęca, nauczyciele wspierają, czy raczej karcą, kiedy zatrzymuje się na wycieczce z całą klasą w parku i chce oglądać jakiegoś „żuczka”. Potem, kiedy spotykasz ludzi zakręconych w podobny sposób, to nagle się okazuje, iż nie jesteś outsiderem. Czujesz, iż spotkałeś więcej na swój sposób „szalonych osób” i łączy was wspólna pasja.
Jak wygląda praca biologa terenowego?
Ilość gatunków owadów na świecie stymuluje do tego, żeby jeździć, podróżować, badać, jak one wyglądają i jak funkcjonują w różnych środowiskach. W tej chwili mam na koncie około 45 krajów, które odwiedziłem.
Miałem duże szczęście być w miejscach, w których, bardzo krótko po tym, jak opuszczałem ten kraj, wybuchały konflikty. Dziś ze względów bezpieczeństwa raczej nikt tam nie pojedzie. Tak było w Syrii czy w Sudanie,
w przypadku tego drugiego kraju wyjechałem z niego raptem dwa tygodnie przed wybuchem wojny domowej. Byłem też kilka razy na Ukrainie jeszcze przed aneksją Krymu. Z kolei w Tunezji prowadziliśmy badania kilka tygodni przed „Wiosną Arabską”. Z drugiej strony odwiedzałem kraje bałkańskie, które były świeżo po wojnie. Co ciekawe, w niemal wszystkich tych miejscach ludzie prawie zawsze byli bardzo przyjaźni i otwarci.
Generalnie, myślę, iż w przypadku pracy biologa terenowego, nierzadko więcej jest niebezpieczeństw związanych ze zwierzętami, a choćby roślinami, które spotyka się czasem zupełnie niespodziewanie, tak jak jadowite węże, czy skorpiony, które rano znajduje się pod namiotem lub spadają z drzewa, gdy prowadzi się badania w tropikalnym lesie.
Ale zwykle praca w terenie jest bardzo przyjemna, spokojna i bezpieczna, kiedy po prostu rozstawia się w lesie stanowisko i w nocy wabi owady do światła.
Wtedy można sobie choćby posiedzieć i czekać. Często korzystam też z materiałów muzealnych, wybranych grup owadów pochodzących z całego świata, które są przysyłane pocztą.
Ciągle jeszcze istnieje mnóstwo oficjalnie nieznanych gatunków, które zostały już zebrane, zachowane, ale nieopisane. Cierpliwie czekają w muzealnych gablotach na swoją kolej, czasem choćby dziesiątki lat, żeby ktoś je rozpoznał, zidentyfikował. I tym też się zajmuję.
To jest niezwykła perspektywa połączenia, nazwijmy to makroświata, i naszych konfliktów światowych, oraz mikroświata owadów, gdzie też toczą się wojny! Czy w ogóle można się w takich miejscach skupić na swojej pracy, wyczuwając takie zagrożenie społeczne i polityczne?
Prowadząc badania w tych wszystkich wspomnianych wcześniej miejscach, rzadko wyczuwaliśmy napięcie, ponieważ ludzie często byli bardzo serdeczni i przyjaźni. Raz tylko przydarzyła nam się dość stresująca sytuacja w Tunezji, w 2010 roku, kiedy próbując znaleźć nocleg na środku pustyni, okazało się, iż nieświadomie przekroczyliśmy samochodem obszar, który ze względów bezpieczeństwa jest pod kontrolą wojska. Kiedy wieczorem rozbijaliśmy obozowisko, znienacka otoczyły nas samochody z uzbrojonymi żołnierzami. Mówili do nas po francusku i po arabsku, zabrali nam paszporty, wsadzili do aut i na pełnej prędkości wieźli przez wydmy w czeluść czarnej nocy. Szczerze mówiąc, nie wiedzieliśmy, jak to się skończy.
