
Rozmowa z JANUSZEM WALCISZEWSKIM, prezesem Miasta Szkła Krosno
KOSZYKÓWKA. FINAŁ PLAY OFF I LIGI
– W sobotę i niedzielę (godz. 19), zapowiada się wielkie święto koszykówki w Krośnie…
– Miejmy nadzieję, iż będzie to duże święto. Na pewno finał jest tym do czego dążyliśmy. Udało się to osiągnąć, jesteśmy w nim, a resztę zobaczymy, chociaż oczywiście chcemy wygrać.
– Do tej pory zespół z Krosna dwa razy grał w finałach na zapleczu ekstraklasy…
– To będzie nasz trzeci finał. W 2016 roku udało się zakończyć rywalizację zwycięsko, wygrywając z Legią 3:2. Natomiast w 2013 roku graliśmy w finale ze Śląskiem Wrocław, ale wtedy przegraliśmy 1:3. Myślę, iż tym razem wszyscy mamy nadzieję, bo jesteśmy przygotowani i zdeterminowani, żeby wyjść, zagrać i wygrać.
– Świetna końcówka rundy zasadniczej w wykonaniu Miasta Szkła, a w fazie play-off komplet sześciu zwycięstw.
– Tak, ale najważniejsze jest to, co się nie wydarzyło w tym sezonie, a w poprzednim. Tym razem jesteśmy wszyscy w miarę zdrowi. Wiadomo, iż sezon był trudny i są jakieś tam delikatne przeciążenia są. Przygotowujemy się, bo mieliśmy trochę mniej meczy niż przeciwnicy w tych dwóch pierwszych fazach play-off. Pytanie, czy to dla nas lepiej, czy gorzej. Jedni mówią, iż lepiej, bo się jest bardziej świeżym. Inni twierdzą, iż jest gorzej, bo się nie jest w rytmie meczowym jak reszta. Wydaje mi się, iż parkiet to wszystko zweryfikuje i zobaczymy jak to będzie. Trudno cokolwiek wyrokować, a jeszcze po tych meczach półfinałowych Astorii z Sokołem, gdzie praktycznie nikt u siebie nie wygrywał. My chcemy wygrać dwa pierwsze mecze, a co dalej to zobaczymy.

…
– Śledził pan przebieg czwartego spotkania półfinałowego pomiędzy Muszynianką Sokołem , a Enea Abramczyk Astorią Bydgoszcz w hali MOSiR w Łańcucie. Chyba szkoda, chociażby ze względów marketingowych, iż nie dojdzie do „Podkarpackiego finału”?

– Super by to było. Wielki szacunek dla Sokoła i jego zawodników za walkę jaką pokazali w ostatnim meczu w Bydgoszczy. kilka im brakło. Pokazali, iż Astoria jest do ogrania. Dwa razy zwyciężyli na ich własnym parkiecie, a w ostatnim meczu, gdyby nie feralna kontuzja Filipa Struskiego i to, iż Mateusz Kaszowski musiał opuścić parkiet za faule, to myślę, iż dowieźliby to zwycięstwo. Te mecze Sokoła udowadniają, iż Astoria Bydgoszcz nie jest taką straszną drużyną i można z nią wygrać. Aczkolwiek rzeczywiście w tym meczu na którym byłem w niedzielę w Łańcucie Astoria pokazała wielką moc, siłę fizyczną, determinację, walkę i wszystko to, co jest najlepsze w koszykówce. Na tym spotkaniu było też kilku naszych zawodników i mam nadzieję, iż będą mieć to gdzieś tam w głowie i w sercu i razem z trenerem znajdą sposób jaką Astorię powstrzymać.
– W rundzie zasadniczej ani razu nie udało się Miastu Szkła wygrać z Astorią. Czy te dwie porażki mogą budzić jakiś niepokój?
– Ja zawsze mam takie powiedzenie, iż historia jest dla historyków. Zresztą bardzo lubię historię i ją szanuję. Dzisiaj liczą się mecze, które są przed nami. Jest mnóstwo materiału, który jest do przeanalizowania. Rozpatrujemy dlaczego tak się stało i co można zrobić, żeby tym razem było inaczej. Ja bym się nie patrzył do tyłu, a bardziej myślał o ty co możemy zrobić, żeby wygrać. Aczkolwiek mamy bardzo duży szacunek do przeciwnika, bo naprawdę to jak został stworzony ten klub i zespół, to jest top, topów pierwszej ligi. Nie przez przypadek są w finale.

…
– W Bydgoszczy otwarcie mówi się o planach awansu do ekstraklasy. Pan powiedział, iż chcecie wygrać tę ligę. Czy jesteście przygotowani na grę w Orlen Basket Lidze?
– Nie wiem czy ktokolwiek kto awansuje to tak od razu jest przygotowany. To jest później kwestia umów, rozmów, pieniędzy, wszystkiego co się z tą ekstraklasą wiąże. Uważam, iż najpierw trzeba wygrać ligę, żeby można było mieć chwilę czasu, żeby porozmawiać czy to z władzami miasta, czy też sponsorami na temat tego, jakie są możliwości finansowe. o ile to się wszystko poukłada, to jak najbardziej. Uważam, iż trzeba mieć z tyłu głowy jakieś rozmowy zarówno na tym etapie jak i przy konstruowaniu drużyny, czy wydawaniu pieniędzy na drużynę, która chce walczyć o wysokie cele, czyli o medale, a tym samym o awans. Mamy trochę doświadczeń po tamtych występach. Wiemy jakie popełniliśmy błędy i jak gwałtownie liga weryfikuje zbyt małe budżety, więc doświadczenie jest duże.

