Fot. Izabela Kwiecień-SzpunarRozmowa z JANUSZEM WALCISZEWSKIM, prezesem Miasta Szkła Krosno
KOSZYKÓWKA. ORLEN BASKET LIGA
– Jakie są pana wrażenia po pierwszym meczu pod wodzą nowego trenera, Maroša Kovacika. Tym razem efekt „nowej miotły” jeszcze nie zadziałał…
– Oczywiście w sercu zawsze się liczy na takie rzeczy, natomiast ja z koszykówką jestem związany praktycznie całe życie i wiem jak to wszystko wygląda. Wiedziałem z kim się mierzymy, wiedziałem jaki skład mają rywale, jacy to są zawodnicy i iż tu żadnego przypadku nie będzie. W pierwszej połowie zagraliśmy bardzo ambitnie w obronie i to dało efekty. Gdybyśmy troszkę lepiej pograli w ataku, to może po pierwszej połowie byśmy zeszli z jakimś prowadzeniem i może by to trochę inaczej wyglądało. Jednakże cały czas byłem realistą i mimo iż oczywiście zawsze wierzę w wygraną naszej drużyny, to wiedziałem z kim gramy i jak to się może skończyć. Taki zespół jak Arka Gdynia, w takim składzie, nie wybacza błędów. Szkoda, iż nie skończyliśmy różnicą 5-7 punktów, ale tak naprawdę w statystyce punktowej to i tak nic nie daje. Zagraliśmy dobrą pierwszą połowę, cały mecz obrona była niezła, a w pierwszej połowie była bardzo dobra. Brakło determinacji, wykończenia i zgrania nowych rzeczy w ataku. Myślę jednak, iż w koszykówce atak zawsze wychodzi z obrony i ten atak i skuteczność w końcu przyjdą. Zostało 21 kolejek, uważam, iż trzeba wygrać jeszcze 7 meczy, żeby się utrzymać, więc 30 procent z tego, co będzie. Teraz mamy bardzo trudny terminarz, bo gramy z drużynami z góry tabeli.
Fot. Izabela Kwiecień-SzpunarWszystko co było od ósmego w dół to już graliśmy i niestety przegraliśmy jednym, trzema… To były takie przegrane na własne życzenie. Natomiast zawsze jestem optymistą, wierzę i będę wierzył w to iż się utrzymamy, do tego momentu, kiedy statystycznie i matematycznie będzie jeszcze można jeszcze w to wierzyć. Po pięciu latach, to jak wygląda liga, to bardzo duża nauka dla nas i dla organizacji. Wierzę, iż ten ruch, który zrobiliśmy, wprowadzając trenera Maroša zaowocuje i się utrzymamy.
– To chyba była trudna decyzja co do zmiany szkoleniowca. Dużym zaufaniem darzył pan trenera Edmundsa Valeiko. Przed dwoma laty wygrał sezon zasadniczy, ale przegrał już w I rundzie play-off. Mimo to zachował posadę i rok później wywalczył awans. Czy teraz to zaufanie się w jakiś sposób już wyczerpało?
– Myślę, iż się nie wyczerpało. Po prostu taka jest praca trenera. Wtedy po tym ćwierćfinale, w którym odpadliśmy, usiedliśmy, porozmawialiśmy. Następnie Edmunds w kolejnym sezonie wygrał I ligę i super wykonał swoją pracę. Dziękowaliśmy mu i dlatego dostał szansę bycia trenerem w ekstraklasie. Nie jest to jednak kwestia wyniku, tylko czasami w sporcie jest coś takiego, iż trzeba mieć trochę szczęścia, a czasem trochę trzeba zmienić podejście do pewnych rzeczy. Zauważyliśmy, iż coś zaczyna nie pasować, a biorąc pod uwagę moje wieloletnie doświadczenie, to jestem przekonany, iż mam rację. Przegrywamy mecze na własne życzenie, przegrywamy „wygrane mecze” i coś się zaczyna psuć. Jestem przekonany, iż ten ruch, który zrobiliśmy był dobrym ruchem. Taka jest praca trenera.