Zabawne było to, iż kiedy nas dowieźli do bazy wojskowej, to pierwszą rzeczą, którą od nas chcieli, był alkohol. Biorąc pod uwagę kulturę arabską, która go zabrania, było to dość kuriozalne. Owszem, mieliśmy alkohol do konserwacji materiału biologicznego, ale nie chcieliśmy się tak podkładać. Ostatecznie przenocowali nas w budynku, w którym łóżka były postawione na skrzyniach z granatnikami, a w szafie bez klucza trzymano karabiny. Następnego dnia, pod wojskową eskortą, zostaliśmy odprowadzeni na nasze docelowe miejsce. Przy okazji okazało się, iż dzięki wojsku można było zobaczyć miejsca, które dla turysty były kompletnie nieosiągalne.
Jak widać, zbieranie i badanie owadów w różnych regionach świata, sprawia, iż mogę wspominać dodatkowe przygody, nie zawsze związane z samymi zwierzętami.
Czy masz swoje ulubione owady, którym poświęcasz najwięcej pracy, badań, ale i darzysz je po prostu sympatią?
Od początku interesowało mnie wiele różnych grup. W liceum wyklarowało się, iż wybieram chrząszcze. Jest to w ogóle najliczniejsza, i przez to niezwykle różnorodna, grupa zwierząt. Ocenia się, iż jest to choćby 450.000 gatunków poznanych w tej chwili. W Polsce mamy ponad 6,5 tysiąca gatunków. Mamy takie gatunki w całym rzędzie owadów, które mają raptem 0,3 mm, ale są też takie, które osiągają po 18 cm. Niektóre są w stanie wytrzymać w warunkach laboratoryjnych temperatury do minus 100°C, a inne używają jako broni chemicznej mieszanki substancji, która przy wydzielaniu z organizmu ma plus 100°C, więc jest to temperatura gotującej się wody.
Chrząszcze to niekończąca się inspiracja.
Są też (moje ulubione, to na nich głównie prowadzę badania od lat) trzyszcze, które tak gwałtownie biegają, iż muszą co jakiś czas przystawać, ponieważ sygnał przekazywany z oczu do centralnego układu nerwowego, biegnie wolniej niż są w stanie się poruszać, więc po prostu muszą się zatrzymywać, żeby się rozejrzeć i zaktualizować swoje położenie. Innymi słowy, szybciej biegną niż widzą.
Takich niezwykłych przystosowań, czy to u chrząszczy czy szerzej, u owadów, są tysiące, a przecież ciągle są odkrywane nowe. I to jest fascynujące.
Naprawdę trudno się znudzić owadami, bo cały czas jest szansa na odkrywanie czegoś nowego, co nie tylko mówi nam o nich, ale i z czasem może mieć gigantyczny wpływ na nas, ludzi.
Owady są niezwykle pomysłowe! Przeciętny człowiek choćby nie zdaje sobie sprawy z tego, iż na co dzień korzystamy z owadzich patentów! Jakie innowacje technologiczne u nich podpatrzyliśmy?
W latach 60. XX wieku naukowcy ze Stanów Zjednoczonych podpatrzyli, iż chrząszcze o nazwie strzel lub bombardier wydzielają substancję obronną opartą o mechanizm sprayu. Okazało się, iż jest to świetny sposób rozpylania różnych substancji i dzisiaj mamy go w kosmetykach, perfumach, w lakierach samochodowych, po prostu we wszystkim, co jest oparte na działaniu sprayu.
Są też technologiczne inspiracje zaczerpnięte chociażby z południowoamerykańskich motyli z rodzaju Morpho. Budowa ich skrzydeł, w tym kształt i ułożenie łusek sprawiają, iż są w stanie bardzo gwałtownie kumulować energię niezbędną do rozpoczęcia aktywności (jak także owady, także i te motyle są zmiennocieplne, temperatura ich ciała zależy od otoczenia). To odkrycie wykorzystane zostało w urządzeniach typu nowoczesne telefony czy monitory LCD, cieszące się dłuższą żywotnością baterii i mogące ładować się w oparciu o światło słoneczne.
Warto też wspomnieć o tym, iż mamy mnóstwo przystosowań owadzich, które znalazły zastosowanie w technologiach wojskowych. Na przykład ważki czy niewielkie muchówki – bzygi (które ubarwieniem są podobne do os czy pszczół), obserwowane w tunelach aerodynamicznych zainspirowały przemysł zbrojeniowy, który użył ich cech do konstrukcji helikopterów, startujących pionowo samolotów, czy dronów.