– Przed dziewięcioma laty hala MOSiR w Krośnie podczas finałów z Legią Warszawa hala pękała w szwach, było „białe szaleństwo”. Fajnie byłoby znów do tego wrócić…
– Powtarzamy „białe szaleństwo” i zapraszamy wszystkich do gali MOSiR ubranych na biało. Na ostatnią chwilę przygotowaliśmy jeszcze białe playoffowo-finałowe koszulki dla kibiców jeżeli będą chcieli się zaopatrzyć. Także serdecznie w imieniu zawodników, drużyny, klubu i wszystkich zapraszam. Nie tylko z Krosna, ale i z Podkarpacia czy okolic. Myślę, iż to będzie fantastyczne widowisko sportowe zarówno w sobotę jak i w niedzielę.
…
– W tym sezonie chyba tylko raz hala MOSiR była niemal wypełniona po brzegi podczas meczu przeciwko OPTeam Energia Polska Resovii…
– To jest też ten element, iż po ekstralidze kibic również jest coraz bardziej wymagający i oczekuje już tego sportu na najwyższym poziomie. Mimo, iż przegraliśmy mecz z Resovią, to był to taki fajny powrót do tego, jak hala jest pełna i tego jak świetna może być atmosfera na koszykówce w Krośnie. To zależy od tych wszystkich ludzi, którzy będą chcieli poświęcić swój czas w ten weekend majowy i przyjść w sobotę i niedzielę na godz. 19 i pomóc nam.

– Czy ta późniejsza godzina rozgrywania meczów nie jest troszkę niefortunna?
– To jest sobota i niedziela, ludzie w ciągu dnia gdzieś tam sobie jeżdżą z rodzinami itd.. Myślę, iż to też dobra godzina do transmisji, bo co by nie mówić, to jednak trochę kibiców z Polski będzie oglądać te mecze na platformie EmocjeTV. Takie mecze zdarzają się raz na kilka lat. Finał gramy w Krośnie, więc o ile ktoś ma w sercu koszykówkę i chce pooglądać mecz, to czy to będzie godzina 11, 12 czy 19, to nie ma znaczenia. Patrząc po tym jak się teraz bilety sprzedają, to myślę, iż tym razem również będzie pełna hala.

– Po poprzednim nieudanym sezonie, pewnie w wielu klubach trener zapłaciłby głową za porażkę w I rundzie play-off. Nie było jednak w Krośnie nerwowych ruchów, trener pozostał, ale zmian w drużynie było sporo. Zostało tylko czterech zawodników z poprzedniego składu, ale jak widać to się opłaciło…
– Bardzo szanuję trenera Edmundsa i jego warsztat. Są pewne rzeczy, które siedzą w klubie i w nas, ale na etapie gry się o tym nie mówi. W tamtym sezonie graliśmy bez Maksa Zagórskiego i z Michałem Jankowskim na „jednej nodze”, bo drugą miał skręconą, tak więc to wyglądało. Mogło to wyglądać tak, iż spapraliśmy te play-offy. Przeciwnik był wymagający postawił trudne warunki, przegraliśmy, ale mieliśmy też swoje kłopoty organizacyjne, przede wszystkim związane z tymi kontuzjami. Wyciągnęliśmy wnioski i zrobiliśmy to, co mieliśmy. Wiedzieliśmy kogo chcemy zostawić, jakie pozycje musimy wzmocnić i co zrobić. Na razie się udało. Jesteśmy w finale, więc tak jak mówiłem ten pierwszy cel został osiągnięty. Teraz gra o dużą stawkę i zobaczymy, co będzie w tych meczach.

Marzę o tym, żeby było tak jak kiedyś, 25-30 lat temu. Kluby były stabilne, a zawodnicy się utożsamiali z nimi. Grali po kilka lat w danym klubie, a wymieniało się dwóch, maksymalnie trzech, a trzon zespołu zostawał. Ostatnie lata to były takie lata szaleństwa związane z agentami i tym wszystkim, i to nie mówię tylko o Krośnie, ale o wszystkich drużynach. Co chwilę, co sezon nowa drużyna. U nas zawsze był Darek Oczkowicz, a ta reszta się przeważnie zmieniała. Bardzo się zatem cieszyłem z tego, iż tych kilku zawodników zostało i te zmiany były takie fajne. Trzon pozostał, więc na pewno też łatwiej się trenerowi pracuje, mając rozgrywającego i paru kluczowych zawodników, którzy już rok wcześniej byli i których widział. Chyba podjęliśmy dobrą decyzję, myślę, iż innej nie mogło być. Trener Edmund Valeiko zasługiwał na to, żeby mógł pokazać, iż to jednak była wpadka związana z kontuzjami i też trochę z tym, iż trzeba było ochłonąć i się tej ligi też trochę nauczyć. Jego wiedza i doświadczenie jest naprawdę olbrzymie.
– W 2016 roku ostatni decydujący finałowy mecz, w którym udało się wywalczyć zespołowi z Krosna awans odbył się 18 maja. W tym sezonie również wypada mecz 18 maja, w niedzielę, w Bydgoszczy. Może więc historia zatoczy koło i uda się wygrać w czterech meczach?
– Niech to będą święte słowa (śmiech).
PRZECZYTAJ TEŻ:
Ogromny żal straconej szansy. Heroiczny bój koszykarzy Muszynianki Sokoła, którzy przegrywają w Bydgoszczy po dogrywce (Wideo)
