Jagiellonia: dalej jadą na trzech frontach

dziendobrybialystok.pl 2 miesięcy temu

Losy pucharowej gry z udziałem żółto-czerwonych rozstrzygnęły się już w pierwszej połowie. Duma Podlasia wprawdzie jako pierwsza straciła gola, ale jeszcze przed przerwą z nawiązką odrobiła straty prowadząc 3:1. O drugiej połowie można powiedzieć, iż się odbyła a gospodarze starali się odrobić straty. Olimpia Grudziądz - po środowej porażce Unii Skierniewice - była ostatnim przedstawicielem niższej ligi w rozgrywkach Pucharu Polski. I jej kibice mieli ogromne nadzieje, iż Olimpia pozostanie w rozgrywkach. Skończyło się na kwadransie nadziei przy bezbramkowym remisie i 6 minutach szczęścia, gdy Olimpia prowadziła. Potem nadzieja gasła z minuty na minutę, by po pół godzinie gry stopnieć do zera. Jagiellonia w tym meczu chciała oszczędnie gospodarować siłami. W końcu za kilka dni czekały ją dwa wyjazdowe - trudne - mecze, a Olimpia była teoretycznie najprostszym przeciwnikiem. Nic dziwnego, iż żółto-czerwoni zaczęli niemrawo, a miejscowi rozpoczęli za to z ogromnym animuszem. W efekcie widzowie z pewnym niedowierzaniem patrzyli jak drugoligowcy przeważali w meczu z mistrzami Polski, a pod ich bramką brylował Szymon Krocz. Kiedy w 15 minucie Darko Churlinov nieopatrznie zatrzymał piłkę ręką we własnym polu karnym, a Dominik Kos podyktował jedenastkę wydawało się, iż kunktatorstwo Jagiellonii może mieć złe skutki. Karnego na gola zamienił Tomasz Kaczmarek. Na białostoczan utrata gola podziałała jak zimny prysznic: obudzili się i przejęli inicjatywę. Sześć minut później zupełnie niepilnowany Nene wykończył składną akcję całego zespołu uzyskując prowadzenie. Zanim kibice zdołali ochłonąć było już 2:1: szybki kontratak podanie do Jesusa Imaza, który obsłużył Amifico

Idź do oryginalnego materiału