Wyobraźcie sobie: zapominacie przedłużyć OC, a po tygodniu dostajecie wezwanie na prawie 10 tysięcy złotych. Brzmi jak koszmar? A jednak każdego miesiąca blisko 30 tysięcy kierowców wpada w tę pułapkę, a od 1 stycznia 2026 roku stawki skoczą w górę – wszystko przez waloryzację płacy minimalnej.
Styczeń przynosi nie tylko noworoczne postanowienia, ale i bolesne podwyżki – także dla zmotoryzowanych. Kara za jazdę bez obowiązkowego ubezpieczenia OC, jedna z najczęściej wlepianych w Polsce, właśnie szykuje się do rekordu. W 2025 roku rocznie „świeci na czerwono” w bazie CEPiK aż 152 tysiące pojazdów, co daje średnio 40 mandatów na godzinę. Od Nowego Roku maksymalna opłata za brak OC w aucie osobowym sięgnie 9612 zł – i to niezależnie od marki czy rocznika samochodu.
Dlaczego tak drogo? Wysokość kary zależy od długości „luki” w polisie i jest wprost powiązana z płacą minimalną, która rośnie co roku. Dla samochodów osobowych tabela wygląda tak:
-
Brak OC do 3 dni: 1922 zł,
-
Od 4 do 14 dni: 4806 zł,
-
Ponad 14 dni: 9612 zł.
Nie tylko osobówki dostają po kieszeni – stawki różnią się w zależności od pojazdu. Ciężarówki i autobusy płacą najwięcej, bo tu ryzyko jest największe:
-
Do 3 dni: 2884 zł,
-
4-14 dni: 7209 zł,
-
Ponad 14 dni: 14 418 zł.
Natomiast motocykle i przyczepy wychodzą taniej:
-
Do 3 dni: 320 zł,
-
4-14 dni: 801 zł,
-
Ponad 14 dni: 1602 zł.
Co przeraża najbardziej? Kontrola Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego (UFG) jest bezdotykowa – wystarczy sprawdzenie bazy CEPiK, by uruchomić postępowanie. Dostajecie list z wezwaniem do udowodnienia, iż mieliście OC. Mało kto wie, iż odpowiedzialność jest solidarna: zarówno właściciel auta, jak i kierowca płacą wspólnie. W praktyce egzekutor ściągnie kasę od tego, kto ma pełniejszy portfel.
W erze aplikacji i przypomnień o wszystkim – od urodzin po rachunki za prąd – zapomnienie o OC to grzech śmiertelny dla portfela. Może czas ustawić sobie alarm? Bo w 2026 roku ta kara nie wybaczy żadnej przerwy w polisie.
















