Niepokalana Maryja na wyniosłym Niebie
Dziś we wtorek 28 listopada 2017 r., nad ranem ok. 6 am w naszym mieszkaniu w Watford pod Londynem miałem sen. Byłem w Zamościu w swoim domu na Lazurowej, tam mieszkałem. Uzgodniłem wcześniej z dyrektorem mojej byłej szkoły nr 9 im Tadeusza Kościuszki, iż przyjdę pierwszy dzień do pracy, by by uczyć tam historii, jestem z wykształcenia nauczycielem historii. Na drugi dzień piętrzyły się trudności i zamiast do pracy, poleciałem na miasto za czymś. Tam natrafiłem na wiec polityczny jakby, przysłuchiwałem się z innymi ludźmi, stała ze mną jakaś nieznajoma dziewucha. Deszcz nas pogonił pod jakieś zadaszenie i ta osoba się straciła. A ja wyszłem na otwarty teren. To spotkanie, ten wiec trwał i ludzie się temu przypatrywali i przysłuchiwali.
Nagle zobaczłem na lewe ramię kawałem pięknej tęczy! Wybiegłem tuż obok, w nieco wyższe miejsce, by zobaczyć całość, by mi nic nie przesłaniało widoku. I wtedy ujrzałem przepiękną tęczę, cały łuk od ziemi do ziemi, który był dość napięty! Ze szczytu tej tęczy szedł b.wyraźny, prosty jak strzała, biały promień, taka biała, cienka linia, (jakby z czegoś jak chmury utworzone) prosto do nieba. I tam wysoko w górze, już na samym Niebie stała Niepokalana Maryja. Ubrana w piękny jasno niebieski płaszcz. To było piękne i b. wyraźne widzenie Matki Bożej! I ja zaczęłem krzyczeć do ludzi tam stojących, iż Matka Boża jest na Niebie, iż to musi b. istotny znak dla wszystkich! ale ludzie, jakby tego wszystkiego nie widzieli, ani tej tęczy, ani tego jasnego słupa, ani choćby i Matki Bożej. A Ona właśnie wtedy zaczęła machać ręką do mnie i do nas. Pozdrowiała nas! W tym momencie podeszła do mnie moja żona Marysia i powiedziała do mnie: „Może to rzeczywiście znak!”. A ja zaraz znalałem kawałek jakiegoś papieru i zacząłem spisywać, już tam to co właśnie zobaczyłem. Potem skończyłem i zacząłem biec do tej szkoły, do pracy, bo byłem już b. spóźniony. Martwiłem, iż oto ładnie to zaczynam pracę. Nie przychodzę, już pierwszego dnia do pracy. Zastanawiałem się co zrobi dyrektor. Wtedy trafilem do sklepu, w którym było samo pieczywo. Chciało mi się tych bułek świeżych i stanąłem w kolejce po te bułki. Tak ten sen się zakończył ale w moim sercu i w mojej pamięci trwa.
W tym kontekście warto raz jeszcze przypomnieć oficjalnie uznane i wciąż b. aktualne przesłanie Nieba, podczas objawień Matki Bożej Królowej Pokoju w Fatimie w roku 1917.
Przyjmijcie cierpienia które Bóg wam ześle
Oto jak wspomina o tym w swoich wspomnieniach s. Łucja od Jezusa Santos OCD:: „Po dłuższym czasie, pewnego letniego dnia, gdyśmy spędzali w domu przerwę obiadową, bawiliśmy się przy studni, którą mieli moi rodzice na podwórku, a którą nazywaliśmy Arneiro (w piśmie o Hiacyncie mówiłam już Ekscelencji o tej studni). Nagle widzimy koło nas tę samą postać Anioła, jak mi się wydawało, który przemówił: ‘Co robicie, módlcie się, módlcie się wiele! Najświętsze Serca Jezusa i Maryi chcą wam okazać miłosierdzie. Ofiarujcie zawsze Bogu Najwyższemu wasze modlitwy i ofiary.’
‘Jak mamy pełnić ofiary?’ – zapytałam.
