Jak dawniej żenili się Polacy? Czy znasz wszystkie wierzenia, tradycje i przesądy?

3 godzin temu

To był moment przejścia – nie tylko społecznego, ale i symbolicznego. Dla wielu to był rytuał, w którym rzeczywistość splatała się z magią.

https://korsokolbuszowskie.pl/lifestyle/to-polski-koliber-wyjatkowy-owad-w-naszych-ogrodach/1M4WggdBjeJEHPiM3MqT

W polskiej tradycji ludowej nie istniało pojęcie randkowania w dzisiejszym rozumieniu. Miłość była sprawą drugorzędną – liczyło się dobre pochodzenie, majątek, reputacja i możliwość zapewnienia bezpieczeństwa ekonomicznego przyszłej rodzinie. Stąd nieodzownym elementem dawnych zaręczyn były swaty – czyli oficjalne rozmowy między rodzinami.

https://korsokolbuszowskie.pl/wiadomosci/zaginiony-stempel-wrocil-z-kresow-do-kolbuszowej-sensacyjne-odkrycie-po-86-latach-tulaczki/jkBvk0I4d9i4OwwNkpJe

Swaci, zwykle krewni lub sąsiedzi kawalera, odwiedzali dom dziewczyny, by omówić warunki małżeństwa. Rozmowy te miały charakter niemal dyplomatyczny – liczył się każdy gest, każde słowo. jeżeli ojciec panny przyjął chleb lub wódkę od gości, oznaczało to zgodę. Odmowa – często w formie „symbolicznego żartu” (np. podania starego kołowrotka zamiast chleba) – kończyła sprawę.

Zrękowiny i błogosławieństwo

Gdy wszystko ustalono, dochodziło do zrękowin, czyli dawnych zaręczyn. W ich trakcie przyszli małżonkowie wymieniali się darami: panna dawała np. chusteczkę lub wstążkę, kawaler – pierścionek lub pieniądze. Od tej chwili byli narzeczonymi. Zdarzało się, iż podczas zrękowin obecny był ksiądz, który modlił się o pomyślność przyszłego małżeństwa.

Niemal natychmiast rozpoczynały się przygotowania – zarówno logistyczne, jak i duchowe. Przed ślubem młodzi musieli uzyskać błogosławieństwo rodziców – klękali przed nimi, prosząc o zgodę na małżeństwo. To błogosławieństwo miało olbrzymie znaczenie – symbolizowało zgodę rodu i przenosiło „domowy” autorytet z rodziców na młodą parę.

Przesądy i magia codzienności

Dawni Polacy głęboko wierzyli, iż ślub i wesele to chwile, w których granica między światem ludzi a siłami nadprzyrodzonymi jest szczególnie cienka. Dlatego każdy element przygotowań naszpikowany był magią, przesądami i rytuałami ochronnymi.

Panna młoda nie mogła przymierzać sukni zbyt wcześnie, nie mogła też zobaczyć się w pełni ubrana w lustrze – mogło to przynieść pecha. Dobrą wróżbą było natomiast założenie czegoś „starego, nowego, pożyczonego i niebieskiego” – wierzenie to, choć dziś kojarzone głównie z kulturą anglosaską, miało również swoje wersje na ziemiach polskich.

Wierzono też, iż jeżeli podczas drogi do kościoła młodym przebiegnie drogę czarny kot, należy się cofnąć – podobnie jak wtedy, gdy panna młoda się potknie. Dobrą wróżbą była obecność bociana – zwiastowała płodność.

Wieczory pożegnań – rozpleciny i „wiecha”

Zanim doszło do zaślubin, odbywały się rozpleciny – symboliczne pożegnanie panieństwa. W ich trakcie druhny rozplatały warkocz panny młodej, co miało oznaczać koniec jej niewinności i gotowość do roli żony. Ten rytuał odbywał się przy śpiewie, często z łzami – był to moment przejścia.

W niektórych regionach, zwłaszcza na wsi, pan młody organizował tzw. „wiechę” – czyli wieczór kawalerski z udziałem mężczyzn z jego otoczenia. Często łączył się on z symbolicznym rozbiciem naczynia (np. garnka), co miało odpędzać pecha i złe duchy.

