Przygotowanie kiszonki to zwieńczenie całego sezonu uprawy. Przez miesiące inwestowałeś w materiał siewny, nawożenie i ochronę, aby zbudować potężną masę zieloną. Kiedy sieczkarnia zjeżdża z pola, a pryzma jest ubita, zaczyna się proces, którego nie widzisz, ale który zdecyduje o tym, ile mleka wyprodukują Twoje krowy zimą.
Wielu rolników wciąż zadaje sobie pytanie: czy dodatek preparatów bakteryjnych jest konieczny? Przecież kukurydza zakisza się stosunkowo łatwo, a “dzikie” bakterie są na niej obecne naturalnie. To prawda, ale w nowoczesnej produkcji mleka “jakoś” to za mało. Liczy się jakość i stabilność, a tu inokulanty dają przewagę, której sama natura często nie jest w stanie zagwarantować.
Natura bywa kapryśna – ryzyko fermentacji spontanicznej
Poleganie wyłącznie na naturalnej florze bakteryjnej to loteria. Na liściach kukurydzy, oprócz pożądanych bakterii kwasu mlekowego, znajdują się też drożdże, pleśnie i bakterie gnilne. jeżeli warunki w pryzmie nie będą idealne (np. gorsze ubicie, zanieczyszczenie ziemią), do głosu mogą dojść „złe” mikroorganizmy.
Skutki braku wspomagania procesu zakiszania mogą być kosztowne:
- straty energii – dzika fermentacja często przebiega wolniej i mniej efektywnie, co oznacza, iż część cukrów (energii dla krów) zostaje bezpowrotnie zużyta przez bakterie, zamiast zostać zakonserwowana w paszy.
- rozwój grzybów i mykotoksyn – wolniejszy spadek pH to otwarta brama dla pleśni. Mykotoksyny w paszy to nie tylko gorsza wydajność, ale realne problemy zdrowotne stada i wyższe koszty weterynaryjne.
- grzanie się pryzmy – niestabilna kiszonka po otwarciu gwałtownie ulega psuciu (wtórnej fermentacji), co zmusza do wyrzucania sporych ilości paszy.
Co konkretnie dają inokulanty? Mechanizm działania
Profesjonalne dodatki do zakiszania to wyselekcjonowane szczepy bakterii, które mają jasne zadanie: przejąć kontrolę nad środowiskiem w pryzmie. Nie działają one w sposób przypadkowy, ale realizują konkretny plan. Zanim zdecydujesz się na zakup, warto sprawdzić dokładny skład produktu – każda rzetelna strona internetowa producenta powinna udostępniać karty charakterystyki z informacją o koncentracji bakterii (CFU).
Inwestując w inokulanty, kupujesz technologię, która działa dwutorowo:
- szybkie zakwaszenie (bakterie homofermentacyjne) – ich celem jest błyskawiczne obniżenie pH kiszonki. Działają jak “siły szybkiego reagowania”. Im szybciej środowisko stanie się kwaśne, tym szybciej giną bakterie gnilne i Coli, a straty składników pokarmowych są minimalizowane.
- stabilność tlenowa (bakterie heterofermentacyjne) – to one chronią Twój zysk po otwarciu pryzmy. Produkują substancje hamujące rozwój drożdży i pleśni, dzięki czemu kiszonka nie zagrzewa się na stole paszowym, choćby w cieplejsze dni.
Inokulanty a rachunek ekonomiczny – czy to się zwraca?
Cena preparatu może wydawać się dodatkowym kosztem, ale w bilansie końcowym jest to inwestycja o wysokiej stopie zwrotu. Wystarczy policzyć straty. Wyrzucenie zepsutej warstwy wierzchniej i boków pryzmy to strata kilku ton gotowej paszy, na której wyprodukowanie wydałeś już pieniądze.
Jednak największy zysk ukryty jest w wydajności zwierząt. Krowy chętniej pobierają chłodną, pachnącą i stabilną kiszonkę. Wyższe pobranie suchej masy to więcej wyprodukowanego mleka. Dodatkowo, pasza wolna od mykotoksyn i produktów gnicia oznacza zdrowsze żwacze, mniej kwasic i lepszy rozród.
W dobie wysokich kosztów produkcji, inokulanty nie są luksusem, ale narzędziem optymalizacji. To “polisa ubezpieczeniowa”, która zapewnia, iż potencjał plonu, który zwiozłeś z pola, trafi w całości do żłobu, a nie na pryzmę obornikową.

1 godzina temu