‘Ze wszystkiego, co możecie, składajcie Bogu ofiary, jako akt zadośćuczynienia za grzechy, którymi jest obrażany, oraz za nawrócenie grzeszników. Ściągniecie w ten sposób pokój na waszą Ojczyznę. Ja jestem jej Aniołem Stróżem, Aniołem Portugalii. Przede wszystkim przyjmijcie i znoście z poddaniem cierpienia, które Bóg Wam ześle.’ .”. [1]
Siostra Łucja wspomina dalej: „Upłynęło sporo czasu [...] Owieczki zdołały przejść z wielkim trudem. Jak tylko tam przyszliśmy, na klęczkach i z twarzami pochylonymi ku ziemi zaczęliśmy powtarzać modlitwę Anioła: ‘O mój Boże, wierzę w Ciebie, uwielbiam Cię, ufam Tobie, Kocham Cię itd.’. Nie wiem, ile razy powtórzyliśmy tę modlitwę, kiedy zauważyliśmy jakiś nadzwyczajny blask nad nami. Wyprostowaliśmy się, żeby popatrzeć, co się dzieje, i zobaczyliśmy Anioła, trzymającego w lewej ręce kielich, nad którym unosiła się święta Hostia, z której spływały krople krwi do kielicha. Nagle kielich z hostią zawisł w powietrzu, Anioł klęknął przy nas i kazał nam powtórzyć trzy razy: ‘Trójco Przenajświętsza, Ojcze, Synu i Duchu Święty, ofiaruję Wam Najdroższe Ciało i Krew, Duszę i Bóstwo Pana naszego Jezusa Chrystusa, obecnego na wszystkich ołtarzach świata jako zadośćuczynienie za zniewagi, świętokradztwa i obojętności, którymi jest obrażony. Przez niezmierzone zasługi Przenajświętszego Serca i za przyczyną Niepokalanego Serca Maryi błagam o nawrócenie biednych grzeszników.’.
Następnie Anioł podniósł się z klęczek, wziął do swych rąk kielich i Hostię. Hostię św. dał mi, a krew z kielicha rozdzielił między Hiacyntę i Franciszka, mówiąc równocześnie: ‘Przyjmijcie Ciało i pijcie Krew Jezusa Chrystusa, tak strasznie znieważanego przez niewdzięcznych ludzi, pokutujcie za ich grzechy i pocieszajcie Boga waszego’.”. [2]
Odmawiajcie codziennie różaniec aby uzyskać pokój dla świata
Dopiero po tym przygotowaniu w niedzielę 13 maja 1917 w Cova da Iria nastąpiło pierwsze spotkanie dzieci z "przepiękną Panią", która w ujmujący sposób dodała im pewności: "Nie bójcie się. Nie zrobię wam nic złego". Łucja zdobyła się na odwagę i zapytała:
- Skąd Pani przybywa?
- Jestem z Nieba.
- I czego Pani chce ode mnie?
- Przybyłam, by prosić was, byście przychodzili tutaj przez sześć kolejnych miesięcy, trzynastego dnia o tej samej porze. Później powiem wam, kim jestem i czego chcę. Po czym wrócę tu jeszcze siódmy raz. I zapytała dzieci: "Czy chcecie ofiarować się Bogu, przyjmując każde cierpienie, które On zechce na was zesłać, jako zadośćuczynienie za liczne grzechy, którymi On jest obrażany i za nawrócenie grzeszników, dla naprawienia zniewag i obelg wymierzonych przeciwko Niepokalanemu Sercu Maryi?".
- Tak, chcemy, odpowiedziała z entuzjazmem Łucja w imieniu trojga.
- Będziecie więc musieli wiele cierpieć, ale Łaska Boża będzie waszą siłą.
