Moje życie jest fajne. Robię to co kocham

2 miesięcy temu
Zdjęcie: moje życie


W wyścigu górskim nie ma zmiłuj. Trasy są krótkie, dlatego nie można w żadnym momencie pozwolić sobie na dekoncentrację czy odpuszczenie gazu. Cały odcinek trzeba przejechać w wielkim skupieniu. Najdelikatniejszy błąd, puszczenie gazu, chwila zawahania, niepewności i uciekają sekundy, które później trudno odrobić – mówi w rozmowie ze SZTAFETĄ, kierowca wyścigowy Automobilklubu Doliny Sany, KRZYSZTOF FARAŚ

– Co słychać u Najpopularniejszego Sportowca Stalowej Woli w plebiscycie „Sztafety” za rok 2023? Czy coś się zmieniło przez te ostatnie pół roku?
– Wszystko po staremu. Dom, praca, wyścigi…
– … no, i garaż?
– Nie. W tym roku w garażu bywam bardzo rzadko. Nie robię już sam przy aucie. Zajmuje się tym profesjonalna firma. Samochód jest szybszy i dzięki temu jestem po 6 rundach w czołówce tegorocznych Górskich samochodowych Mistrzostw Polski w klasie 5B.

Kierowca Automobilklubu Doliny Sanu Stalowa Wola rozpoczął tegoroczne ściganie w GSMP na… czarno

