
Rozmowa z MICHAŁEM GABIŃSKIM, menedżerem do spraw sportowych OPTeam Energia Polska Resovia
KOSZYKÓWKA. I LIGA
– Wraca pan do klubu z Rzeszowa, a którym wywalczył awans do I ligi, ale już w innej roli…
– Moja wizja tego stanowiska jest taka, iż chciałbym budować organizację. Chciałbym zbudować razem z trenerem i prezesem drużynę, a nie siebie, więc będę starał się unikać mediów. Postaram się być gdzieś w cieniu, ale zawsze być przy drużynie i razem z nią rozwiązywać problemy. o ile chodzi o swoje miejsce, widzę się jako osoba, która jest mostem pomiędzy zarządem i biurem, a halą i trenerem. I tak chciałbym być postrzegany.
– Można powiedzieć, iż pana intensywna praca od już od pewnego czasu trwa na rzecz klubu z Rzeszowa…
– W ubiegłym roku po awansie mieliśmy pewien przestój. W tym roku prezes Jakub Gibała porozmawiał ze mną wcześnie, więc też dzięki temu, iż znam środowisko, menedżerów, zawodników, mogliśmy wyjść na rynek zdecydowanie wcześniej i po prostu rozeznać się i zobaczyć, gdzie z określonym budżetem, którym dysponuje Resovia jesteśmy. Na co nas stać, a na co nie stać. Dostosować nasze ambicje do naszych możliwości i starać się grać o jak najwyższe cele.
– Grając o jak najwyższe cele to oczywiście trzeba mieć odpowiedni potencjał sportowy, ale pewnie po tym pierwszym sezonie na zapleczu ekstraklasy do klubu spływają liczne oferty od agentów koszykarzy?
– To troszeczkę inaczej wygląda. Sytuacja jest taka, iż rynek się otwiera z ostatnimi meczami sezonu zasadniczego i wiadomo, iż zawodnicy pytają, bo Rzeszów jest bardzo atrakcyjnym kierunkiem. Jest to świetne miejsce do życia, z świetnymi ludźmi, klub jest zorganizowany bardzo dobrze, a środowisko to wie. Niemniej nie chodzi o to, żeby ktoś nam kogoś proponował, tylko o to, żebyśmy z puli zawodników wybrali tych, których trenera interesują i będą odpowiedni pod to, jak on chce grać. Każdy z menadżerów przesyła listę swoich klientów i my z takiej listy analizujemy wspólnie z trenerem i próbujemy budować takie legendarne już drzewka na pozycję rozgrywającego, rzucającego, skrzydłowego. Takich drzewek zbudowaliśmy już wiele, telefonów wykonaliśmy niezliczoną ilość, im lepiej przepracujemy ten okres, tym potem w okresie będzie łatwiej.

– To jest dla pana zupełnie nowa rola i czy łatwiej się buduje zespół czy jednak łatwiej było grać na boisku?
– To jest coś nowego. Myślę, iż nie jest to dla mnie takie trudne w tym momencie, bo mam duży zasób kontaktów, mam trenera, który jest dla mnie wielkim wsparciem i który jest człowiekiem, mającym wizję i konkretne nazwiska, pomysły. Dobrze się pracuje na takich relacjach. Niemniej to jest zawsze sport, nie ma prostej recepty na zbudowanie drużyny, trzeba podejść z pokorą do pierwszej ligi, z pokorą do naszych przeciwników i ciężko pracować z oddaniem i zaangażowaniem, żeby po prostu te rezultaty były. Wierzymy, iż droga, którą obraliśmy z prezesem i trenerem jest adekwatna.
– A na tej drodze widzi pan zespół z Rzeszowa w ekstraklasie za ile lat?
– To są już poważne deklaracje. Uważam, iż realnym terminem powinny być dwa lata pod warunkiem, iż zaplecze sponsorskie, organizacyjne i finansowe będzie w stanie udźwignąć ciężar ekstraklasy. To jest duże wyzwanie. Rzeszów jest gospodarczo tak znakomicie rozwinięty, iż na pewno jest tu miejsce na koszykówkę na najwyższym poziomie, co pokazały mecze na Podpromiu i frekwencja.

– Czy takie relacje, pana jako byłego z zawodnik z kolegami, potencjalnymi kandydatami do gry w zespole bardziej pomagają czy mogą przeszkadzać?
– Wierzę w coś co się nazywa wysokie standardy moralne. o ile ja szanuję moich kolegów z drużyny i przed nikim nic nie ukrywam to jest podstawa zdrowej relacji. Tak chciałbym podchodzić do tego, iż w tym momencie jest z innej strony czyli jako doradca prezesa i człowiek, który pracuje bardzo blisko z trenerem.
– Po jednym z meczów tego sezonu wspomniał pan, iż wciąż mu ciężko przestawić się z tego codziennego koszykarskiego rytmu. To się już chyba zmieniło?
– Myślę, iż to jest właśnie dla mnie ta rola, iż mam możliwość pracowania w klubie przy drużynie. To jest przedłużenie mojej wielkiej pasji jaką jest koszykówka.
PRZECZYTAJ TEŻ:
Jakub Gibała, prezes OPTeam Energia Polska Resovia: zamierzamy osiągać jeszcze lepsze rezultaty
