Na Skoczni im. A. Małysza w Wiśle Malince trwa weekend z Pucharem Świata w Skokach Narciarskich. W sobotę do boju ruszają panowie, a przed tą walką zapytaliśmy skoczków z naszego regionu o to, czym dla nich są występy przed własną publicznością i co myślą o wiślańskim obiekcie.
Paweł Wąsek i Aleksander Zniszczoł z WSS Wisła oraz Kacper Tomasiak z klubu LKS Klimczok Bystra nie mają tej samej odpowiedzi na pytanie o to, czy skakanie przed własną publicznością to bardziej stres i obciążenie, czy raczej radość.
– Dla mnie skakanie w Wiśle, niemal u siebie, to po trochu euforia i większe emocje, ale czasem też większa presja. Pojawia się przecież więcej kibiców, znajomych, rodzina, jest to pewne obciążenie i pewien taki obowiązek, żeby przed nimi pokazać się jak najlepiej. Z drugiej strony to właśnie kocham – skakać w zawodach przy dużej publiczności, przed ludźmi, na których mi zależy. Trochę więcej stresu jest, ale takiego w pożądanych okolicznościach – powiedział nam Paweł Wąsek.
Bardziej jednoznaczny w swojej opinii był Aleksander Zniszczoł. – Gdy byłem młody, „swoi” kibice, swoja skocznia była dla mnie presją. Teraz staram się jak najwięcej z tego korzystać, z tego, iż przyszli ludzie, którzy mnie wspierają, szczególnie na takim początkowym etapie sezonu, jaki jest aktualnie, kiedy wszystko się dopiero rozkręca i wszelkie dodatkowe bodźce są mile widziane – powiedział skoczek.
Dla 18-letniego Kacpra Tomasiaka z Bielska-Białej odpowiedź nie była oczywista. – Na dobrą sprawę jest to dla mnie nowe doświadczenie, bo nie skakałem jeszcze na skoczni w Wiśle w Pucharze Świata. Nie wiem więc, jak będę reagował na fakt występu prawie u siebie, na bliskich kibiców, na bliskie sobie osoby. Stawiam na to, iż jednak podziała to na plus – powiedział nam Tomasiak.
Cała trójka dobrze wypowiadała się na temat obiektu, na którym będzie w tych dniach rywalizować.
– To bardzo sympatyczna skocznia, szczególnie po remontach, które przeszła w ostatnich latach. Stała się skocznią lotną. Fajny obiekt, a myślę też, iż warunki pogodowe, jakie panowały w Polsce w ostatnich tygodniach, pozwoliły na dobre jej przygotowanie. Poza tym, gdy inauguracja była w listopadzie, był problem ze śniegiem, brakowało go. Dla nas, skoczków, to było trochę obciążające, ale sądzę, iż teraz będzie lepiej – wyjaśnia Wąsek.
– Lubię tę skocznię. To bardzo przyjemny obiekt. Lubię tutaj skakać. Skakaliśmy tutaj w ciągu kilku obozów letnich, na torach lodowych. Jesteśmy do tego obiektu dobrze zaadaptowani – dodał Zniszczoł.
– To interesująca skocznia, na której dużo trenowaliśmy latem, w porównaniu z innymi jestem z nią dobrze zaznajomiony. To też może być zaleta – dodał Tomasiak.
Skoczkowie nie chcieli zdradzać, w jakie miejsca celują i na jakie w obecnej formie ich stać; na własnym obiekcie z reguły mowa była o poprawianiu się i dobrych próbach. Wygląda na to, iż słynne kiedyś i często powtarzane słowa Adama Małysza o oddaniu dwóch dobrych skoków mocno zakorzeniły się w Polsce, w tej dyscyplinie sportu.
– Mam w planie poprawić oczywiście swoje skoki. Długo, wraz z trenerem, analizowaliśmy sytuację, jaka była w Skandynawii. Wiemy, co tam było nie tak, co chcielibyśmy poprawić. Plan obecny jest taki, żeby skoki doskonalić i kroczek po kroczku iść do przodu – powiedział nam Paweł Wąsek.
– Chciałbym tutaj wykonać jak najlepszą pracę i nie utrudniać sobie życia. Pokazać sobie, iż poprawiłem to, co ostatnio szlifuję, czyli przejście z pierwszej do drugiej fazy lotu, żeby szanować wysokość, nie pikować w dół – wyjaśnia Olek Zniszczoł.
– Nie skupiam się na miejscach, ale oczywiście chcę swoje skoki udoskonalić jak najbardziej się da, żeby były jak najlepsze, wtedy na pewno wyniki i odpowiednie miejsca same przyjdą – skwitował swoje plany Kacper Tomasiak.
Paweł Wąsek. Fot. Michał Cichy
Kacper Tomasiak. Fot. Michał Cichy

1 godzina temu