Edmunds zrobił bardzo dużo dla Krosna i fajnie się współpracowało, natomiast w pewnym momencie trzeba przerwać pewne rzeczy i zrobić coś innego.
Fot. Izabela Kwiecień-SzpunarNie wiem jak będzie z trenerem Marošem, ale mam nadzieję, iż utrzyma drużynę i będzie mógł w przyszłym sezonie razem z nami zbudować swoją autorską drużynę, która będzie dalej grała w PLK. Trzeba sobie szczerze powiedzieć, iż w naszym mieście przy naszych możliwościach i budżecie znamy swoje miejsce w szeregu, mimo iż zawsze chcielibyśmy być w górnej części tabeli i zawsze chcielibyśmy wygrywać. Dla nas już samo to, iż jesteśmy w Orlen Basket Lidze to jest wielkim wyzwaniem i wielkim sukcesem. Bardzo dziękuję kibicom, którzy pomimo tego, iż przegrywamy, to praktycznie na każdym meczu wypełniają krośnieńską halę. To pokazuje, iż ci ludzie są świadomi tych spraw i wiedzą z kim gramy, z czym się mierzymy i iż jesteśmy najmniejszym ośrodkiem, który gra w tej lidze.. To jest też dla tych kibiców możliwość zobaczenia najlepszych drużyn w Polsce i reprezentantów Polski. W meczu z Arką mieliśmy trzech reprezentantów, którzy tyle co wrócili z kadry.
Bardzo dziękuję kibicom, iż przychodzą. Przychodźcie dalej, bo razem musimy wspierać tą drużynę. Będziemy robić wszystko, żeby utrzymać Krosno w Orlen Basket Lidze i żeby koszykówka w Krośnie była coraz bardziej popularna. To przede wszystkim jest nasz cel.
– Czy ten poprzedni mecz w Ostrowie Wielkopolski nie był trochę takim ultimatum dla trenera Edmundsa Valeiko? Gdyby wygrali to zachował by posadę? Chyba też czas na zmianę był najlepszy ze względu na przerwę w rozgrywkach w związku z meczem reprezentacji…
– Trudno powiedzieć, historia jest dla historyków. Nigdy nikomu żadnego ultimatum nie stawialiśmy. Według mnie stawianie ultimatum to jest wytwarzanie presji, a ja nigdy nie chcę wytwarzać presji w drużynie, czy to na trenerze, czy na zawodnikach. Po prostu pojechali wygrać, a po kolejny raz przegrali na własne życzenie. Prawda jest taka, o czym każdy trener wie, iż jak wygrywa drużyna, to wygrywa trener, a jak przegrywa drużyna, to przegrywa trener. W Ostrowie to nie był pierwszy taki mecz. Przypomnę, iż z Lublinem przegraliśmy jednym punktem na własne życzenie, prowadząc siedmioma na półtorej minuty przed końcem. Przegraliśmy też w Krośnie mecz z Toruniem, gdzie prowadziliśmy już 22 punktami. Przegraliśmy również mecz w Słupsku, gdzie wygraliśmy 3 kwarty, ale po prostu totalnie spaliśmy w pierwszej kwarcie. Nic nie robiliśmy i nie było żadnej reakcji na to, co się dzieje.
Fot. Izabela Kwiecień-SzpunarTak naprawdę oprócz meczu z Arką Gdynia, Treflem Sopot i Dzikami Warszawa, to pozostałe mecze były w naszym zasięgu. Przy odrobinie nieco innego podejścia trenera Valeiko przed tym meczem mógł być spokojnie bilans 4:4 i siódme miejsce w tabeli, a choćby 5:3 i miejsce szóste. Życie jest jednak takie, jakie jest, może też brakło trochę szczęścia, bo w życiu też trzeba mieć szczęście. Dzisiaj mamy bilans 1:8 i jesteśmy czerwoną latarnią ligi, ale nie zamierzamy nią być do końca.