Także w przemyśle chemicznym mamy mnóstwo różnych związków, które uzyskujemy od owadów. Choćby przez lata używana przeciwko molom naftalina, to związek, który był produkowany przez termity właśnie po to, żeby w swoich podziemnych gniazdach chronić zebrane przez siebie produkty przed podobnymi szkodnikami.
Mamy też mnóstwo związków, które są wykorzystywane w medycynie. Na przykład przybyszka amerykańska, jeden z obcych dla Polski gatunków karaluchów, produkuje białka, które są w stanie leczyć niektóre typy nowotworów.
Wszędobylska muszka owocowa to jest kolejny przykład bohatera, którego analiza genomu sprawiła, iż o wiele więcej wiemy dziś na temat tego, jak działa na przykład choroba Alzheimera, czy różne inne schorzenia.
Badania takiego małego owada sprawiły, iż medycyna poszła gigantycznie do przodu. Zresztą badania na muszce owocowej doczekały się kilku Nagród Nobla, co więcej, owada tego wysłano choćby w kosmos.
Historia człowieka jest mocno zdeterminowana przez owady, by wspomnieć jedwabniki morwowe i szklak jedwabny, który przecież połączył handlowo aż trzy kontynenty.
Również barwniki do tkanin były przez setki lat pozyskiwane z owadów, np. z polskich czerwców, czyli takich małych pluskwiaków, które wytwarzają czerwony barwnik, koszelinę. Na drugim końcu świata Aztekowie i Majowie rozgniatali podobne małe pluskwiaki żyjące na opuncjach, tworząc w ten sposób inny czerwony barwnik.
Owady dzięki posiadaniu w swych organizmach różnych toksyn, miały niekiedy wpływ na zbrodnie popełniane przez ludzi. Świetnym przykładem jest kantarydyna pozyskiwana od chrząszczy z rodziny oleicowatych (majkowatych). Od stuleci odpowiednio wykorzystywana to afrodyzjak zwiększający doznania, tzw. hiszpańska mucha, służąca do stymulowania organów płciowych. Kantarydyna jest składnikiem żółtego, oleistego płynu, który wydziela chrząszcz w sytuacji zagrożenia. Markiz de Sade, żyjący we Francji trzy wieki temu i oskarżony o trucicielstwo i sodomię, wielokrotnie ją stosował wobec prostytutek.
Oczywiście owady odpowiadają także za mnóstwo rzeczy związanych z gospodarką. Pszczoły miodne, czy bardziej ogólnie i poprawniej w ogóle owady zapylające – mają dobry PR, przyczyniając się po produkcji setek rodzajów owoców. Istnieje też ogrom mniej „medialnych” gatunków, które codziennie wykonują „czarną robotę” i sprzątają świat z odchodów czy z ciał martwych zwierząt. Gdyby te gatunki zaczęły wymierać, błyskawicznie utonęlibyśmy w fetorze.
To niesamowite, jak owady przeniknęły do naszego życia, dosłownie i w przenośni. A czy Ty chciałbyś stać się na chwilę częścią ich świata? Gdybyś dostał taką szansę, iż możesz pobyć kilka dni swojego życia, jako owad, to jaki gatunek byś wybrał?
Nie wiem, czy bym chciał być owadem, bo one mają tak dużo wrogów w postaci chociażby ptaków, iż ich życie jest krótkie i na ogół kończy się brutalnie. Ale załóżmy, iż to taki testowy dzień i nie zdążyłbym zostać pożarty. Ciekawym doświadczeniem byłoby wcielenie się w zawisaki, to są duże nocne motyle osiągające w locie prędkość dochodzącą w porywach do choćby kilkudziesięciu kilometrów na godzinę.
Ciekawe jakim doświadczeniem byłoby przebywanie w owadziej społeczności? Jak bardzo są podobne lub różnią się ich układy, hierarchie i role społeczne od tych naszych?
O owadach adekwatnie społecznych, czyli o owadach eusocjalnych, mówimy wtedy, kiedy tworzą pewnego rodzaju struktury społeczne, charakteryzujące się tym, iż wykazują w sposób zorganizowany działania takie jak: podział na obowiązki, kasty, np. na królową, robotnice, żołnierzy, trutnie.

