
"Zaczął się cieplejszy okres i już zauważyliśmy, iż coraz częściej trafiają do nas pacjenci, którzy doznają urazów głowy, bo w trakcie jazdy na hulajnodze elektrycznej czy rowerze przewrócili się, a nie mieli na sobie kasku" - powiedział radiuCENTRUM Witold Miaśkiewicz, szef chirurgii dziecięcej w szpitalu w Ostrowie Wielkopolskim. Kask nie jest obowiązkowy, ale warto mieć go na głowie - apeluje ordynator Miaśkiewicz:
"Niestety, większość pacjentów i użyłbym słowa choćby zdecydowana większość pacjentów nie jest odpowiednio zabezpieczona, czyli nie posiada kasku na głowę. A jest on bardzo istotną rzeczą, gdyż my obserwujemy, iż oczywiście, zdarzają sie upadki na kończyny. Ale tutaj znowu, zdecydowana większość upadków na drodze na hulajnodze podczas jazdy i przy prędkości 30-40 km/h to są izolowane urazy głowy. Mieliśmy pacjentów z urazami czaszkowo-mózgowymi, wymagającymi operacji, ratujących życie".
na fot. po prawej: Witold Miaśkiewicz / szef chirurgii dziecięcej w ostrowskim szpitalu
Szef ostrowskiej chirurgii dziecięcej dodał również, iż sporo pacjentów wymagało hospitalizacji przede wszystkim spowodu wstrząśnienia mózgu. Jedną z głównych przyczyn wypadków na hulajnodze elektrycznej jest brak znajomości - głownie przez młodzież - przepisów ruchu drogowego, ale nie tylko.
"Martwi mnie nieświadomość rodziców, którzy decydują się na to, żeby ich dzieci poruszały się na hulajnogach bez odpowiedniego zabezpieczenia. Jest to grupa przeważnie nastolatków. Czasami dzieci około 10 roku życia. Oni nie nasząc kasku prawdopodobnie prezentują swoje zdanie. Ciężko jest wymóc na nich jednak założenie kasku, gdyż może on budzić różne skojarzenia. Być może jest on dla nich niemodny albo ktoś z ich kolegów nosi, a już inny nie" - dodał Miaśkiewicz.
Do połowy kwietnia w ostrowskim szpitalu hospitalizowanych było kilkanaścioro dzieci, które doznały poważnych urazów po wypadku na hulajnodze elektrycznej.
Autor:


