
Rozmowa z KATARZYNĄ WENERSKĄ, rozgrywającą DevelopResu Rzeszów
SIATKÓWKA. FINAŁ TAURON LIGI
– Wygrywacie dość pewnie pierwszy finałowy mecz…
– Malutki kroczek zrobiony, bo to pierwszy mecz bardzo ważny. Musimy jeszcze zrobić dwa duże i wtedy będziemy się w pełni cieszyć. Na razie wygrałyśmy pierwszy mecz, ale trzeba zachować koncentrację i cały czas czystą głowę, bo samo się nie wygra. Trzeba zagrać kolejne dwa, może trzy, czy choćby jak będzie trzeba cztery dobre mecze, żeby osiągnąć cel, który zamierzamy zrealizować.
– W pierwszym i trzecim secie miałyście nieco problemów z rywalkami, ale widać było w waszej grze w newralgicznych momentach duży spokój i pewność siebie.
– Czułam to, iż jesteśmy gotowe i iż możemy zagrać dobry mecz i zagrałyśmy bardzo, bardzo fajny. Rywalki walczyły, dobre zmiany u nich choćby z Natalią Mędrzyk. Miałyśmy ogromny problem, żeby ją zatrzymać, ale wygrałyśmy zespołowością.
– W ostatniej akcji meczu udało się „zatrzymać” ww. Natalię Mędrzyk…
– Wielkie brawa należą się dla Oli Szczygłowskiej, bo to ona zauważyła w tym ostatnim ataku, iż Natalia dotknęła siatki i super, iż to tak wszystko się skończyło.
– Miała pani dziś duży komfort w postaci Agnieszki Korneluk, która była niemal bezbłędna w ataku.
– Zgadza się, ale naprawdę nasze wszystkie środkowe, bo czy „Centa” (Weronika Centka-Tietianiec – przyp. red.), czy „Jura” (Magdalena Jurczyk – przyp. red), bardzo fajnie się spisują. Miałyśmy dzisiaj też przyjęcie, więc brawa dla przyjmujących za to, iż je trzymały, bo dziewczyny z ŁKS-u też dysponują bardzo dobrą zagrywką. Tak jak wspomniałam zagrałyśmy zespołowo i mamy pierwsze zwycięstwo.
– W drugim secie regularnie nękała pani zagrywką rywalki i błyskawicznie zrobiło się 9:0…
Posyłałam takie freeballe, a ona sprawiały jakiś tam problem. Na pewno fajne otwarcie, ale był też trochę strach później. W końcówce rywalki odrabiały straty i nas zaczęły gonić. One z kolei dobrze zagrywały, a my nie mogłyśmy skończyć ataku. Jak dobrze pamiętam to znów gdzieś tam nas środek odblokował i już poszło.
– Prowadzicie w finałowej rywalizacji 1-0, mając przewagę psychologiczną, bo rywalki nie mogą sobie pozwolić na porażkę, bo wówczas przyjechały by do Rzeszowa na trzeci mecz już bez marginesu błędu…
– Pojedziemy na kolejną bitwę. ŁKS na pewno podejmie ryzyko. Grają u siebie, mają duże wsparcie kibiców i jest tam prawdziwy kocioł. Liczę, iż zagramy kolejny dobry mecz.
– Gracie w piątek, czy w tak krótkim czasie można coś jeszcze poprawić, doszlifować w grze, żeby zaskoczyć rywalki?
– Nic tu nowego się już nie wymyśli. Ciężko będzie się nawzajem zaskoczyć, chyba, iż się może pozamieniamy pozycjami, a wtedy by może było jakieś zaskoczenie (śmiech). Musimy się skupić na tym co jest po naszej stronie siatki i realizować to, co razem ze sztabem sobie założymy. czasu w jakieś poprawy nie ma dużo. Środę mam wolną na regeneracją, a w czwartek już jedziemy. Tak naprawdę będziemy miały do meczu tylko jeden trening. Mam nadzieję, iż w miarę odpoczniemy i jedziemy walczyć. Ma nadzieję, iż wyjdziemy zwycięsko z tej walki.
– Co w takim meczu może odegrać kluczową rolę?
– Myślę, iż mental. Siatkarskie elementy na pewno też no i może odrobinę szczęście. Uważam jednak, iż główną rolę to jednak mental i taktyka.
PRZECZYTAJ TEŻ: Siatkarki ITA TOOLS Stali Mielec kończą sezon na ósmym miejscu