Kolejnym wyznacznikiem jest kooperacja międzypokoleniowa i opieka nad potomstwem. Do takich owadów należą na przykład mrówki, termity, niektóre osy czy pszczoły, a choćby ponad 80 gatunków mszyc, czy chrząszcz ryjkowiec Austroplatypus incompertus.
Skupiając się na owadach społecznych, aż kusi użycie takich słów, oczywiście w cudzysłowie, jak fundacje, stowarzyszenia, rodziny. Czy takie organizacje społeczne występują w świecie owadów?
Na pewno porównanie do rodziny jest jak najbardziej trafione. Królowa na początku zakłada gniazdo i kiedy pojawią się pierwsze robotnice, czyli jej córki, to przejmują mnóstwo obowiązków.
Raz na jakiś czas pojawiają się trutnie (u pszczół), ale ich życie jest dosyć krótkie i w związku z tym adekwatnie skupione tylko na rozrodzie i śmierci. Mamy też do czynienia z kastami żołnierzy, jak to jest u mrówek czy termitów. Tak, jak z rodzinami bywa, czasem dochodzi w nich też do konfliktów o gniazdo, takie „domowe przewroty” notuje się czasem u niektórych mrówek.
I tutaj pojawia się bardzo „ludzka”, a więc i zwierzęca aktywność – wojna. Jakie są podobieństwa konfliktów owadzich i naszych?
Szczególnie spektakularne są wojny pomiędzy mrówkami, czasami choćby tego samego gatunku. To często jest wojna o zasoby, z potyczkami na zewnątrz gniazd lub napadaniem na gniazda konkurencji po to, żeby zabijać, kraść pokarm a choćby przysposabiać niewolników. Osobniki plądrują mrowisko konkurencji, zabierają z niego jaja i poczwarki, które potem są zanoszone do mrowiska agresora, gdzie są zaopiekowane. Z czasem mrówki, które się wylęgają w nie swojej kolonii, działają jako niewolnicy, np. zdobywają pokarm dla całej kolonii. Grupa „mrówek rabusiów-panów nad niewolnikami” tylko na tym korzysta. Tego typu sytuacje dzieją się dosyć powszechnie.
Mrówki używają też broni chemicznej, a choćby w ramach obrony swojej rodzimej kolonii są w stanie eksplodować, obklejając wydzielinami swego ciała agresora i w ten sposób niejako go powstrzymując. Ten owadzi świat jest okrutny, bo zawsze chodzi o jakieś wpływy, surowce, zasoby. Owady działają bez sentymentów.
Chociaż niektóre gatunki są bardziej pokojowe, np. pszczoła miodna jest owadem, który nie prowadzi pojedynków pomiędzy poszczególnymi ulami. Broni się jednak zaciekle, gdy ktoś zaatakuje jej dom. Chyba najbardziej spektakularny przykład obrony występuje u jednego z azjatyckich gatunków pszczół, gdy atakowane są przez potężne szerszenie mające choćby po 4 cm długości. Pojedyncza pszczoła nie jest absolutnie w stanie wygrać pojedynku z takim szerszeniem, ale ma bardzo sprytny sposób walki zbiorowej. Osobniki otaczają agresora swoimi ciałami, tworząc kulę wokół tego szerszenia i używając własnych mięśni podgrzewają temperaturę do 100°C, gotując go w środku.
Mamy dużą tendencję do antropomorfizacji zwierząt, nadajemy im ludzkie cechy, takie jak empatia. Co tak naprawdę kieruje owadami społecznymi, kiedy zachowują się w sposób, z naszego punktu widzenia altruistyczny?
Prawda jest taka, iż owady świetnie ze sobą współpracują, bo to jest w ich interesie, by przetrwać. Trzeba przyznać, iż owady są niezwykle pomysłowe w tym, jak sobie poradzić w trudnych czasach.
