Kiedy prawo odbiera głos – z Agnieszką Żądło o dokumencie „Aua” rozmawia Julia Dudek

2 dni temu

Agnieszka Żądło-reżyserka, reporterka i dokumentalistka, która nie boi się tematów trudnych, pomijanych czy wręcz odrzucanych ze względu na ich ciężar emocjonalny. W swoim dorobku ma m.in. doceniony film „601. Tragedia Buczy” o wojnie w Ukrainie, a dziś pracuje nad kolejnym projektem – dokumentem „Aua”, którego bohaterką jest Jola – kobieta, która została ubezwłasnowolniona po śmierci rodziców. Film ten dotyka nie tylko osobistej historii bohaterki, ale też fundamentalnych pytań o wolność, prawa człowieka i systemowe rozwiązania, które niedługo mogą zmienić życie ponad 100 tysięcy osób w Polsce. Agnieszka opowiada o swojej drodze do tego projektu, trudnościach związanych z realizacją, sile intuicji, a co najważniejsze, o Joli, czyli bohaterce dokumentu, który jest w tracie tworzenia.

Julia Dudek: Dlaczego jako reporterka zdecydowałaś się na tworzenie reportaży jak i filmów o tematach, które są niejednokrotnie pomijane przez to, iż są trudne i choć ważne, to jednak bardzo „ciężkie” w odbiorze?

Agnieszka Żądło: To bardziej pytanie, dlaczego mnie jako człowieka to właśnie takie tematy przyciągają. Trudno mi tak jednoznacznie odpowiedzieć, ale już od dziecka mam taką dziwną, mroczną skłonność. Na zewnątrz często i szeroko się uśmiecham, noszę kolorowe ubrania, szukam ekscytujących przygód. Z drugiej strony jest we mnie poczucie pewnej beznadziei, pustki, krzywdy, niesprawiedliwości, a przy tym wrażliwości na los innych ludzi. To zbliża mnie do tych ciężkich, niewygodnych tematów. Do rzeczywistości, której ludzie nie chcą widzieć, a tym bardziej wchodzić w nią. W końcu jest nieprzyjemna.

Po drugie, podobno, jak ktoś dużo przebywa w trudnych doświadczeniach na pewnych etapach życia, to potem są mu one bliższe i takich szuka. Być może to jest jakaś odpowiedź, choć mnie się wydaje, iż ja raczej szukam światła. Nie jest tak, iż szukam ciężkich tematów. Historia Joli też, chociaż osadzona w bardzo smutnych okolicznościach, nie ma być smutna. Ja tam widzę mnóstwo nadziei: jej szansy na spełnienie marzeń, jej uroku osobistego, dziecięcej radości, wysp wolności, które ona próbuje sobie budować, pomocnych ludzi wokół niej.

Skąd wziął się pomysł na stworzenie dokumentu „Aua” o Joli, która po śmierci rodziców została ubezwłasnowolniona?

Ten temat podpowiedziała mi moja koleżanka – świetna dziennikarka, reporterka Magda Roszkowska, która do Magazynu „Weekend” napisała reportaż o osobach ubezwłasnowolnionych. Jedną z bohaterek była Jola. Magda nie mogła poświęcić jej zbyt wiele miejsca, pisała o kilku osobach w jednym tekście.

Wiedziała, iż od jakiegoś czasu ciągnie mnie w stronę filmu dokumentalnego. Zrobiłam „601. Tragedia Buczy” o wojnie w Ukrainie, który został doceniony w wielu miejscach w Polsce i na świecie. Pogłębiałam też wiedzę na kursach dla filmowców. Planowałam kolejne filmy. Myślałam też nad tym, w jaki temat następnym razem chciałabym się zagłębić.

Magda podczas jakiejś naszej rozmowy telefonicznej powiedziała mi: „Aga, musisz zrobić film o pani Joli! Co to jest za artystka!” i zaczęła o niej opowiadać. A ja wiem, iż Magda ma świetny „nos reporterski”. Czułam, iż skoro ona tak mówi, to na pewno wyjdzie z tego coś fajnego. Był tylko jeden szczegół – za kilka miesięcy miałam urodzić dziecko i nie był to najlepszy czas na zaczynanie nowego, wyjazdowego projektu (ja mieszkam w Warszawie, bohaterka w Krakowie). W dodatku obiecywałam sobie, iż w pełni skupię się w tym czasie na sobie, a już i tak miałam do ukończenia książkę, nad którą pracowałam kilka lat. Nie byłam więc do końca przekonana.