Przy tych słowach "Piękna Pani" rozpostarła ramiona i we wspaniałym, promieniującym świetle dzieci zobaczyły siebie nawzajem w nowym świetle, w Bogu, który jest światłem, padły na kolana i modliły się: "Przenajświętsza Trójco, uwielbiam Cię! Boże mój, kocham Cię w Najświętszym Sakramencie!" Po chwili "jaśniejąca Pani" oznajmia: "Odmawiajcie codziennie różaniec, aby uzyskać pokój dla świata i koniec wojny", po czym znikła. [3]
Trzynastego dnia następnego miesiąca, czerwca, było już około sześćdziesięciu ciekawskich, kiedy ukazała się przedziwna Pani. Łucja zapytała Ją, czego chce, a Ona odpowiedziała: "Przyjdźcie, trzynastego następnego miesiąca. Odmawiajcie codziennie różaniec, nauczcie się czytać - później powiem, czego chcę".
Postać wyjawiła Łucji, iż Hiacynta i Franciszek niedługo mają umrzeć i tylko ona zostanie przy życiu. Łucja przestraszyła się, ale usłyszała słowa otuchy: "Nie trać odwagi! Ja cię nie opuszczę. Moje Niepokalane Serce będzie twym schronieniem i drogą, która cię poprowadzi do Boga". [4]
Wizja piekła i zapowiedź nowej wojny za pontyfikatu Piusa XI
13 lipca pięć tysięcy osób zeszło się do Cova da Iria, aby być świadkami objawienia. Większość wierzyła już w prawdziwość objawień, ale jeszcze ten i ów w dalszym ciągu powątpiewał. Odważna Łucja znów zapytała "Panią": "Czego chcecie ode mnie?", a Ona raz jeszcze prosiła, by powracali każdego trzynastego dnia kolejnych miesięcy i odmawiali codziennie różaniec dla uproszenia pokoju na świecie i o zakończenie wojny, gdyż jedynie modlitwa może przynieść pomoc. "W październiku powiem wam, kim jestem i uczynię wielki cud, aby wszyscy uwierzyli. Ofiarujcie się za grzeszników i często powtarzajcie: ‘Panie Jezusie, czynię to z miłości do Ciebie, za nawrócenie grzeszników i na zadośćuczynienie za grzechy popełnione przeciwko Niepokalanemu Sercu Maryi’ ".
"Przy tych słowach - opowiedziała później Łucja - ujrzeliśmy coś okropnego: cierpienia potępionych dusz w piekle". Wizja piekła była pierwszą częścią tajemnicy. Druga cześć dotyczyła czci Niepokalanego Serca Maryi. Łucja opowiadała: "Przerażeni, podnieśliśmy wzrok ku Błogosławionej Pannie, która przemówiła do nas pełna dobroci i smutku: ‘Ujrzeliście piekło, gdzie idą dusze biednych grzeszników. Dla ich zbawienia Bóg pragnie rozpowszechnić nabożeństwo do mego Niepokalanego Serca. o ile stanie się to co wam mówię, wiele dusz zostanie uratowanych i nastanie pokój. Wojna zbliża się ku końcowi, ale jeżeli nie przestanie się obrażać Boga, wybuchnie nowa, jeszcze straszniejsza wojna podczas pontyfikatu Piusa XI. o ile pewnej nocy ujrzycie blask dziwnego światła. wiedzcie, iż będzie to znak dany przez Boga, iż zamierza ukarać świat za jego występki wojną, głodem, prześladowaniem Kościoła i Ojca Świętego. Aby temu zapobiec, przybędę, aby prosić o poświęcenie Rosji mojemu Niepokalanemu Sercu i o Komunię św. wynagradzającą w każdą pierwszą sobotę miesiąca. o ile pragnienię moje zostanie zaspokojone, Rosja nawróci się i nastanie pokój; w przeciwnym razie Rosja rozszerzy na całym świecie swoją fałszywą naukę, wywoła wojny i prześladowania Kościoła. Dobrzy ludzie będą męczeni, Ojciec Święty będzie musiał wiele wycierpieć, wiele narodów zginie, ale w końcu moje Niepokalane Serce odniesie zwycięstwo. Ojciec Święty poświęci mi Rosję, która się nawróci i przez pewien czas zapanuje pokój na świecie’.".