Świetnym przykładem są australijskie mrówki miodne (np. Camponotus inflatus), których cała jedna kasta działa w ramach gromadzenia zapasów i tworzenia spiżarni i robi to w niesamowicie oryginalny sposób. Mrówki przyczepiają się pod stropem pomieszczenia, w podziemiach kolonii, i są tam maksymalnie karmione, wręcz tuczone, aż ich odwłok rozrasta się do wielkości landrynka. W tym odwłoku jest zachowana słodka substancja na czarną godzinę. Kiedy ona nadejdzie i na przykład brakuje pokarmu, reszta kolonii korzysta z zasobów, które zostały nagromadzone. Jest to takie karmienie typu usta – usta.
Świetnym przykładem pomysłowości wśród owadów, są mrówki parasolowe żyjące w Ameryce Południowej, które, jak nazwa wskazuje, zbierają liście z drzew i niosą je potem nad głową w postaci takiego zielonego parasola. Potem, w podziemiach swojej kolonii, przeżuwają je, mieszają ze śliną i na tym hodują grzyby, którymi się żywią – stąd też inna nazwa tych mrówek – grzybiarki.
Uważa się, iż mrówki to jedne z tych owadów, które są chyba najbardziej pracowite. Czy jest to prawda, czy mit?
Okazuje się, iż gatunki mrówek, które były pod tym względem badane, pracują około 30% swojego czasu, a resztę doby przeznaczają na jedzenie, pielęgnację lub po prostu odpoczynek. Czy to dużo czy mało? Cóż, my też pracujemy około jedną trzecią doby, o ile przyjąć ośmiogodzinny dzień pracy. Można więc powiedzieć, iż z ich perspektywy są „pracowite jak ludzie”. Różnica jest może taka, iż owady nie robią rzeczy niepotrzebnych. W takim ujęciu, kiedy trzeba zmagazynować pokarm, to go magazynują, kiedy trzeba przystąpić do obrony kolonii, to walczą, biją się, zabijają albo giną. Jest w ich życiu więcej zdrowego rozsądku, logiki związanej z naturą, i nie ma miejsca na fanaberie.
A czy u owadów społecznych działa jest coś takiego jak opieka medyczna?
W niektórych mrowiskach, jak choćby u wspomnianych wcześniej mrówek parasolowych, są też pomieszczenia typu wysypiska śmieci, gdzie są wynoszone rzeczy, które nie powinny znajdować się w innych częściach kolonii. o ile jednak jakaś mrówka zostaje tam wyekspediowana, to nie ma już dla niej powrotu. Wszystko po to, żeby nie zaniosła ze sobą jakichś patogenów, drobnoustrojów, czy grzybów, które mogłyby zainfekować resztę kolonii. Tam są też wyrzucane osobniki schorowane, kalekie, nad którymi opieka nie ma po prostu sensu. Ale dla przeciwwagi warto też wspomnieć o owadach bardziej opiekuńczych.
Badania niemieckich naukowców sprzed niecałego roku wskazały, iż niektóre z afrykańskich mrówek po wojnach i potyczkach nie tylko zabierają ze sobą, ale wręcz i leczą towarzyszy rannych na placu boju.
Wychodzą z założenia, iż kaleki osobnik i tak będzie bardziej przydatny niż martwy. Mrówki te są w stanie dokonać skutecznej amputacji uszkodzonego odnóża czy czułka u rannego osobnika. Co więcej, ponieważ w swojej ślinie mają związki, które działają jak antybiotyki, taka obcięta kończyna pozostało dezynfekowana. Z tego, co się orientuję, jest to jedyny taki przypadek leczenia się w świecie zwierzęcym, poza człowiekiem, chociaż my oczywiście nie używamy do tego własnej śliny.
Te wszystkie przykłady jasno pokazują, iż tak naprawdę ciągle jesteśmy na etapie poznawania świata owadów i mechanizmów nimi rządzących, a to co dziś wiemy, to pewnie zaledwie promil promila tego, co kryje się w niesamowitym świecie owadów, w tym także owadów społecznych.
Czy owad rodzi się już w swojej roli, czy ją nabywa wraz z doświadczaniem, czy zostaje mu ona odgórnie nadana lub odebrana w trakcie życia? Czy w świecie owadów są kasty lub drabiny społeczne?
