Żartobliwie o sobie mówi, iż jest człowiekiem „z miasta”, ze Słupcy – i nigdy nie spieszyło mu się, aby stąd wyjechać. Zależy mu na tym, żeby zbudować jakiś fajny projekt, który będzie miał jeszcze lepszą przyszłość niż ta, która rysuje się obecnie. Mowa o trenerze SPS-u Cargill Słupca – Mariuszu Dzierżyńskim, którego namówiliśmy na krótką rozmowę. Zapraszamy na jej pierwszą część.
Zacznijmy naszą rozmowę od pytania o twoje siatkarskie i sportowe doświadczenia oraz pasję. Na kim wzorujesz się jako trener?
Jeśli chodzi o pasję – ogólnie jestem sportowym świrem. Oglądam i żyję wieloma dyscyplinami, ale moją pierwszą miłością zdecydowanie była piłka nożna. Od prawie 30 lat jestem wiernym kibicem Manchesteru United, co każdy, kto mnie choć trochę zna, zdążył już prawdopodobnie zauważyć. Oprócz tego bardzo lubię także żużel, który polecam każdemu obejrzeć przynajmniej raz na żywo. Ostatnio dość mocno wciągnął mnie również dart, więc – mówiąc krótko – kiedy tylko jest okazja, nie stronię od sportowych emocji, tak na stadionach, jak i przed ekranem. jeżeli zaś chodzi o doświadczenia, to wszystkie związane są ze słupecką siatkówką. Na tyle, na ile mogłem i jak długo moja głowa była gotowa, starałem się pomagać drużynie jako zawodnik na pozycji libero. Jednak praktycznie 10 lat temu zająłem się trenowaniem młodzieży. To doświadczenie jest bardzo trudne, a jednocześnie niezwykle cenne, ponieważ w naszych warunkach wychowanie dobrego zawodnika z wielu powodów jest misją praktycznie niewykonalną – choć to, oczywiście, temat-rzeka na inną, bardzo długą dyskusję. Mimo tego kilku młodych zawodników, z którymi pracowaliśmy w SPS – bo oczywiście w tym wszystkim jest też osoba Jacka Smuszkiewicza – udało się w przeszłości i w tej chwili dołączyć do ekipy seniorskiej. Rzecz jasna, dla niektórych była to przygoda jedno- lub dwu-sezonowa, ale debiuty naszych wychowanków na poziomie centralnym z pewnością można uznać za sukces. Wzorów trenerskich jako takich nie mam – chcę iść swoją drogą, łącząc podejście psychologiczne oraz stricte siatkarskie w jedną całość. Więcej na łamach Kuriera