Mariusz Babicz zakończył wyprawę. Świnoujście zdobyte!

e-ropczyce.pl 3 miesięcy temu

„Klocki od hamulców starte na amen. Lampa odpadła od drgań, od tylnej lampy wypadły kable, złamały się uchwyty, ugięły manetki, łańcuch – do wymiany. Ale kapcia nie złapałem! Teraz mój rower czeka solidny serwis!” – Tak podsumowuje stan swojego pojazdu po 1289 kilometrach jazdy Mariusz Babicz. Po siedemnastu dniach i osiągnięciu celu, jakim było Świnoujście, ropczycanin mógł nareszcie wyspać się we własnych czterech ścianach. Ale jeżeli ktoś myśli, iż nasz bohater chce osiąść na laurach, to się myli. On już snuje plany kolejnej podróży – za rok.

„Pomnik Chrystusa Króla w Świebodzinie jest ogromny! Nie wyobrażałem sobie, iż to taki kolos. 33 metry mierzy sama figura, 3 metry korona, a kopiec 16,5 metra. Razem ponad 52 metry. Pod sam pomnik nie dojechałem, nie można tam poruszać się z rowerem. Ale i tak wrażenie niesamowite!

I jeszcze ciekawostka. W Muzeum w Świebodzinie mają na wyposażeniu nasze gaśnice! Tzn. gaśnice produkowane w naszym zakładzie. No, trochę dumy poczułem!

Duży odcinek drogi do Szczecina był wygodny i przyjemny. Ścieżkę rowerową zrobiono na nasypie dawnej kolejki wąskotorowej. Biegła wśród drzew, także owocowych. Można było zerwać jabłko, śliwki, posilić się. Świetny pomysł na obsadzenie ścieżek rowerowych! Jechałem wzdłuż granicy polsko-niemieckiej, czasem przejeżdżałem na stronę niemiecką. Potem jazda serwisówką, która biegła tuż przy drodze ekspresowej. I nagle głośny klakson! Mijający mnie TIR włączył go, jak syrenę alarmową! Potem dwa kolejne! Trąbili na mnie długą chwilę, może to nasi? Z Podkarpacia? Zobaczyli napis na koszulce i pozdrawiali swojego. Fajne to było.

W drodze do Międzyzdrojów dołączył do mnie rowerzysta, jadący w tym samym kierunku. Miał świetny rower. Taki za min. 12 tysięcy. Dopingował mnie do szybszej jazdy, bo już strasznie byłem zmęczony, ja za to prowadziłem, bo znałem trasę. Tego samego dnia dotarłem dotarłem na plażę w Międzyzdrojach. Przed wejściem spotkałem przechodniów – tatę z dzieckiem. Zobaczyli napis na koszulce i spytali: „Czy to te Ropczyce, o których jest piosenka „Polo sie Ropczyce?” No tego się nie spodziewałem, ale potwierdziłem.

Na plaży tłumy. Wszyscy z aparatami, kamerami, filmowali i fotografowali zachód słońca.

Z plaży schodziłem deptakiem i nagle zatrzymała mnie grupa lekko „zmęczonych” mężczyzn. Też dopytywali o Ropczyce i zaczęli śpiewać „Polo się Ropczyce”. To był występ pierwsza klasa: głośny i szalony, aż ludzie przystawali. Nie wiedziałem, iż nasza polka jest nad morzem aż tak popularna!

Największe wrażenie w Międzyzdrojach robią hotele – nowoczesne, wysokie, wprost perełki architektury!

Do Świnoujścia prowadzi ścieżka rowerowa. Wygodna, ale i ciesząca się powodzeniem: mnóstwo rowerzystów!

Świnoujście. Wreszcie! Tu przede wszystkim zdjęcie pod wiatrakiem na plaży. Ostateczny dowód na to, iż przejechałem tę trasę. Podziwiałem jeszcze gazoport i olbrzymi gazowiec, zakotwiczony w porcie.

Na dworcu kolejowym miałem szczęście – udało mi się kupić ostatni bilet dla pasażera z rowerem. Pociąg miał najdłuższy możliwy skład – 15 wagonów. Około 7.00 rano wysiadłem w Dębicy. Stamtąd, też pociągiem, na stację Czekaj i wreszcie – dom!

Popatrzyłem na ten mój biedny rower, schowałem go do piwnicy i poszedłem spać. Rano się obudziłem i nie wiedziałem, gdzie jestem. Dopiero moje zegary uświadomiły mi, iż to dom.

Jak krótko podsumować podróż? Były chwile zaplanowane i zrealizowane, były cudowne i nieprzewidziane, poznałem mnóstwo dobrych ludzi i, mam wrażenie, iż trochę rozreklamowałem Ropczyce. No i kilka nauczek na przyszłość: przed podróżą założyć nowe klocki, wziąć lampę na baterie itd. Podróże kształcą! W następnym roku, jeżeli zdrowie pozwoli, mam w planach dwie opcje: albo szlak Świnoujście – Hel, albo wzdłuż ściany wschodniej. Obie trasy kuszą, a co będzie, zobaczymy”.

Idź do oryginalnego materiału