Jak wyglądały twoje początki i przygotowania do rozpoczęcia pracy nad filmem już na planie?

Nie jestem zbyt asertywna wobec samej siebie, jeżeli chodzi o nowe pomysły i ich odpuszczanie. Skontaktowałam się z Jolą telefonicznie. Wydała mi się bardzo miła, beztroska, wręcz nieco szalona.

Zaciekawiła mnie, kiedy opowiadała o sobie i swoim życiu. Dzwoniłyśmy do siebie coraz częściej, poznawałyśmy się. Czułam, iż w jej życiu jest to „coś”, ta filmowa opowieść, którą mogłabym przenieść na ekran. Nie miałam w głowie jeszcze żadnego zarysu. Tylko intuicję. Nie mogłam do niej jechać i sprawdzić jej na żywo ze względu na bardzo zaawansowaną ciążę.

Jednocześnie zbliżały się wybory, które z perspektywy osoby ubezwłasnowolnionej są bardzo dużym ograniczeniem wolności. Osoby ubezwłasnowolnione nie mogą głosować. Robi to w ich imieniu opiekun prawny. choćby nie muszą przy nim w tym momencie być. Opiekun nie musi wziąć pod uwagę ich głosu. Po prostu ma jeden dodatkowy krzyżyk w gratisie od państwa.

Nieco ironizuję, bo bycie opiekunem prawnym obcej osoby ubezwłasnowolnionej to przeważnie żadna przyjemność. Bardzo duża odpowiedzialność przy minimalnej gratyfikacji finansowej, o innej nie wspomnę. Wcale nie jest łatwo znaleźć taką osobę, która podejmie się tego zadania.

Bardzo chciałam pokazać te wybory jako sytuację emblematyczną dla osoby takiej jak Jola, która walczy o siebie. Znalazłam krakowską operatorkę i dźwiękowca, którzy zgodzili się nagrać Jolę w tym dniu. W dodatku bez mojego udziału. Bo tak się – całkiem zaskakująco – złożyło, iż to były okolice terminu porodu mojego dziecka, więc bałam się zaryzykować wycieczkę do Krakowa na zdjęcia i urodzić gdzieś w pociągu na stacji Włoszczowa (śmiech). Ostatecznie zdjęcia nie wyszły. Jola nie chciała pójść na głosowanie. Operatorka stwierdziła, iż nie do końca czuje ten projekt, w dodatku zwróciła też uwagę na względy bardziej prozaiczne, czyli niechęć do działania non-profit, co absolutnie rozumiem. Musiałam poszukać nowego operatora, który wejdzie w historię Joli. Dzięki pośrednictwu innej znajomej, filmoznawczyni Anety Nowickiej, trafiłam na operatora i reżysera dokumentalnego Tadka Chudego, który z reguły współpracuje z dźwiękowczynią Dominiką Pałką. Poznanie ich okazało się strzałem w dziesiątkę.

W jaki sposób stworzyłaś zespół, z którym pracujecie oraz znalazłaś obsadę?

Zacznijmy od tego, iż nie ma tutaj mowy o „obsadzie”, bo to nie jest film fabularny, tylko dokument. Jola jest główną bohaterką. W filmie pojawia się też nieliczne grono osób, które są w jej życiu: opiekun prawny, pracownicy socjalni, sprzedawcy w zaprzyjaźnionych sklepach. Jesteśmy we trójkę: Tadek Chudy, Dominika Pałka i ja. Czasem w kwestiach logistycznych pomaga nam mój partner Wojtek Kałużyński. Działamy kameralnie, bo takie mamy możliwości, ale też tak jest łatwiej w małej przestrzeni mieszkania Joli, przy tak delikatnym temacie. Dla mnie to bardzo ważne, iż członkowie ekipy są tak wrażliwi, uważni, nieinwazyjni, a jednocześnie mają w sobie tę samą pasję co ja: opowiadanie historii. Na pierwsze spotkanie z Tadkiem, nad Wisłą, przyszłam z dwumiesięczną córeczką w ramionach. To był już czas, kiedy osobiście dokumentowałam w Krakowie życie Joli – jej rutyny, opowieści, zachowania, sposób i styl życia. Byłam przekonana, iż Tadek uzna mnie za kompletną wariatkę. Sama się tak czułam, opowiadając mu o planowanych zdjęciach, a zarazem karmiąc piersią. Coś się nie kleiło w tym obrazku. Tadek na szczęście chyba sam lubi wyzwania, szalone idee, tworzenie rzeczy niemożliwych. Zgodził się wejść w ten projekt. Jestem mu i Dominice Palce za to ogromnie wdzięczna.

