Dolnośląska kolej przeżywa renesans. Od kilku lat sukcesywnie pociągi wracają do miejscowości gdzie kolei nie widziano od dekad. Mieszkańcy chętnie przesiadają się z samochodów, korzystają z komfortowych przejazdów do szkoły, pracy czy na dolnośląskie uczelnie. Kolej rewitalizuje stare linie i rozbudowuje swój zasięg. Jednak kolej na Dolnym Śląsku ma przed sobą inne wyzwania – między innymi bardzo wysokie koszty zakupu maszyn spalinowych, które nie są wspierane dotacjami unijnymi.
Prezes dolnośląskiego przewoźnika Damian Stawikowski nie ukrywa, iż założenia Zielonego Ładu są słuszne jeżeli chodzi o wsparcie dla środowiska naturalnego, jednak wynikają z tego również inne problemy – między innymi bardzo wysokie koszty zakupu pojazdów spalinowych. Unijne dotacje nie dotyczą pociągów, którymi Kolej Dolnośląska każdego dnia przewozi ogromną liczbę swoich pasażerów.
– Środki unijne pomagają w budowie nowych linii kolejowych na terenie Dolnego Śląska i jest to świetna informacja, szczególnie, iż w ostatnich latach połączenia pasażerskie uzyskało ponad 200 tysięcy Dolnoślązaków. Ale większość budowanych linii jest niezelektryfikowana – a my, jako przewoźnik, nie mamy wsparcia w zakupie pojazdów spalinowych – mówi Damian Stawikowski. – Jeden taki pojazd, dwuczłonowy, który może na raz zabrać około 100 pasażerów, kosztuje około 30 milionów złotych. Nie możemy liczyć na wsparcie unijne w jego zakupie. Z kolei pojazdy elektryczne, pięcioczłonowe, które na raz zabierają około 500 pasażerów Koleje Dolnośląskie kupują za 10-15 proc. ich wartości, to jest około 7 milionów złotych.
Zastąpienie pojazdów spalinowych nowymi pociągami elektrycznymi nie byłoby problemem gdyby nie fakt, iż większość odtwarzanych linii kolejowych w województwie dolnośląskim to linie spalinowe, po których mogą jeździć tylko pociągi spalinowe.
– Zielony ład to moim zdaniem wylewanie dziecka z kąpielą. Jak mieszkańcy nie będą mieli dostępu do pociągów to przez cały czas będą jeździć swoimi samochodami, a przecież właśnie od tego mamy odchodzić, zachęcać ludzi do korzystania z transportu publicznego – dodaje Damian Stawikowski. – Politycy europejscy powinni się zastanowić nad tym, by objąć dotacjami tabor spalinowy w transporcie publicznym. Dzięki temu będziemy mogli zakupić więcej pojazdów, zabrać więcej pasażerów, co będzie miało bezpośredni wpływ na mniejszą liczbę aut na drogach.
Jak przekonują Koleje Dolnośląskie – jeden pasażer pociągu na 1 km emituje mniej CO2, niż ten sam pasażer w samochodzie elektrycznym, dlatego kolej to przyszłość.
– Mam nadzieję, iż zmienimy przepisy i uzyskamy wsparcie do zakupu pojazdów spalinowych lub hybrydowych, bo efekt tego będzie taki, iż zamiast kupować nowe pojazdy będziemy rozglądać się za kilkunastoletnimi pociągami zza granicy – mówi prezes Kolei Dolnośląskich.