„Początek listopada to czas, w którym wiele ludów Starej Europy wspominało swoich zmarłych bądź wierzyło wręcz, iż schodzą tego dnia na ziemię. Z jakiegoś powodu data pokrywa się w wielu, wielu miejscach i jest to zawsze początek listopada. Wierzy się do dziś, iż jest to pora, gdy zasłona pomiędzy światem żywych i umarłych jest najcieńsza. Nasi przodkowie także w to wierzyli. Dla nich Dziady Jesienne były przede wszystkim festiwalem poświęconym przodkom, ale także zmarłym bliskim, członkom rodzin i przyjaciołom”. O obrzędach naszych przodków związanych ze zmarłymi, pokarmach szykowanych dla dusz, karaboszkach, cmentarnych babach, strzygach czy rusałkach przeczytacie w książce Dobromiły Agiles „Słowiańska wiedźma. Rytuały, przepisy i zaklęcia naszych przodków” Przytaczamy kilka jej fragmentów. „Obrzędy naszych przodków związane ze zmarłymi obejmowały całą grupę różnych przygotowań, rytuałów i inkantacji, objętych wspólną nazwą Dziady. Te jesienne, najważniejsze obchody zwane były także Zaduszkami czy Pominkami”.
Jak pisze D. Agiles przygotowania rozpoczynano od sprzątania domostw.
„Zapraszano bowiem szczególnych gości: swoich zmarłych bliskich. Szykowano więc domostwa w taki sposób, jakby organizowano przyjęcie dla żywych ludzi: szorowano stoły, podłogi, zamiatano kurze, dekorowano pomieszczenia, przygotowywano naczynia na pokarm i kubki do picia. Sprzątano tez mogiły i kurhany, gdyż często obrzędy odbywały się na cmentarzach. Należało także przygotować maski, czyli karaboszki. (…) Z jednej strony symbolizowały duchy przodków, z drugiej pełniły magiczną funkcję ochronną. Złe duchy krążące tego dnia po ziemi zostawiały tych, którzy nosili maski, w spokoju. Dodatkowo spod masek miały nie słyszeć głosów żyjących. Kryjąc twarz pod kara