Co chcecie przekazać waszą ekranizacją opowiadającą o Joli?

Moje początkowe założenie było jasne: chcę pokazać ograniczenia, jakie ma osoba ubezwłasnowolniona w związku ze swoją sytuacją prawną. Jest ich sporo i dotyczy to spraw zarówno prozaicznych, jak i niecodziennych, na przykład wspomnianego głosowania w wyborach. Szukałam scen, które to zobrazują. Chciałam pokazać, iż ubezwłasnowolnienie to nie jest abstrakcyjny problem prawny, ale ludzki dramat. To dramat Joli, która straciła wolność, ale także dramat jej opiekunów, którzy walczą o to, żeby jej pomóc. Widziałam też zasadność zadania pytania o granice tej wolności. Bo jednak osoby ubezwłasnowolnione nie zostały ubezwłasnowolnione bez powodu. Bardzo często potrzebują pomocy, wsparcia. Same nie dają rady, choćby jeżeli funkcjonują tak świetnie jak Jola i nie są pozbawione świadomości. Interesowało mnie to w szerszym kontekście, legislacyjnym, politycznym. niedługo ubezwłasnowolnienie w Polsce ma zostać zniesione i zastąpione systemem wspieranego podejmowania decyzji. Jola jest jedną z ponad 100 tysięcy osób w Polsce, którą te zmiany dotkną. Natomiast z biegiem czasu kwestia ubezwłasnowolnienia stała się dla mnie pretekstem i tłem dla tego filmu. Piękno dokumentu polega na podążaniu za bohaterem i tym, co naprawdę mu gra w duszy. A w tym przypadku jest to spełnienie kilku marzeń. Ubezwłasnowolnienie jest jedynie jednym z ograniczeń, które stoją na jej drodze.

Czy „Aua” to film, który ma zostać w pamięci odbiorców jako głos w dyskusji społecznej, czy raczej intymny portret jednej osoby?

Chciałabym, żeby mój film łączył te dwie rzeczy. O sytuacji osób ubezwłasnowolnionych nie mówi się w Polsce w ogóle. Mogę się tylko domyślać, dlaczego. To wymaga sporej wiedzy prawniczej, specjalistycznej, pewnego niuansowania, a z tym w dobie polaryzacji dyskusji jest bardzo ciężko. W dodatku problem dotyczy osób, które nie są łakomym kąskiem „komercyjnego tortu”, a to też ma znaczenie i mówię to jako osoba, która od piętnastu lat pracuje w mediach.

Ponadto odpowiedź na pytanie, czy znosić ubezwłasnowolnienie i czym zastąpić, nie jest wcale prosta, wymaga bardzo przemyślanej alternatywy. Kolejne Ministerstwa Sprawiedliwości od lat jej szukają i nie mogą znaleźć. Trzeba pamiętać, iż sytuacja Joli jest o tyle wyjątkowa, iż ona, przy pomocy innych, jest w stanie funkcjonować w miarę bezpiecznie. Są jednak dużo cięższe przypadki, gdy osoba pozostaje w śpiączce albo jest agresywna, nieobliczalna, nieświadoma swojej sytuacji.

Jak wygląda twoja relacja z Jolą podczas pracy nad filmem?

