Opady będą punktowe i krótkotrwałe, a to nie wystarczy, by wzrósł poziom rzek. Jak podkreśla hydrolog Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej Jan Szymankiewicz, musiałoby padać kilkanaście dni z rzędu, aby podniósł się poziom rzek.
– Zakładając, iż byłby to taki równomierny opad, to myślę, iż to kwestia choćby kilkunastu lub więcej dni, szczególnie na Mazowszu. Oczywiście mówimy o takim opadzie umiarkowanym, który nie przyniósłby jakiegoś zagrożenia związanego z powodziami – wyjaśnia.
Większość rzek na Mazowszu jest w strefie wody niskiej, a Wisła częściowo bardzo niskiej, wyjątkiem pozostało Wkra.
– Rzeki w województwie mazowieckim są nizinne, więc wpływ wód powierzchniowych jest rozłożony w czasie, dlatego rzeki od razu nie reagują. Co do samej Wisły, można byłoby oczekiwać poprawy, która byłaby związana z opadami na południu kraju, ale tam również te opady musiałyby być większe – mówi Szymankiewicz.
Dlatego problem suszy hydrologicznej w pierwszej połowie września na pewno nie zniknie.
– Nasze prognozy, takie bardziej średnioterminowe, wskazują, iż pomimo lekkiego ochłodzenia, opadów deszczu związanych z burzami, to jednak cały czas początek września, a adekwatnie choćby jego pierwsza połowa, raczej tutaj musimy liczyć się z temperaturą powietrza powyżej normy termicznej i też nieco niższymi opadami – dodaje.
Synoptycy IMGW prognozują na najbliższy weekend lekkie ochłodzenie i deszcz, możliwe będą burze.
Czytaj też: Niski poziom wody w Wiśle. Skarby zostały odkryte, teraz czas na śmieci?