Katastrofa dla tego producenta? Ponad 2 miliony aut z wadą, która może doprowadzić do wypadku

4 godzin temu

Ponad milion aut wraca do serwisów, Stellantis ogłosił największą od lat akcję serwisową. Do autoryzowanych serwisów musi trafić łącznie ponad 2,4 miliona pojazdów marek należących do koncernu. Wśród nich są samochody Jeep, Dodge, Chrysler, Peugeot, Citroën, Opel, Fiat i Ram.

Fot. Warszawa w Pigułce

Skala jest globalna – problem dotyczy zarówno Ameryki Północnej, jak i Europy. Firma informuje, iż naprawy będą bezpłatne, a działania mają charakter prewencyjny. Mimo to, specjaliści nie mają wątpliwości: to poważne uderzenie w wizerunek jednej z największych grup motoryzacyjnych świata.

Niebezpieczne błędy w systemach bezpieczeństwa

Amerykańska część kampanii dotyczy 1,2 miliona aut. Główna usterka tkwi w oprogramowaniu systemów kontroli trakcji i stabilności. W niektórych egzemplarzach Ram 1500, Jeep Grand Cherokee, Gladiator i Chrysler Pacifica występuje błąd, który wyłącza system ESC i powoduje pojawienie się ostrzegawczych kontrolek. Kierowcy mogą utracić wsparcie elektronicznych systemów w kluczowych momentach, na przykład przy gwałtownym manewrze czy nagłym hamowaniu.

Równolegle trwa druga akcja – ponad milion aut z lat 2021–2022 może mieć problem z kamerą cofania. Wadliwe oprogramowanie radia nie wyświetla obrazu z kamery, co istotnie zwiększa ryzyko potrącenia podczas manewrowania. Na liście znalazły się m.in. Dodge Durango, Jeep Grand Cherokee, Ram 1500, Ram ProMaster i Chrysler Pacifica.

Awaria mechaniczna w Europie – groźna wada silników diesla

W Europie przyczyna jest inna, ale równie niepokojąca. Chodzi o 1,3 miliona samochodów marek Peugeot, Citroën, Opel, DS i Fiat z silnikiem diesla 1.5 BlueHDi. Problemem jest zbyt szybkie zużycie łańcucha rozrządu. W skrajnych przypadkach może dojść do jego zerwania w czasie jazdy, co grozi całkowitym zniszczeniem jednostki napędowej. Stellantis zapewnia, iż wymieni zużyte podzespoły na swój koszt i wydłuży gwarancję do 10 lat dla objętych egzemplarzy.

Stellantis odpowiada: pełna mobilizacja serwisów

Producent deklaruje, iż właściciele aut otrzymają powiadomienia listowne oraz e-mailowe. Naprawy będą darmowe, a aktualizacje systemu wykonane podczas jednej wizyty. Choć dotąd nie odnotowano wypadków powiązanych z opisywanymi usterkami, amerykański urząd NHTSA wezwał firmę do natychmiastowego działania.

W przypadku silników diesla serwisy nie tylko wymienią zużyte części, ale również dokonają przeglądu całego układu i przeprowadzą wymianę oleju. Użytkownicy otrzymają potwierdzenie wydłużonej gwarancji.

Sygnalizacja końca tolerancji dla błędów

Akcja Stellantis to nie tylko kosztowna operacja techniczna, ale także próba obrony reputacji w czasach rosnącej presji na bezpieczeństwo użytkowników. Eksperci wskazują, iż liczba poważnych wezwań do serwisów rośnie wraz z komplikacją systemów w nowoczesnych autach. jeżeli producent nie poradzi sobie z organizacją napraw, może to odbić się na sprzedaży i zaufaniu klientów.

Sygnał jest jasny: branża nie może sobie pozwolić na kolejne niedopatrzenia. Każda usterka, która dotyczy bezpieczeństwa, to potencjalny cios dla całego segmentu.

Właściciele aut powinni działać natychmiast

Stellantis uruchomił specjalne infolinie i narzędzia online, dzięki którym kierowcy mogą sprawdzić, czy ich pojazd podlega wezwaniu. Eksperci radzą nie czekać – zwłaszcza w przypadku błędu systemu ESC lub wadliwego łańcucha rozrządu. Niesprawne elementy mogą stanowić realne zagrożenie na drodze.

Motoryzacyjny świat obserwuje rozwój sytuacji z napięciem. Czy to początek większej fali akcji serwisowych w Europie? A może zapowiedź głębszego kryzysu w sektorze, który dotąd uchodził za jeden z najbezpieczniejszych technologicznie?

Źródło: forsal.pl/warszawawpigulce.pl

Idź do oryginalnego materiału