Rozmowa Eweliny Szendzielorz z Janem Ludwigiem ukazała się w serii DIMK-u „Śląska Fermata”. Jan Ludwig urodził się w 1938 roku w Żędowicach. Fascynację muzyką zaczynał jako samouk od ustnej harmonijki i akordeonu „dwurzędówki”. Potem gry na fortepianie uczyła go przybyła do Żędowic z Berlina zawodowa pianistka. Jeszcze jako dziecko zaczynał – za namową tamtejszego proboszcza – grę na organach w żędowickim kościele. Potem już uczył się profesjonalnie. W szkole muzycznej w Tarnowskich Górach, oraz w muzycznym liceum i w akademii w Katowicach.
Jan Ludwig – organy i chóry to jego pasja
Do Opola przyjechał w 1964 roku. Zaczął uczyć w opolskiej szkole muzycznej. Równocześnie podjął się prowadzenia chóru w kościele „na górce”. Z czasem – na prośbę biskupa opolskiego Franciszka Jopa – chór przeniósł się do katedry i śpiewał w obu parafiach. A Jan Ludwig wziął na siebie także funkcję drugiego organisty (współpracował z p. Alfredem Bączkowiczem). Wykładał w opolskim studium organistowskim. Ma też w dorobku prowadzenie chóru Filharmonii Opolskiej.
W 1980 roku pan Jan Ludwig z rodziną opuścił Śląsk Opolski i przeniósł się do Kolonii. W Republice Federalnej także uczył w szkole muzycznej i prowadził chóry (nawet pięć równocześnie), w tym duży, liczący ponad sto osób chór policyjny w Kolonii.
Mimo lat pobytu za granicą Jan Ludwig pozostaje Opolaninem. W salonie państwa Ludwigów wisi obraz kościoła „na górce”. A w domu jest spora kolekcja m.in. koncertowych afiszów ze szkoły muzycznej i filharmonii i innych regionalnych pamiątek.
Dyrygent musi być cierpliwy
Muzycznych osiągnięć gratulowali w sali kameralnej Janowi Ludwigowi Józef Chudalla, katedralny chórmistrz i organista, dyrektor Filharmonii Opolskiej prof. Maciej Fortuna, dyrektor szkoły muzycznej Jan Swaton oraz dyrektor DIMK-u ks. prof. Grzegorz Poźniak.
Jan Ludwig dzielił się swoim bogatym muzycznym doświadczeniem. – Dyrygent musi być cierpliwy – mówił. – Nie jest po to, żeby się denerwował, krzyczał na chórzystów. Trzeba cierpliwie ćwiczyć. Jak się coś 150 razy powtórzy, to chór ma szansę osiągnąć 80 procent swoich możliwości. Pamiętam jak do jednego z chórów, jaki prowadziłem w Niemczech, zgłosiła się pewna pani. Prosiłem, by coś mi zaśpiewała. Nie wypadło to dobrze. Ale prosiła, by mogła z nami zostać, bo miała w chórze koleżankę i dobrze się w atmosferze prób czuła. Przez dwa lata tylko z nami była. Na początku trzeciego roku odważyła się włączyć w rozśpiewkę. Ale jeszcze rok później była najlepszym altem w chórze.
W czasie uroczystości absolwenci DIMK-u odebrali z rąk ks. prof. Pośpiecha dyplomy. Osoby rozpoczynające naukę otrzymały indeksy.
Na koniec Jan Ludwig poprowadził „zajęcia” z uczestnikami. Ćwiczono napisane przez niego „Alleluja”. Zostało ono wykonane podczas mszy św. w kościele „na górce” w intencji środowiska Diecezjalnego Instytutu Muzyki Kościelnej.
Czytaj także: Marek Raduli: Muzykę można tworzyć tylko z przyjaciółmi
***
Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „O!Polska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania