

Kazimierz Niewiarowski już dawno zapracował sobie na status legendy przasnyskiego kolarstwa. Z najwyższego stopnia podium niemal nie schodzi. I co najważniejsze, nic sobie nie robi z upływającego czasu. Jemu ciągle jest mało. W bieżącej edycji Legii MTB Maratonie wyniki pana Kazimierza znów zachwycają i budzą podziw niejednego młodego adepta kolarstwa.
Mijają kolejne miesiące od rozpoczęcia tegorocznej edycji Legii MTB Maratonu. Na starcie organizowanych co chwila rywalizacji nie brakuje Kazimierza Niewiarowskiego. Przasnyszanin nie daje za wygraną i płynnie zwycięża w kolejnych wyścigach w swojej kategorii wiekowej zostawiając rywali daleko w tyle.
Na koncie ma już siedem zawodów. Ostatnie miały miejsce w Porządziu, na warszawskich Bielanach, w Lesznie i w Granicy.
– Najciężej było zdecydowanie w Porządziu. Bardzo trudna trasa, niespotykana nigdzie indziej na Mazowszu, a choćby w innych terenach Polski. To jest niesamowite, co tamtejszy gminny sekretarz „wyciąga” z lasów Nadleśnictwa Wyszkowskiego. Na tej trasie już nie chodzi o szybkość, ale umiejętności i technika jazdy są kluczowe. Tam jest potencjał do przeprowadzenia imprez najwyższej rangi w kolarstwie mtb – mówi pan Kazimierz.
W Porządziu jednak nie tylko trasa była wyzwaniem. Kolarze walczyli z lejącym się z nieba żarem.
– Niektórzy nie wytrzymywali, schodzili z trasy, prowadzili rowery – opowiada. Pan Kazimierz sam trasę ukończył (na pierwszym miejscu w swojej kategorii wiekowej) choć przyznaje, iż to dzięki codziennym treningom, nie tylko jeżdżeniu, ale też ćwiczeniom.
Do jednej z ciekawszych tras należy też ta bielańska, ale również w Granicy, gdzie kończy się tryptyk kampinowski zawodów.
– Trasa o niespotykanym gdzie indziej tempie, daje zawodnikom szansę wykazania się walorami szybkościowym i najlepsi z tego korzystają bijąc rekordy tegorocznego cyklu. Tutaj, o ile w swojej kategorii wygrywam, to pod względem szybkościowym z młodymi zawodnikami nie mam szansy. Wyniki niektórych są imponujące – przekazuje.
Warto przypomnieć, iż pan Kazimierz staruje na najdłuższym dystansie „Giga”, który w zależności od trasy ciągnie się od 35 do 45 kilometrów.
Tradycyjnie już swoim przykładem przasnyszanin chce zachęcać do ruchu. I swoich rówieśników (sam ma 70 lat) i tych młodszych. Bo jak przekonuje ruch to zdrowie, a utrzymywanie kondycji sprawia, iż uciekający czas nie jest tak dotkliwy.
Zachęca też samorządowców do inicjowania sportowych aktywności dla mieszkańców.
– Świetny wyścig ostatnio miał miejsce w Rostkowie. Sam nie uczestniczyłem, ale wiele osób, również z Polski, przekazywało mi, iż byli zachwyceni trasą i organizacją. Za takie inicjatywy można być tylko wdzięcznym włodarzom i pasjonatom, którym się chce coś robić. Mam nadzieję, iż takie i wydarzenia będą kontynuowane – dodaje.
ren