Uroczystość ślubna – więcej niż sakrament

Ślub odbywał się najczęściej w niedzielę lub święto – dzień musiał być „czysty” i sprzyjający. W drodze do kościoła orszak młodych zatrzymywany był przez sąsiadów lub dzieci, którzy żądali „wykupienia” panny młodej – najczęściej za wódkę lub słodycze.

W samej świątyni również przestrzegano wielu reguł: panna młoda powinna stać po lewej stronie, pan młody po prawej. Gdy któryś z nich pomyli stronę, wróżyło to dominację jednego z małżonków. Po przysiędze nie wypadało bić braw – jak dziś – ale w ciszy przyjąć błogosławieństwo.

Po ślubie przed kościołem obsypywano nowożeńców ziarnem, monetami i ryżem – symbolem płodności i dostatku. Później następował wspólny poczęstunek – często chleb i sól – a czasem również pierwsze wspólne zatańczenie przez parę młodą.

Wesele – czas zabawy, śpiewu i obrzędów

Wesele było wydarzeniem społecznościowym – zapraszano nie tylko rodzinę, ale i sąsiadów, przyjaciół, znajomych. Czasem liczba gości sięgała stu osób i więcej. Wesele odbywało się w stodole, na podwórzu lub w karczmie. Orkiestra grała do upadłego, a goście bawili się niekiedy przez trzy dni i noce.

Centralnym punktem był obrzęd oczepin, podczas którego panna młoda traciła symbolicznie status dziewczyny. Zdejmowano jej wianek i zakładano czepiec – znak kobiety zamężnej. Często towarzyszyły temu pieśni, tańce, czasem symboliczne „szarpanie” czepca – mające utrudnić przejście, by podkreślić jego wagę.

Na stole królowały tradycyjne potrawy: rosół, pieczone mięsa, kapusta z grochem, pierogi, kiszone ogórki, chleb ze smalcem. Alkohol – najczęściej bimber – lał się strumieniami. Zabawy i tańce przeplatano przyśpiewkami, konkursami i żartami – niekiedy bardzo dosadnymi.

Pożegnanie z domem – przenosiny i wprowadzenie

Ostatnim aktem wesela były przenosiny panny młodej do domu pana młodego. Niekiedy odbywały się one dopiero następnego dnia. Dziewczyna opuszczała dom rodzinny w towarzystwie krewnych, z posagiem i prezentami. Przed wejściem do nowego domu czekała na nią teściowa – z chlebem, solą i święconą wodą. Wprowadzano młodą do izby, gdzie miała od tej pory sprawować funkcję gospodyni.

W niektórych rejonach pan młody musiał „wykupić” żonę – symboliczną sumą, jedzeniem lub śpiewem. Całość kończyła się często kolejną biesiadą – już w mniejszym gronie.

Tradycja, która wciąż żyje

Dziś wiele z tych obyczajów przeszło do historii – ale nie wszystkie. przez cały czas w wielu domach praktykuje się błogosławieństwo rodziców, oczepiny, symboliczne przenosiny, czy powitanie chlebem i solą. Wesela, choć coraz częściej nowoczesne, często czerpią z dawnych zwyczajów – dodając im nową oprawę.

W czasach, gdy wszystko można zorganizować online, a moda ślubna zmienia się co sezon, warto pamiętać, iż kiedyś ślub był nie tylko chwilą radości, ale także przełomem – symboliczną granicą między dzieciństwem a dorosłością, między starym a nowym życiem. To właśnie te tradycje, choć czasem zapomniane, niosły w sobie wielką siłę i wspólnotową magię.

Lasowiackie wesele

Tradycyjne lasowiackie wesele odbywało się zgodnie z wymogami społeczno- prawnymi i sakralno obyczajowymi, z zachowaniem pełnego ceremoniału. Dlatego też ślub bez wesela to było coś, co nie mieściło się w pojęciu tradycyjnej obrzędowości lasowiackiej.

Obrzędy weselne rozpoczynały tzw. zmówiny (zocontek, schodziny). W każdej wiosce byli tzw. swaci, którzy kojarzyli młode pary. Przy kojarzeniu decydowali starsi bądź rodzice, mający na względzie sprawy majątkowe. Tylko wdowa lub starszy kawaler sami mogli sobie wybrać partnera. Przy zmówinach swaci rozmawiali tylko z rodzicami. Gdy tylko się dogadali przyszła panna młoda rozwiązywała wstążkę, na butelce przyniesionej przez swata, nalewała w kieliszek wódki i przepijała do narzeczonego.