I po chwili milczenia dodała: "Kiedy odmawiacie różaniec, mówcie po każdym dziesiątku: ‘Jezu, odpuść nam nasze grzechy, zachowaj nas od ognia piekielnego, zaprowadź wszystkie dusze do nieba, a szczególnie te, które najbardziej potrzebują Twego miłosierdzia’ ". [5]
Mason Arturo d’ Oliveira Santos porywa dzieci
Trzy widzenia, jakie miały miejsce w maju, czerwcu i lipcu, zwiększyły powszechne zainteresowanie wydarzeniami w Fatimie. Przyczyniła się do tego również prasa niekatolicka - i to raczej w sposób pośredni i niezamierzony. Prasa katolicka natomiast okazała dużo rezerwy i przyjęła postawę wyczekującą, podobnie zresztą jak Władze kościelne. Tymczasem prasa źle usposobiona do Kościoła przedstawiła wydarzenia z Cova da Iria jako "oszustwo", oskarżyła dzieci o kłamstwa i starała się ośmieszyć całą sprawę. Ale właśnie te artykuły sprawiły, iż objawienia Madonny stały się znane w całej Portugalii i za granicą. 13 sierpnia do Cova da Iria przybyło około 20-25 tysięcy pielgrzymów. Podczas oczekiwania trojga dzieci zaczęli odmawiać różaniec i śpiewać pieśni do Matki Bożej. Ale dzieci nie pojawiły się. Szef policji okręgu Gurem, znany mason Arturo d’ Oliveira Santos, przy pomocy wybiegu sprowadził do swego domu troje dzieci: pod pretekstem zawiezienia na miejsce objawień umieścił je w swoim pojeździe, a następnie uciekając się do obietnic, udręk, a choćby pogróżek śmierci, próbował wymusić na nich „wyznania”, iż wszystko to było oszustwem. [...]”. [6]
Po porwaniu i uwięzieniu dzieci i ich bohaterskim nieuleganiu presjom, ludność przestała mieć wątpliwości co do autentyczności objawień w Cova da Iria. 13 września zebrało się tam ponad 20 tysięcy osób. W południe przybyły tam również dzieci i zaczęły odmawiać różaniec. Niespodziewanie Łucja przerwała modlitwy i wykrzyknęła pełna radości: "Otóż Ona! Widzę Ją!". Podczas tego objawienia, podobnie jak w czasie poprzednich, Madonna wezwała dzieci do żarliwego odmawiania różańca, "żeby uprosić koniec wojny". Następnie obiecała: "W październiku przybędą też Zbawiciel, Matka Boska Bolesna i z Góry Karmel, święty Józef z Dzieciątkiem Jezus, żeby świat pobłogosławić... Bóg jest zadowolony z waszych ofiar, ale nie chce, byście spali we włosiennicy, noście ją tylko w ciągu dnia". A ostatnie Jej słowa brzmiały: "W październiku uczynię cud, aby wszyscy uwierzyli". [7]
Cud słońca 13 października 1917
Cała Portugalia oczekiwała gorączkowo 13 października, dnia, w którym miał nastąpić obiecany cud. Dzieci były spokojne i pełne ufności, przekonane, iż Niebieska Pani ich nie zawiedzie. Do Cova da Iria przybyło ok. 60-70 tysięcy osób. Łucja opowiedziała rozmowę, jaka odbyła się pomiędzy nią a Matką Bożą:
- Kim Pani jest i czego chce ode mnie?
- Jestem Królową Różańca. Pragnę, by została tu postawiona kaplica na moja cześć. Należy w dalszym ciągu codziennie odmawiać różaniec - jeżeli będzie się to czynić, wojna się skończy i żołnierze niedługo wrócą do domów. Ludzkość musi stać się lepsza i prosić o odpuszczenie grzechów.