– Po inauguracyjnych dwóch wyścigach GSMP, które odbywały się na Torze Kielce, narzekałeś jednak na swoją „hondunie”.
– Nie było tak źle, ale ściganie na torze w Miedzianej Górze pokazało, iż nie wszystko jest też tak dobrze, jak powinno. Już po pierwszych podjazdach treningowych czułem, iż trzeba się na poważnie zająć zawieszeniem. Samochód miał taką moc jak trzeba, natomiast nie prowadził się dobrze.
– Wtedy, po tamtych kieleckich dwóch rundach, wspominałeś coś o „dławieniu” się auta. O co chodziło?
– Tak, auto przerywało na początku i powiem, iż dalej ma taką przypadłość. Już wiadomo, co jest przyczyną, natomiast ciężko jest to wyeliminować. Najważniejsze, iż stało się to na początku sezonu, więc mogłem gwałtownie zareagować. Ekipa mojego serwisu zmieniła też zawieszenie na całkiem nowe i teraz samochód jest już wyścigowy pełną gębą (śmiech). Zupełnie inaczej się prowadzi się, czasy znacznie się poprawiły, a ja w końcu mam realne szanse na ściganie się ze ścisłą czołówką.
– Straszny tłok panuje w klasyfikacji generalnej GSMP w twojej klasie. Pierwsza piątka kierowców idzie „łeb w łeb”!
– Dokładnie. Różnice są niewielkie i dlatego zapowiada się świetna rywalizacja do ostatniej rundy. Klasa 5B jest najliczniejszą ze wszystkich klas Górskich Samochodowych Mistrzostw Polski. Zwykle jest to minimum 8–9 aut i to dodaje dodatkowego smaczku całej rywalizacji. W innych klasach frekwencja dopisuje, niestety, gorzej. W najwyższej startuje 2-3 zawodników, ale są też takie klasy, ze tych kierowców jest 6, 8. U nas, jak powiedziałem, frekwencja jest zawsze wysoka, auta bardzo równe, więc i rywalizacja przez to jest zacięta.
– Co, twoim zdaniem, odegra kluczową rolę w ostatecznym rozrachunku rywalizacji w twojej klasie o tytuł Mistrza Polski w Górskich Wyścigach?
– Powiem tak, wszyscy w tym roku mają znakomicie przygotowane auta. o ile nie przydarzy się nikomu defekt, albo wypadnięcie z trasy, to walka może być zacięta do ostatniej rundy, jaka czeka nas w Szczawnem. W wyścigu górskim nie ma zmiłuj. Trasy są krótkie, dlatego nie można w żadnym momencie pozwolić sobie na dekoncentrację czy odpuszczenie gazu. Cały odcinek trzeba przejechać w wielkim skupieniu. Najdelikatniejszy błąd, puszczenie gazu, chwila zawahania, niepewności i uciekają sekundy, które później trudno odrobić. Te wyścigi wymagają od kierowcy nie tylko wysokich umiejętności jazdy, ale także odwagi i znajomości trasy.
– Tegoroczny cykl GSMP składa się z 7 wyścigów. W twojej opinii, który jest najtrudniejszy?
– o ile chodzi o skalę trudności odcinków, to wydaje mi się iż najciężej jest w Korczynie. Trasa w pobliżu Rezerwatu Prządki ma kilka takich miejsc, które nie wybaczają błędów. Trzeba jechać odważnie. Lubię jednak Prządki, bo dają dużą dawkę adrenaliny. Natomiast bardzo przyjemna do jazdy, ale też technicznie bardzo trudna jest Limanowa. To najszybsza trasa w całym cyklu GSMP i będąca drugą rundą Górskich Mistrzostw Europy. Zjeżdża się na nią zwykle ponad setka kierowców. Tych najlepszych, z czołówki Mistrzostw Europy. Można zobaczyć wówczas przekrój najlepszych topowych samochodów, formuł i innych konstrukcji osiągających zawrotne prędkości, na pięknej trasie w Starej Wsi koło Limanowej.
Średnia prędkość, którą osiągają najszybsi wynosi około 175 km/h, więc łatwo sobie wyobrazić, iż miejscami auta te rozpędzają się do grubo ponad 200 km/h.
– Dowiedziałem się nie tak dawno, iż zrobienie modelu samolotu zdalnie sterowanego, który zdobywa mistrzostwo Polski kosztuje około 1000 zł. Ile ty musisz włożyć w przygotowanie auta?
– Sto razy więcej? W tym tylko roku wydałem na samochód – zaznaczam od razu, iż do tej pory – ponad 70 tys. zł. Zawieszenie, elektronika, skrzynia biegów, opony i tak dalej. A ile jeszcze będę musiał włożyć? Nie wiem. I cały czas mówię o mojej klasie, bo w tych wyższych, to trzeba zainwestować znacznie więcej. choćby w setkach tysięcy „zeta”.
– Czy to prawda, iż komplet opon, na których jeździsz to koszt około 10 tys. zł?
– Coś koło tego. I powiem, iż sezonu na nich nie przejadę (śmiech). Do tego posiadam również komplet opon na deszcz, które są całkiem inne niż te na suchy asfalt oraz opony na przesychający asfalt, które używam, kiedy już nie pada, ale nawierzchnia nie pozostało całkowicie sucha. Opony są bardzo miękkie. Żeby pracowały od startu. Trzeba jednak na nie uważać. Wystarczy zblokować je na chwilę albo wpaść w poślizg, i można je tak uszkodzić, iż nie będą nadawać się do jazdy. Z tak miękkiej mieszanki są zbudowane. Opony to kluczowa rzecz i nie warto na nich oszczędzać.
– A co kosztuje najwięcej?
– To zależy od potrzeb. Na przykład skrzynia biegów kosztowała mnie około 26 tys. zł. Dzięki niej urywam kolejne dziesiątki sekund przy rozpędzaniu auta. Pomaga ona również przy hamowaniach. Jest jednak jeszcze chyba troszkę za długa. Na wyścigu w Magurze dwukrotnie odciąłem piąty bieg, czyli jechałem około 192 km/h. Wolałbym jednak aby skrzynia „skończyła się” trochę wcześniej. Kosztem prędkości maksymalnej auto zyskałoby trochę mocy na wyjściach z zakrętów. Lepiej również jest czuć samochód, który cały czas jest na mocy. Gdy charakterystyka trasy jest kręta, auto z krótką skrzynią biegów sprawdza się lepiej, jednak na trasie szybkiej, lepiej sprawdza się skrzynia dłuższa.
– Podobno coraz więcej jest kierowców, którzy wypożyczają samochody na wyścigi.
– Może nie coraz więcej, ale są zawodnicy, którzy korzystają z takiej możliwości. Wynajęcie auta przygotowanego na wyścig to koszty rządu do 7 do choćby 60 tys. zł netto za weekend. Do tego trzeba jeszcze doliczyć kaucję. Ja auto mam swoje, bardzo je lubię, choć nie ukrywam, iż chciałbym kiedyś skorzystać z takiej formy startu. Daje to kierowcy duży komfort, niestety, niemało kosztuje.
– Kilka lat temu, a może już kilkanaście, twoja Honda była rozpoznawalna w całej Polsce po reklamie.
– To znaczy?
– Reklamowałeś… krematorium w Stalowej Woli
– A tak. To prawda. Było to jednak już kilkanaście lat temu. Dzisiaj współpracuję z innymi firmami i podmiotami, i od razu mówię, iż cieszę się, iż mam takich partnerów. Choć oczywiście, jeżeli byłaby znowu chęć współpracy z wyżej wymienioną firmą, to pewnie bym ją podjął.
– Teraz reklamujesz na przykład „nowoczesne techniki wojskowe”.
– Hutę Stalowa Wola. Tak i to jest fajne, iż HSW nie zamyka się tylko na Targi w Kielcach, tylko wychodzi z reklamą na zewnątrz. Przecież to potężny, nowoczesny zakład. Ma się czym chwalić i ja też jestem zadowolony i po prostu dumny, iż mam takiego partnera. Ze Stalowej Woli! To samo jest z firmą Superior Industries – właścicielem marki ATS. Pamiętam pierwsze spotkanie z panem prezesem Jackiem Krupą. Wyszedłem z jego gabinetu i byłem pozytywnie zaskoczony, iż mogłem rozmawiać o konkretach. To człowiek związany ze sportem, pasjonat różnych dyscyplin, zawsze z konkretnym rozwiązaniem i solidną pomocą. To była naprawdę merytoryczna rozmowa. Nie inaczej było z prezydentem Stalowej Woli, Lucjuszem Nadbereżnym. Krótko, zwięźle i na temat. Generalnie mam to szczęście, iż trafiam na ludzi, którzy czują temat. Ja ze swojej storny zapewnić mogę to, iż godnie reprezentował będę swoich partnerów. Dotyczy to nie tylko już przeze mnie wspomnianych, ale także takie firmy jak: Valvoline, Chamot Autoekspert, Galsta. Wszystkim oczywiście bardzo dziękuję, bo bez nich nie mógłbym się przygotować do sezonu i walczyć o najwyższe laury.

