– Tyle dobrego, iż ten zimny prysznic przytrafił się nam na samym początku sezonu. Musimy nabrać pokory. Niektórzy z nas myślą, iż są piłkarzami wielkiego formatu. A nie są. Przed nimi bardzo dużo pracy – mówi Sebastian Luterek, szkoleniowiec Gryfa.Pierwszy na prowadzeniu był Gryf – za sprawą Jakuba Posikaty. Do remisu doprowadził Jurij Perin. Następnie trzykrotnie przewagę jednej bramki uzyskiwał Grom – kolejno po trafieniach Wołodymira Halicza, Kamila Kapronia i Grzegorza Uchmana. Miejscowi tylko dwa razy wyrównali stan rywalizacji. Najpierw uczynił to Damian Pupeć, a potem – Oleksandr Kuszcz-Wasyliszyn. Na gola Uchmana już nikt spośród gospodarzy nie odpowiedział. Przez pół godziny wynik meczu się nie zmieniał, aż bramkarz Simone Pędzich sfaulował na polu karnym Kapronia, a Perin skutecznie wykonał „jedenastkę”. PRZECZYTAJ TEŻ: Lekkoatletyka: Nadzieje Agrosu Zamość. Nasi zawodnicy startują na mistrzostwach w Bydgoszczy– Cały czas prowadziliśmy grę, a przeciwnik szukał swojej szansy w kontratakach. Pomogliśmy rywalowi odnieść zwycięstwo. Stworzyliśmy sobie mnóstwo problemów w grze obronnej. W defensywie spisywaliśmy się wręcz dramatycznie. Popełnialiśmy błędy podczas wyprowadzania piłki, podejmowaliśmy niewłaściwe decyzje, brakowało nam zrozumienia, a do tego dawaliśmy rywalom „prezenty” – dużo się tego złego nazbierało. Grom nie grał lepiej niż my, ale strzelił więcej goli, więc wygrał – komentuje Luterek.W Zawadzie Grom zdobył pierwsze w tym sezonie punkty. – Rozegraliśmy bardzo dobre spotkanie. Jakości piłkarskiej mieliśmy więcej niż w poprzednim meczu, ze Spartą w Łabuniach. Byliśmy już lepiej zgrani. Do tego wrócił Kaproń, który pomógł nam odnieść zwycięstwo – mówi trener Gromu Sergiej Sawczuk.