ŁKS za mocny dla Stali. Łodzianie wypunktowali bezradnych w obronie rzeszowian

4 godzin temu
ŁKS zasłużenie wyjechał z Rzeszowa z pełną pula. (Fot. Stal Rzeszów)

Tak jak się spodziewano, mecz Stali Rzeszów z ŁKS-em dostarczył wielu emocji, jednak żaden z kibiców biało-niebieskich nie mógł opuścić stadionu przy Hetmańskiej zadowolony. Rzeszowianie po raz pierwszy w okresie stracili cztery gole w meczu, a rywale imponowali łatwością w dochodzeniu do sytuacji, i mogli zdobyć jeszcze więcej bramek.

PIŁKA NOŻNA. BETCLIC 1. LIGA

– o ile mecz rozstrzygnie się w ataku pozycyjnym, to na pewno rozegra się na bokach – prognozował przed meczem asystent trenera Stali Marka Zuba, Michał Kordas, który miał na myśli zwłaszcza jakość, jaką w bocznych sektorach mają obie drużyny.

Tę jakość w dużo większym stopniu pokazali przejezdni, którzy po akcjach na bokach trafiali do siatki. ŁKS wyszedł na prowadzenie po akcji dwóch Austriaków. Pojedynek jeden na jeden z Marcinem Kaczorem wygrał Husein Balic, zakładając tzw. siatkę młodemu defensorowi, po czym dograł do Stefana Feiertaga, a ten z kilku metrów sprytnym strzałem pokonał Krzysztofa Bąkowskiego. W pierwszej odsłonie gry rzeszowianie byli wręcz bezradni w konstruowaniu bramkowych okazji, natomiast łks-iacy mogli, a w zasadzie powinni zejść na przerwę z kolejnym golem przewagi, ale tym razem w bardzo dobrej okazji spudłował strzelec pierwszej bramki.

– Byliśmy trochę zdenerwowani, o ile chodzi o wejście w mecz – zauważył Marek Zub, odnosząc się do pierwszych 45 minut.

Stal po zmianie połów zagrała znacznie bardziej zdeterminowana. Miejscowi gwałtownie zostali nagrodzeni bramką wyrównującą, a na listę strzelców wpisał się Kamil Kościelny, wychodząc wysoko w powietrze po dośrodkowaniu Szymona Kądziołki, i skutecznie finalizując jego zagranie mocnym strzałem głową. Zdobyty gol podziałał jeszcze mocniej na gospodarzy. Gdy wydawało się, iż biało-niebiescy mogą wyjść na prowadzenie, to łodzianie cieszyli się z kolejnej bramki. Szczęśliwcem okazał się Kamil Dankowski, który po koronkowej akcji zespołu pokonał Bąkowskiego. 10 minut potem fatalny błąd Kamila Kościelnego poskutkował, iż wprowadzony kilkanaście sekund wcześniej na murawę Antoni Młynarczyk „położył” golkipera rzeszowian, i strzałem do pustej bramki w zasadzie podciął stalowcom skrzydła.

– Nigdy wcześniej nie popełniłem takiego błędu – smucił się Kościelny, który chcąc podawać do Patryka Warczaka, zagrał wprost pod nogi Młynarczyka.

I choć miejscowi zdołali odpowiedzieć za sprawą Benedykta Piotrowskiego, to ponownie cios, tym razem ostateczny, zadali piłkarze Jakuba Dziółki. Po dośrodkowaniu z prawego skrzydła Andreu Arasy wynik ustalił Feiertag, ustrzelając dublet.

Lekcja dla Stali

– W wielu kluczowych momentach tego meczu ŁKS pokazywał doświadczenie i umiejętności piłkarskie. Kolejny mecz w naszym wykonaniu, w którym nasza mało doświadczona drużyna w tych aspektach zdecydowanie przegrywała. Na pewno błędy indywidualne miały wpływ na wynik. ŁKS pokazał nam obszary, nad którymi musimy pracować. To dla nas duża lekcja – powiedział Marek Zub, szkoleniowiec „Żurawi”, zauważając, iż spadkowicz z Ekstraklasy pokazał wyraźną różnicę, jaką dzieli poziom najwyższej klasy rozgrywkowej od 1. ligi.

O tym, iż „Rycerze Wiosny” byli lepszą drużyną, przekonany był również były gracz Stali, w tej chwili zaś broniący łódzkich barw, Piotr Głowacki.

– Mieliśmy więcej lepszych momentów. Stal zyskała swój moment po wyrównującej bramce, natomiast, może nie licząc kilku minut z drugiej połowy, mecz toczył się pod nasze dyktando. Nasza przewaga nie była dla nas zaskoczeniem. Mamy naprawdę jakościowy zespół i bardzo dobrze rozumiemy się na boisku – zdradził nam lewy obrońca ŁKS-u, który kosztem Stali Rzeszów awansował do strefy barażowej.

STAL Rzeszów – ŁKS Łódź 2-4 (0-1)

0-1 Feiertag (29.), 1-1 Kościelny (51.), 1-2 Dankowski (57.), 1-3 Młynarczyk (66.), 2-3 Piotrowski (71.), 2-4 Feiertag (86.)

STAL: Bąkowski – Warczak, Kaczor, Kościelny, Simcak (81. Postupalskyj), Łyczko, Łysiak, Thill, Kądziołka, Wachowiak (59. Bała), Prokić (70. Piotrowski)

ŁKS: Bobek – Dankowski (81. Zając), Gulen, Wiech, Głowacki, Arasa (87. Sitek), Kupczak, Mokrzycki, Pirulo (87. Wysokiński), Balić (65. Młynarczyk), Feiertag.

Sędziował Jacek Małyszek (Lublin). Żółta kartka Kościelny. Widzów 4256.

Idź do oryginalnego materiału