Jednym z etapów przygotowania się do wesela było chodzenie „po spomożeniu”. Przyszła panna młoda wraz z drużką chwytały pod nogi prosząc o przyjście na wesele. Zapraszani goście przekazywali dary (miarkę mleka, pieniądze), które zabierała ze sobą drużka. Przygotowania do ślubu odbywały się przede wszystkim u rodziców panny młodej: pieczono bułki, ciasto, gromadzono napoje alkoholowe (łokowita). W przygotowaniach pomagali sąsiedzi i krewni, przynosili produkty, nie biorąc za to żadnej opłaty.

W przed dzień ślubu odbywały się „Rózgowiny”. Druhny wiły rózge- był to ścięty wierzchołek sosny, z którego były wyskubane igły, a na końcach poprzyczepiane pióra z białej gęsi oraz ciastka w kształcie ptaszków. Jak dziewczyna wychodziła za wdowca to rózgę te pleciono z jałowca. Śpiewano przy tym różne przyśpiewki:

Zacynojmy różeńke wić łod środka,

Boś ty jest nie sirotka.

Piwa nom tu dawać, piwa,

Bo bedzie rózecko krzywo.

Wesela odbywały się we wtorki, środy albo czwartki. Rano, w dzień wesela pod dom starosty przybywali muzykanci, następnie udawali się do starościny, pana młodego, po czym wszyscy razem wyruszali do domu panny młodej. Charakterystyczną cechą lasowiackiego wesela, nie znaną w innych regionach, było, iż o ile z dziewczyną żenił się chłopak z innej wsi, w drodze do panny młodej musiał pokonywać przeszkody. Najczęściej były to powalone drzewa. Panna młoda, wystrojona przez druhny, witała pana młodego i muzykantów.

Ważnym momentem było błogosławieństwo. Przeważnie druhna wygłaszała mowę pt. „Szczęść wam Boże” a rodzice udzielając błogosławieństwa kreślili znak krzyża. Po czym wraz z gośćmi udawano się do kościoła. Pojazdy konne były wystrojone kolorowymi wstążkami z bibuły. Panna młoda w czasie podróży do kościoła musiała stać na wozie, gdyż uważano, iż siedząc „przysiadłaby” wszystkie panny i żadna by za mąż nie wyszła. Ślub młodej pary odbywał się według tradycji ceremonii.

Powracających z kościoła młodych witała matka, podając im chleb i sól. Starościna pytała się młodej: „wolisz chleb, czy młodego”, po czym młoda odpowiadała: „chleb i młodego, żeby robił na niego”. Młodej parze składano życzenia i dawano rożne podarunki. Następnie zapraszano gości do środka. Zanim goście przystąpili do obiadu, śpiewali:

"Nie będziemy jedli ani kosztowali

bo się państwo młodzi nie pocałowali

Ona temu winna, ona temu winna,

Pocałować go powinna...

On jest temu winien, on jest temu winien,

pocałować ją powinien

Oni temu winni, oni temu winni,

Pocałować się powinni".

Na obiad składało się szereg tradycyjnych potraw: rosół wołowy, mięso, kapusta, kasza jaglana z flakami, ziemniaki. Po obiedzie przychodził czas na zabawę, tańce, śpiewy. Młodej mężatce druhny upinały włosy i chowały je pod „chemełkę” i pod czepek. Od tego momentu nie uchodziło jej pokazywać się ludziom bez nakrycia na głowie.

Lasowiackie wesele było ciągiem ceremonii, trwającym choćby do pięciu dni. W kolejnym dniu bawiono się do białego rana.. Wieczorem, w domu, w którym miała mieszkać młoda, odbywały się oczepiny. Stanowiły one uroczyste przekazanie pani młodej panu młodemu. Na tę ceremonię składało się wiele elementów. Jednym z nich było chowanie się pani młodej, po czym drużbowie mieli jej szukać. Gdy już ją znaleźli sadowili młodą na środku, na krześle. Młoda na kolanach trzymała talerz, na który goście weselni składali pieniądze.

Oczepiny kończyły adekwatny obrzęd weselny, choć sama zabawa trwała jeszcze przez parę dni.

Idź do oryginalnego materiału