To zależy u których owadów, bo na przykład u termitów po ostatniej wylince larwalnej lub u mrówek, po opuszczeniu poczwarki, pojawia się osobnik dorosły, już zdefiniowany, także pod względem swojej morfologii. Czyli na przykład żołnierze często mają potężne głowy i żuwaczki, które czynią z nich sprawnych obrońców.
Natomiast są też takie gatunki owadów społecznych, jak choćby pszczoła miodna, u których funkcja zmienia się wraz z wiekiem osobnika.
Na samym początku, kiedy wychodzi z poczwarki, jako młody, dorosły osobnik, robotnica opiekuje się królową, dba o jaja, larwy i poczwarki, karmi je, wszystko robi w obrębie ula, czy powiedzmy gniazda. Natomiast jak się starzeje, to zaczyna wylatywać z ula i wtedy jej funkcja się zmienia, bo wtedy przynosi pokarm. Jest to daleko idąca logika przyrody, ponieważ, kiedy osobnik jest młody, ma przed sobą praktycznie całe życie, wtedy lepiej niech maksymalnie pomaga całej kolonii przebywając w jej środku, sprzątając, karmiąc itp. Natomiast, kiedy bliżej jest i tak już do naturalnej biologicznej śmierci, to wylatuje na zewnątrz, przynosi pokarm. o ile nie wróci, bo zostanie upolowany albo zginie na skutek atmosferycznych warunków, to jego strata dla społeczeństwa jest zdecydowanie mniej dotkliwa.
Z naszej perspektywy brzmi to prawdopodobnie brutalnie, sami byśmy nie chcieli naszych dziadków wysyłać, iż tak powiem, na front, ale i ludzie poczuwają się do takich wręcz bohaterskich zachowań. Myślę, iż świetnym przykładem może być historia z 2011 roku, kiedy w Japonii, po trzęsieniu ziemi o sile 9 stopni w skali Richtera, tsunami doprowadziło do awarii elektrowni jądrowej Fukushima i do skażenia radioaktywnego. Wtedy starsi Japończycy sami zgłaszali się, żeby sprzątać skutki katastrofy, wiedząc, iż pewno wcześniej umrą w skutek choroby popromiennej lub późniejszych nowotworów. A przecież oni po prostu nie chcieli w ten sposób narażać na śmierć młodszych ludzi.
Podobno największa superkolonia mrówek w Europie Południowej, odkryta na ternie rozciągającym się od Hiszpanii do północnych Włoch, rozciąga się prawie na 6000 kilometrów, a w Szwajcarii jest kolonia, w której żyje około 250 milionów osobników w 1200 mrowiskach. Jak owady tworzą takie ogromne, miasta, metropolie?
Parę lat temu w Brazylii odkryto termitiery, naprawdę ogromną metropolię termitów, których kolonia zajmuje powierzchnię wielkości Wielkiej Brytanii.
Jak to możliwe? Z punktu widzenia powierzchni gruntu to są oczywiście pojedyncze kopce, ale pod spodem, pod ziemią są połączone ze sobą, więc tworzą taką metropolię. Jak one to robią? Kolonie się rozrastały, to być może trwało choćby tysiące lat, choć czas powstawania tej super kolonii przez cały czas jest fascynującą zagadką. Bez wątpienia termity musiały ze sobą współpracować przez pokolenia, aby wybudować kolejne kopce, na prawo, na lewo, na wschód, na zachód i tak aż do wspomnianych rozmiarów. I choć teoretycznie taki pojedynczy termit mógłby sobie przejść z jednego jej końca na drugi, ale ze względu na krótkość życia i funkcje, które musi pełnić, jest to absolutnie niemożliwe.
Dużych kolonii nie trzeba jednak szukać w innych częściach świata, choćby nasze krajowe mrówki, rudnica czy mrówka ćmawa (to te, które w lasach tworzą takie charakterystyczne kopce), potrafią tworzyć kolonie składające się choćby z kilkudziesięciu-kilkuset kopców połączonych pod ziemią i bywa tak w wielu naszych lasach. To wszystko tylko pokazuje, jak mało widzimy, jeżeli chodzi o świat, który jest pod naszymi nogami i jak wiele odkryć pozostało przed nami.