Największym fanem Krzysztofa Farasia i podobno także najlepszym doradcą, jest jego małżonka Agnieszka, która w miarę możliwości stara się być na wszystkich jego wyścigach

– A co robiłeś na 80. Orlen Rajdzie Polskim w Mikołajkach w tym roku?
– Przygoda życia! Start w Rajdowych Samochodowych Mistrzostwach Świata. Już od kilku lat mam tą możliwość jechania samochodem funkcyjnym w Rajdzie Polski. Dotychczas były to Mistrzostwa Europy. W tym roku po kilkuletniej przerwie Rajd Polski był rundą Mistrzostw Świata FIA, czyli jednym z najważniejszych rajdów w sezonie. Jechałem funkcyjną Toyotą razem z Andrzejem Makaranem. Sprawdzaliśmy prawidłowość zabezpieczenia odcinków, którymi tuż po nas jechali najszybsi kierowcy świata. A przy okazji ogarnialiśmy niesfornych kibiców. Te strefy, w których mogli przebywać. Pracy było sporo, szczególnie z kibicami z innych krajów. Polscy kibice na ich tle zachowywali się, można powiedzieć, wzorowo.
– Na swoim profilu napisałeś: znowu udało mi się przeżyć coś fajnego. Coś, czego nikt mi nie jest w stanie odebrać. Mam nowe wspomnienia, które po stokroć więcej warte są, niż jakiekolwiek pieniądze świata.

– Bo tak jest. Moje życie jest fajne. Robię to co kocham! I każdemu tego życzę. Żyjemy teraz. Starajmy się przeżyć coś ciekawego, czegoś dotknąć, poznawać ludzi, uśmiechajmy się do siebie. Napisałem też, iż siedząc godzinami na telefonie, tracimy tylko czas. A życie ucieka. Co będziemy kiedyś wspominać i opowiadać wnukom? W jakie gry graliśmy, czy jakie filmiki na YT oglądaliśmy? Po co nam te wszystkie zdjęcia? Ja zdjęć nie robię. Patrzę na wszystko i oczami układam na swojej półeczce w głowie. To mi wystarczy. Póki nie mam alzheimera, pamiętam wszystko. Bo jak będę go miał, to zdjęcia i tak w niczym nie pomogą.

Przed wyścigiem w Korczynie Honda Krzysztofa Farasia zmieniła „upierzenie”

– O jeszcze jednej rzeczy zapomniałeś i nic nie wspominasz, a to też zajmuje ci pewnie dużo czasu i nakłada szereg obowiązków…
– A o czym zapomniałem?
– O tym, iż jesteś radnym gminy Pysznica.
– Od 5 lat jestem też sołtysem na Brandwicy (śmiech).
– No proszę, społecznik! I znajdujesz czas na to wszystko?
– Wszystko jest kwestią zorganizowania się. Bycie sołtysem czy radnym nie koliduje z niczym. Bardzo to lubię.

Rozmawiał Mariusz Biel

Idź do oryginalnego materiału