Miejskie historie okiem Anety Marciniak. Tajemnica pewnego zniknięcia

4 godzin temu
Był i zniknął. Z niewiadomego powodu, bez wyjaśnienia. Nigdy tematu ucieczki nie podjął. O kim mowa? Oto starachowicki mistrz tajemnicy - Jerzy Narczyński vel Marcin Jerzyński. Pochodził ze Starachowic, z bardzo dystyngowanej rodziny. Jego ojciec był dyrektorem starachowickiego sądu, mama uczyła muzyki – obydwoje tworzyli wyjątkowy dom pełen miłości do sztuki.

- Cudownie grał na fortepianie – mówi Joanna Matysek, która podrzuca mi pomysł tej postaci. Postać niezwykła, taka o której mogłyby krążyć legendy. Człowiek, który sfingował własną śmierć.

Mogły to być lata 60 lub 70 – Jerzy Narczyński wyjeżdża do Jugosławii, prawdopodobnie na wycieczkę. Ten mały fragment komunistycznej Europy miał wówczas otwarte granice, które dawały możliwość czmychnięcia do lepszego świata. I tak też się stało, podczas plażowania nad Adriatykiem Jerzy Narczyński zostawia na piasku ręcznik, ubranie i dowód, idzie w stronę morza i... znika.

Do Starachowic dociera najpierw wiadomość o jego śmierci, a później szczątkowe informacje o jego pobycie w Szwecji czy Stanach Zjednoczonych. Wrócił do Starachowic na początku lat 90 – tych,
Idź do oryginalnego materiału