Fot. Izabela Kwiecień-SzpunarBędziemy walczyć i robić wszystko, żeby ekstraklasa w Krośnie została na przyszły sezon. Zwłaszcza, iż naprawdę w wielu z tych meczów graliśmy jak równy z równym. Pojawiają się coraz nowsi sponsorzy, widzą, iż dzieje się coś ciekawego, iż ludzie przychodzą, iż to jest super dyscyplina sportu, jest miło, oprawa jest ciekawa, iż można z dziećmi przyjść, bo jest bezpiecznie, fajnie itd. No i są emocje, bo można zobaczyć najlepszych koszykarzy, którzy grają w Polsce. Myślę, iż to jest duża rzecz dla Krosna.
– Po tym przegranym meczu w Ostrowie Wielkopolskim podczas konferencji prasowej, kapitan Michał Jankowski zakomunikował, iż zespół stoi za trenerem. To oznacza, iż zawodnicy chcieli kontynuować współpracę z trenerem Edmundsem Valeiko?
– Na pewno Michał powiedział to, co miał w sercu i to, co było w jego głowie. Natomiast od decydowania kto będzie trenerem jest grono właścicielskie i zarząd. Mamy swoją taką wewnętrzną czteroosobową komisję, która razem podejmuje decyzje. Uznaliśmy, iż musimy zrobić pewne zmiany. Bardzo szanuję to, iż drużyna była zżyta z trenerem Valeiko i iż chciała z nim pracować. My mamy jednak zobowiązania wobec miasta, sponsorów i kibiców. Nie możemy patrzeć na to w ten sposób, oczywiście szanując przy tym zdanie drużyny.
Fot. Izabela Kwiecień-SzpunarSądzę, iż podjęliśmy słuszną decyzję. Chwała zawodnikom za taką postawę, jednak to są zawodowi koszykarze, a to jest ich miejsce pracy. To działa tak jak w innych firmach. Dzisiaj jest taki dyrektor, a jutro może już być inny. Dzisiaj jest jeden prezes, jutro jest już drugi. Tak samo jest w koszykówce i ogólnie w sporcie, o ile chodzi o trenerów. Uważam, iż drużyna dostała trenera, który ma nie gorsze wykształcenie koszykarskie i doświadczenie, a choćby powiedziałbym, iż trochę lepsze niż Edmunds. Wydaje mi się, iż trener Maroš Kovacik będzie bardziej pasował do tej drużyny, mimo iż jej nie tworzył.
Fot. Izabela Kwiecień-SzpunarBardzo cieszyłem z tego, iż jest dobra chemia w drużynie itd., tylko to się nie przekłada na rezultaty, a my jesteśmy od tego, żeby pilnować wyników. Po sezonie nikt nie będzie mówił, iż było fajnie, bo wygrywaliśmy z Lublinem na minutę i 27 sekund przed końcem meczu siedmioma punktami. Każdy zapyta, dlaczego się nie utrzymaliśmy. Kibice też będą smutni gdybyśmy, nie daj Boże, spadli i będą nam zarzucać, iż mogliśmy tę ligę jakoś trzymać. Widać, iż jest na to zapotrzebowanie, jest w Krośnie chęć oglądania koszykówki na najwyższym poziomie. Po raz kolejny powiem, iż przyłożymy się do tego, żeby zrobić wszystko żeby ta drużyna się utrzymała. Chciałbym żebyśmy mieli szansę w następnym sezonie trochę inaczej pobudować drużynę i trochę inaczej podejść do pewnych rzeczy. Tak jak wspomniałem, nie było nas parę lat, a ekstraklasa się zmieniła. Oczywiście działaliśmy i działamy zawsze w dobrej wierze, tak żeby było jak najlepiej. Dzisiaj widzę już parę aspektów takich, które można było trochę inaczej zrobić.
