Rozmowa z MICHAŁEM GABIŃSKIM, byłym koszykarzem OPTeam Resovii, z którą przed rokiem wywalczył awans do I ligi.
KOSZYKÓWKA. I LIGA
– Ciągnie wilka do lasu, pierwszy raz w tym sezonie na meczu OPTeam Energia Polska Resovia?
– Cały czas jestem w kontakcie z prezesami Grzegorzem Sową i Jakubem Gibałą. Mamy dużo wspólnych tematów i dużo rozmawiamy. Pierwszy raz w tym sezonie na hali, ale Resovię znam bardzo dobrze.
– Jakie wrażenia po meczu przeciwko Enea Basket Poznań?
– Cieszę się, bo Rzeszów to jest za fajny ośrodek, żeby były takie mecze jak z Łańcutem na Podpromiu. Dobrze, iż ta drużyna ma to już za sobą. Zespół rośnie, ma kilku liderów. Koperski, Młynarski i Miszula, to jest trio, które jest w stanie zdominować tę ligę więc wygląda to fajnie. Przyszłość Resovi rysuje się w jasnych barwach.
– Definitywnie zniknął już pan ze świata koszykówki?
– Nie, prowadzę zajęcia dla młodych, zdolnych. Dla młodzieży lub amatorów, którzy chcą trochę się podszkolić. Ukończyłem kurs trenerski. Koszykówka to moja miłość, więc definitywnie chyba nigdy z niej nie zniknę. Pracuję też w telewizji i jestem odpowiedzialny za komercjalizację praw sportowych. I sport i koszykówka są więc cały czas na tapecie.
– Po tylu latach gry nie brakuje panu tego codziennego koszykarskiego rytmu – treningi mecze itd. ?
– Brakuje i jest to dla mnie bardzo trudne, ale plan na życie był taki, żeby też skosztować takiego „normalnego” życia i zobaczyć jak w nim odnajdujemy się ja i moja rodzina.
– Ciężko było się na początku przestawić?
– przez cały czas jest ciężko.
PRZECZYTAJ TEŻ: Kacper Młynarski, kapitan OPTeam Energia Polska Resovia: nerwówka na własne życzenie