Przy tych słowach głęboki smutek zjawił się na twarzy Panny. Błagalnym głosem wymówiła decydujące słowa, trafiające wprost do serca i stanowiące zasadnicza treść objawienia w Fatimie: "Ludzkość nie powinna więcej obrażać Pana, gdyż doznał On już zbyt wiele zniewag". Przybyła z nieba Pani raz jeszcze rozwarła ramiona; promienie światła, które brały z Niej początek, połączyły się ze słońcem i 60 tysięcy obecnych stało się świadkami cudownego wydarzenia - "cudu słońca".
Naoczny świadek, dr Jose Maria Proenca de Almeida Garret, profesor uniwersytetu w Coimbrze, opisał je pokrótce w następujący sposób: "Była prawie godzina druga po południu, deszcz lał się na zebranych. Słońce przeszyło promieniami gęstą zasłonę chmur i oczy wszystkich skierowały się, jak gdyby zamagnetyzowane, ku górze. Słońce ukazało się jako tarcza o wyraźnych zarysach, święcąca, ale nie oślepiającą, miało światłość jasną i błyszczącą na podobieństwo perły, wydawało się być świecącym kołem, wynurzającym się ze srebrnego obramowania muszli. W niczym nie przypominało słońca, które prześwieca przez zasłonę chmur. Tarcza słoneczna nie była niewyraźna i zamglona, wprost przeciwnie, jasno odcinała się od tła i otaczającej atmosfery. Ta różnobarwna i święcąca tarcza wydawała się być w jakimś frenetycznym ruchu: obracała się wokół siebie z ogromna prędkością, jednocześnie oddalała się od firmamentu i przybliżała, czerwona jak krew, do ziemi, grożąc zniszczeniem wszystkiego swoją ognistą furią. Były to straszne chwile...".
Inni naoczni świadkowie opowiadają: "Z tłumu podniósł się okrzyk przerażenia. Krzyżowały się zawołania: ‘Cud, cud!’, ‘Wierzę w Boga!’, ‘Ave Maria!’, ‘Boże mój, zmiłuj się!’; ludzie padali w błocie na kolana i odmawiali akt skruchy. Trwało to dobrych dziesięć minut, 60 tysięcy osób - wierzący i niewierzący, prości chłopi i ludzie wykształceni, uczeni, dziennikarze, wszyscy ujrzeli cud, nie będąc do niego w żaden sposób przygotowani, nie będąc pod niczyim wpływem, jeżeli nie liczyć okrzyku – ‘Patrz! Słońce’!".
Dzieci opowiedziały później, iż ujrzały również Świętą Rodzinę, jak zostało im to przyrzeczone przez Matkę Bożą. Władze kościelne odnosiły się w dalszym ciągu z dużą rezerwa i nie wypowiadały się na temat tego wydarzenia. Dopiero po dokładnych i długich badaniach, przeprowadzonych przez kapłanów ekspertów i osobiście przez biskupa Leiria, Jose Alves Correia da Silva, została ogłoszona ocena wydarzeń w Fatimie. 13 października 1930, dokładnie w trzynaście lat po pierwszym objawieniu, biskup Leiria ogłosił oficjalnie i uroczyście w obecności stu tysięcy osób, iż godnym wiary jest fakt ukazania się Maryi trojgu pastuszkom i iż władze kościelne uznają kult "Naszej Pani z Fatimy". [8]
Powyższe treści stanowią zawartość dwóch tajemnic Fatimskich, które Matka Boża przekazała ludzkości za pośrednictwem trójki portugalskich pastuszków w 1917 r. . Zainteresowanym polecam gorąco jeszcze treść trzeciej tajemnicy fatimskiej, ogłoszonej przez papieża Jana Pawła II w Fatimie 13 maja 2000 r.
Przypisy:
[1] O. Ludwik Kondor SVD, Siostra Łucja mówi o Fatimie, 1989 r., s. 57
[2] Jak wyżej, s. 57-58
[3] Sebastian Labo, Zamach na papieża w świetle Fatimy i w cieniu jednej rewolucji, Rzym, s. 162
[4] Tamże, s. 162-163
[5] Tamże, s. 163-164
[6] Tamże, s. 164
[7] Tamże, s. 166-167
[8] Tamże, s. 167-168