Jola jest niezwykle ciepłą, wrażliwą i bardzo beztroską osobą. gwałtownie się polubiłyśmy. Entuzjastycznie podchodzi do realizacji filmu, co bardzo ułatwia sprawę. Nie trzeba jej przekonywać. Ona wręcz czeka i dopytuje, kiedy znów do niej przyjedziemy. Uwielbia, kiedy Tadek montuje sprzęt w jej domu, kiedy Dominika podpina jej rekorder.

Jednocześnie jest człowiekiem z krwi i kości, więc nie zawsze jest z nią łatwo. Potrafi dziesiątki razy do mnie dzwonić, a ja nie zawsze mam czas, żeby te telefony odbierać. Bywa uparta. Jak coś jej nie pasuje, to tego po prostu nie zrobi. Bywają momenty, iż musimy odpuścić, bo nie da się jej przekonać.

Obecnie jej największym marzeniem jest nagranie piosenki we współpracy z profesjonalnym muzykiem, a w przyszłym roku planuje wyjazd do Rzymu. Wszystko, co z tym związane, spotyka się z jej wielką radością, choć realizacja tych marzeń w jej sytuacji i przy jej ograniczeniach jest dość trudna i wymaga wsparcia osób trzecich. To też pokazuje niejednoznaczność ograniczeń, które są na Jolę nakładane instytucjonalnie. One są balastem, ale i pomocą dla niej.

Czy natrafiłaś na przeszkody natury prawnej lub instytucjonalnej w trakcie realizacji dokumentu?

Oczywiście. W związku z tym, iż Jola jest osobą ubezwłasnowolnioną, na publikację jej wizerunku musi wyrazić zgodę opiekun prawny. Choć opiekun Joli, pan Łukasz, to niezwykle miła i kompetentna osoba, to jako prawnik przyjmuje zasadę, iż w poważniejszych sprawach dotyczących podopiecznej zgodę powinien potwierdzić sąd. A wiemy, jak działa w Polsce wymiar sprawiedliwości. Na rozstrzygnięcie czeka się latami. My na naszą zgodę czekamy od roku, ale jestem optymistką w tej sprawie. Nie ma powodu, aby tej zgody nie było. Nasz pomysł akceptuje opiekun prawny, a przede wszystkim sama Jola. Tak jak powiedziałam wcześniej, ona jest absolutnie zachwycona nagraniami, są spełnieniem jej marzenia i sensem życia.

Kiedy planujecie zakończyć pracę nad „Aua” i opublikować film?

Nie wszystko zależy ode mnie. Na tym etapie jako reżyserka i tymczasowo producentka zmagam się z brakiem finansowania oraz doświadczonego, a zarazem wrażliwego producenta. Szukam różnych opcji, żeby móc kontynuować pracę nad filmem. Nawiązuję kontakt z różnymi firmami, które mogłyby zostać mecenasami filmu. Ostatnio założyłam zbiórkę na portalu zrzutka.pl, gdzie można wesprzeć nasz projekt. Gorąco zachęcam do wpłaty choćby symbolicznej złotówki.

Natomiast o zakończeniu zdjęć jeszcze nie myślimy. Mamy przed sobą mnóstwo pracy i wiele dni zdjęciowych. Zależy mi na tym, żeby ten film był dopracowany pod względem artystycznym, nie tylko społecznym. Chcę towarzyszyć Joli jeszcze co najmniej przez kilka miesięcy. Zobaczyć, czy uda jej się spełnić marzenia i co się wydarzy w jej życiu, gdy ubezwłasnowolnienie w Polsce zostanie zniesione. Póki co Ministerstwo Sprawiedliwości mówi o 2027 roku, ale jak będzie w praktyce? Od lat ten termin się przesuwa, więc pewnie będzie tak i tym razem.

***

Praca nad „Aua” to nie tylko filmowa podróż, ale też walka o to, by głos osób takich jak Jola został usłyszany. Choć projekt walczy z brakiem finansowania, Agnieszka i jej współpracownicy nie poddają się, wierząc, iż sztuka dokumentu ma moc zmiany społecznej świadomości. Każdy, kto chciałby wesprzeć powstanie tego filmu, może to zrobić poprzez zbiórkę dostępną pod adresem: . To symboliczny gest, który może realnie przyczynić się do spełnienia marzeń Joli i utrwalenia jej historii na ekranie.

Idź do oryginalnego materiału