Fot. Izabela Kwiecień-SzpunarHistoria jest jednak dla historyków, a my jesteśmy po to, żeby patrzeć w przyszłość i żeby wygrywać. Jeszcze raz serdecznie dziękuję kibicom i bardzo zachęcam, prosząc wszystkich, żeby dalej przychodzili na te mecze. Przyjadą tu jeszcze naprawdę świetne drużyny, mistrzowie Polski z fantastycznymi zawodnikami. Myślę, iż kibice będą jeszcze mieli kilka fajnych chwil w Krośnie, i iż będziemy wygrywać i będziemy mogli się po meczu się wyściskać, a w maju będziemy się cieszyć z utrzymania w Orlen Basket Lidze.
– Pewnie kandydatów na posadę nowego trenera było kilku, ale co akurat zdecydowało, iż postawiliście na Maroša Kovacika?
– Było kilka kandydatur. Chcieliśmy człowieka bardziej otwartego, który będzie chciał być trochę mniej reżimowym trenerem, a bardziej takim, który spróbuje tę drużynę otworzyć. Trener Edmunds miał swoje przemyślenia, wizję i filozofię tej drużyny, które w pierwszej lidze wystarczyły i wygraliśmy ją, ale to już jest historia. To jest etap, iż przechodzimy piętro wyżej, a to piętro wyżej to nie jest jeden schodek, tylko co najmniej 10 schodków Oczywiście można zawsze brnąć w to dalej i mówić, dobra, jeszcze poczekam trzy, pięć, sześć meczó, ale potem ktoś zapyta, dlaczego nie zrobiliśmy jakichś zmian, skoro widzieliśmy, iż coś jest nie tak?

Gdybyśmy wiedzieli, iż totalnie odstajemy od tej ligi, to znaczyłoby, iż zrobiliśmy na jakimś etapie coś złego, albo jesteśmy za biedni, albo źle to poukładaliśmy czy też sprowadziliśmy złych zawodników. Przegrywamy natomiast wszystkie mecze w bardzo głupi sposób i na własne życzenie. Przypomnę tutaj mecz z Gliwicami, gdzie do trzeciej kwarty byliśmy na styku, a choćby wygrywaliśmy. Nagle pojawiła się „zacinka” na siedem minut i nie było żadnej reakcji. Musimy patrzeć na to trochę bardziej ogólnie. Nie możemy patrzeć przez pryzmat jednego meczu. Musimy patrzeć przez pryzmat miasta, sponsorów, kibiców, tych wszystkich, którzy tworzą tą całą rodzinę koszykarską. To oni wpływają na to, iż mamy budżet, który może pozwolić nam grać w ekstraklasie.
Popatrzmy dookoła, na Podkarpaciu nie ma nikogo, a my to zbudowaliśmy i zrobiliśmy. Mamy pełną świadomość tego, iż może się zdarzyć, iż nie utrzymamy tej ligi, ale musimy robić wszystko, żeby ktoś nie powiedział iż nie zrobiliśmy wszystkiego co się dało. Przede wszystkim też, żebyśmy sami mogli po zakończonym sezonie stanąć przed lustrem i powiedzieć sobie, iż zrobiliśmy wszystko, co jest w naszej mocy, żeby się utrzymać. Przypomnę jeszcze, iż startowaliśmy zupełnie innym zespołem. W międzyczasie Edmunds prosił o szóstego zawodnika. To było dużym wyzwaniem dla nas, bo to jest prawie kolejne 150 tysięcy opłat licencji. Bardzo drogi zawodnik, najlepiej opłacany w historii tego klubu (Maurice Watson – przyp. red). Później była zmiana Jawontae Hopkinsa na Ivice Radića i to też są duże pieniądze. Trzeba było zainwestować, a efektów dalej nie było. W pewnym momencie trzeba było więc coś zmienić, bo jak się nic nie zrobi to można tak siedzieć do maja i poczekać, aż się spadnie z ligi. Razem m.in. z Michałem Baranem, Andrzejem Florkiem, Hubertem Kotarskim, rozmawialiśmy, dyskutowaliśmy i uważam, iż podjęliśmy bardzo dobrą decyzję.
