Niektóre przystanki mają wiaty, ławki, tablice informacyjne. Ten ma… pokrzywy, bujne, zdrowe i to aż po kolana. Tu czas się zatrzymał. A z nim urzędnicze zainteresowanie.
Czy leci z nami pilot?
„… przecież jak mnie znacie, to wiecie, iż wszystko jest pod kontrolą.” – pisał kilka dni temu komentując w mediach społecznościowych podsumowanie swojego roku kadencji zaprezentowane w portalu Lwówecki.info, Dawid Kobiałka. Trudno nie odnieść wrażenia, iż pan burmistrz stara się zaklinać rzeczywistość, ale i to mu kiepsko wychodzi. Dziś kolejny przykład na marną jakość zarządzania w gminie Lwówek Śląski.
Przystanek autobusowy – dla jednych punkt codziennych odwiedzin, dla innych po prostu kawałek infrastruktury, która powinna spełniać określone normy: być widoczna, dostępna i bezpieczna. Tymczasem przystanek przy ulicy Płakowickiej w Lwówku Śląskim funkcjonuje (choć to określenie nieco na wyrost) jako miejsce, które – jak się zdaje – od dawna nie widziało krzty troski.
Program “dostępność+”?
Na pierwszy rzut oka trudno stwierdzić, czy mamy do czynienia z czynnym przystankiem, czy może z przypadkowo pozostawionym słupkiem pamiętającym czasy PRL-u. Pokryty rdzą kawałek stalowej rurki, do której przymocowano znak D-15 „przystanek autobusowy” sugeruje, iż to przystanek. Jednak obraz wokół przeczy temu. Miejsce to porasta gęstwina zieleni, która rozwinęła się do poziomu kolan. Pokrzywy, trawy, zielsko wszelkiego gatunku.
Nie ma tu ani rozkładu jazdy, ani ławki, ani wiaty, ani choćby skrawka utwardzonej nawierzchni. Za to natura rozgościła się na dobre. Co więcej, przed tym „przystankiem” jest kałuża, więc podróżni mają wybór.
Czy tak ma wyglądać “zielony Lwówek Śląski”?
Sytuacja w Płakowiacach nie jest nowa. Już w ubiegłym roku mieszkańcy zwracali uwagę, iż tutejszy „przystanek” tonie w pokrzywach. O sprawie pisaliśmy w materiale w sierpniu 2024 roku. Wówczas wiceburmistrz Fuławka przyznawał, iż to Gmina jest odpowiedzialna za stan/utrzymanie przystanków, których jest właścicielem lub zarządzającym i iż zleci jego uporządkowanie.
czytaj: Przystanek w pokrzywach
„Gmina zwróciła się do Wykonawcy o uporządkowanie terenu przy ww. przystanku szkolnym. Wykonawca zobowiązał się do wykonania prac do dnia 30.08.2024 r.” – odpisał w odpowiedzi na pytania redakcji Aleksander Fuławka.
Wydawałoby się, iż jedna interwencja wystarczy. Niestety, rzeczywistość skrzeczy. A pokrzywy rosną w najlepsze.
Rządzenie gminą vs. zarządzanie Facebookiem
Trudno oprzeć się wrażeniu, iż władze zapomniały o tym miejscu. Albo wręcz przeciwnie – doskonale pamiętają, tylko uznały, iż skoro „działa”, to po co coś zmieniać? Przystanek przecież przez cały czas stoi. Słupka nikt nie ukradł. A iż niedługo całkowicie zarośnie? Cóż – może będzie mniej rzucał się w oczy.
Można zapytać: ile kosztuje jedno koszenie? I czy naprawdę trzeba aż interwencji mediów, by burmistrz wraz z radnymi ze Stowarzyszenia Po Stronie Mieszkańców potrafił stanąć na wysokości zadania i zadbać o tak mały skrawek ziemi, czy raczej o bezpieczeństwo i komfort dzieci dojeżdżających do szkoły?
Pieniądze gminne, czyli czyje?
Tu nasuwa się jeszcze jedna refleksja, otóż jak pamiętacie, kilka miesięcy temu opisywaliśmy syf w toalecie publicznej mieszczącej się w okrąglaku na lwóweckim rynku. Gmina z publicznych pieniędzy płaci co miesiąc za utrzymanie toalety w czystości. Rocznie to grubo ponad 37 tysięcy złotych. Jednak jak się okazało, egzekwowanie tego wykonania całkowicie leży, więc wykonawca z porządkowaniem się nie śpieszył. Po opisaniu sprawy Dawid Kobiałka napisał: “Nie wiedziałem o tych zaniedbaniach w naszej miejskiej toalecie, dziękujemy za zgłoszenie – sprawdzimy, wyczyścimy”. O pociągnięciu zobowiązanej do utrzymania czystości i porządku spółki, która brała za to pieniądze, burmistrz Lwówka Śląskiego nie wspomniał ani słowem.
Na marginesie, w galerii dorzucamy zdjęcia, na których uwagę zwraca jeszcze jeden stojący przy tej ulicy „słupek”.