Nie mogę powiedzieć, iż jestem przekonany, ale jestem pełen wiary w to, iż w maju usiądziemy i powiemy sobie, iż podjęliśmy dobrą decyzję, Maroš Kovačik utrzymał klub w Orlen Basket Lidze i budujemy coś na następny sezon i bijemy się o coś więcej.
– Czyli trener Maroš Kovačik podpisał kontrakt z Miastem Szkła na dwa sezony?
– Tak, to nie jest trener znikąd. To jest człowiek, który w żeńskiej koszykówce osiągnął wszystko. Wygrał Euroligę, mistrzostwa Słowacji, mistrzostwa Polski, prowadził kadrę Polski itd. To jest człowiek, który mówi, iż w żeńskiej koszykówce osiągnął wszystko i teraz interesuje go już tylko męska. Oczywiście zatem, powiedzieliśmy sobie, iż nas również nie interesuje wiązanie się umową z kimś na jeden sezon. Tak spisaliśmy kontrakt, iż mamy możliwość kontynuacji i rozwoju.
Fot. Izabela Kwiecień-SzpunarWierzę, iż będzie tak jak było z Edmundsem i Maroš zostanie na kilka lat w Krośnie. Natomiast o ile chodzi o życie trenera, to ono takie jest. Tak samo jak życie prezesa, menadżera w spółkach państwowych czy w spółkach prywatnych, giełdowych, czy innych różnych różnych. Dzisiaj się jest prezesem, a jutro już nie. Tak samo wygląda życie trenera, na to każdy jest przygotowany i o tym wie. To trener odpowiada za drużynę i za to, co się w niej dzieje. Nie doszukuje się żadnej złej krwi między nami a Edmundsem wręcz w drugą stronę. Myślę, iż w Krośnie już pracować nie będzie, chociaż nigdy nie mów nigdy. My będziemy mieli dobre wspomnienia z Krosna i tym, co zrobił Edmunds i myślę, iż on, jak chwilę ochłonie, to też będzie to dobrze wspominał.
– Jest nowy trener, a czy można się też spodziewać jeszcze jakiś roszad w kadrze Miasta Szkła?
– W tym kontekście oczywiście bardzo ważne są pieniądze, bo bez nich nic się nie da. Od spadku z ekstraklasy dziewięć lat temu, mamy pewną filozofię, iż musimy mieć wszystko przeliczone. Pracujemy, pojawiają się mali i średni sponsorzy, z którymi prowadzimy rozmowy, żeby spróbować ten budżet uzupełnić, ale sytuacja jest ciężka. Mamy sześć licencji zagranicznych i tylu zawodników może grać, a o ile chodzi o polskich graczy, to praktycznie na rynku nie ma nikogo. Więc tak naprawdę na ten moment trudno mi odpowiedzieć. Trener Maroš powiedział pewną rzecz, iż u niego przez pierwszy miesiąc wszyscy zawodnicy są tacy sami. On musi wszystkich poznać, zobaczyć i nie będzie się wypowiadał na podstawie tego co było, czy po statystykach, kto jest lepszy, kto gorszy, z kim by chciał pracować, a z kim nie. Czekamy na opinię trenera, a pierwszy raport będzie po dwóch, trzech tygodniach. Wtedy dowiemy się jak to funkcjonuje w drużynie i czy ewentualnie musimy robić jakieś zmiany. Wówczas będziemy reagować. Pracujemy nad tym, żebyśmy byli gotowi, o ile okaże się, iż trzeba będzie jeszcze jakąś jedną zmianę w drużynie zrobić.
PRZECZYTAJ TEŻ:
„Efekt nowej miotły” jeszcze nie zadziałał Miasto Szkła z ósmą porażką (zdjęcia, wideo)
Fot. Izabela Kwiecień-Szpunar
1 tydzień temu















