– Koszykówka to piękna dyscyplina sportowa jednak w Polsce niedoceniana. Trudno jest zabezpieczyć swoją przyszłość opierając się tylko i wyłącznie na baskecie – mówi KACPER KĘDRA, koszykarz Stali Stalowa Wola
– Gorąco było w szatni po meczu z Kielcami?
– Nie. Bardziej było nam, jako drużynie smutno. Daliśmy z siebie wszystko i czuliśmy, iż wygrana była na wyciągnięcie ręki. Przegraliśmy mecz, który był do wygrania, ale taki jest sport i trzeba myśleć o następnych spotkaniach. Nie użalamy się nad sobą, wyciągamy wnioski, trenujemy dalej i idziemy do przodu.
– O co trenerzy mieli do was najwięcej pretensji, bo zakładam, iż pochwał raczej nie było.
– Głównie o ilość strat. Mieliśmy ich dwadzieścia. To stanowczo za dużo, żeby myśleć o korzystnym wyniku.
– Scenariusz meczu był bardzo podobny do tego spotkania w Kielcach. Tam też prowadziliście przez jego większą część, a w końcówce nie było już Stali na parkiecie.
– To prawda. Obydwa mecze bliźniaczo podobne. Wtedy zabrakło nam chłodnych głów i także w tym meczu taka sytuacja miała miejsce.
– Młodość… Moim zdaniem brakuje wam doświadczonych zawodników, takich którzy choćby jak nie punktują, to biorą na siebie ciężar rozgrywania akcji. Wiedzą, kiedy zwolnić grę, kiedy przyspieszyć itd.
– Musimy sobie radzić w takim stanie osobowym jakim dysponujemy. Nasza drużyna to połączenie graczy młodzieżowych z seniorami. Nikt z nas, za wyjątkiem trenera Rafała, nie grał na poziomie I ligi czy Ekstraklasy. Na pewno łatwiej grałoby się gdybyśmy mieli w składzie takich koszykarzy. Ich rutyna i doświadczenie byłyby bezcenne. Wiele drużyn, z którymi rywalizujemy, posiada takich graczy. Fajną sprawą byłoby czerpać wiedzę koszykarską od nich na co dzień, ale cóż, pozostaje nam obserwować ich tylko i wyłącznie jako naszych przeciwników.
– Długo przyszło ci czekać na swoją szansę. Do meczu z Wisłą w Krakowie dostawałeś kilka minut na grę. Nie denerwowało cię to grzanie ławy?
– Nie, nie denerwowało mnie to. Oczywiście jestem ambitny i zawsze chciałem i chcę grać jak najwięcej, ale jestem spokojnym człowiekiem i cierpliwie czekałem na swoją szansę. Ja cały czas się uczę koszykówki i znam swoje miejsce w szeregu, więc choćby przez myśl mi nie przyszło, żeby rozpatrywać to w takich kategoriach. Tworzymy naprawdę fajny zespół, lubimy się i szanujemy, i nie ma w drużynie jakiejś chorej rywalizacji. Decydujący głos ma trener. To on jest szefem i akceptuję jego decyzje.
– No, ale jak tę szansę dłuższego grania dostałeś, to wykorzystałeś ją znakomicie. Z UJK Kielce poprawiłeś swoją „życiówkę” punktową w pierwszej drużynie, a w Częstochowie zapewniłeś Stali bardzow ważne zwycięstwo. Może choćby na wagę utrzymania się w 2 lidze.
– Wygrywa drużyna i przegrywa drużyna. Ja tylko trafiłem „trójkę” we właściwym momencie i mam do tej pory przed oczyma tę sytuację, ale to była tylko finalizacja akcji całego zespołu.
– Tak to było rozpisane przez trenera, po tym jak poprosił o czas w tej końcówce meczu, żebyś skończył akcję rzutem „za trzy”?
– Największy udział w tej akcji miał mieć i miał Wojtek Baran. Miał dostać piłkę w strefie rzutów wolnych i podjąć decyzję, co zrobić w zależności od ustawienia obrońcy. A iż nie mógł za wiele zdziałać i widział, iż wbiegam w róg boiska, to odegrał mi piłkę a ja tylko na to czekałem – cieszę się bardzo, iż wpadło.
– Można odnieść wrażenie, iż jesteś tym zawodnikiem, który może sobie pozwolić na oddawanie rzutów „za trzy”, kiedy ci… pasi…
– To prawda. Mam zielone światło i choćby jak nie trafię to mogę próbować dalej.
– Tak, to widać. Nawet, jak ci gościu trzyma rękę na twarzy, to nie masz problemów, żeby oddać rzut.
– Zgadza się. Wielokrotnie już wcześniej w ligach młodzieżowych czy teraz w seniorach trafiałem podobne rzuty. Z Kielcami wpadła mi taka „trójka” na zakończenie trzeciej kwarty.
– W trakcie sezonu zostałeś włączony do drużyny juniorów starszych U 19 Kuźni Koszykówki Stalowa Wola i jesteś najlepszym jej strzelcem. Dajesz radę ogarnąć grę na dwóch frontach?
– choćby nie zastanawiałem się, żeby nie skorzystać z takiej oferty. Nie miałem żadnych problemów, żeby łączyć treningi, grę w Stali i w Kuźni Koszykówki. Cieszę się, iż mogłem rozegrać jak najwięcej meczów, jak najwięcej minut spędzać na parkiecie i po prostu rozwijać się. Rozgrywki drużyny Kuźni już się zakończyły i sto procent swojego czasu poświęcam „Stalówce”.
– A dlaczego Stal nie wystawiła swojej drużyny do rozgrywek w lidze juniorów starszych?
– O to proszę pytać trenera. Mogę się jedynie domyślać, iż przyczyną takiej decyzji mogła być zbyt wąska kadra i bardziej mogłoby to nam zaszkodzić niż pomóc, ale ja nie znam szczegółów tej decyzji.
– Czy twoim zdaniem kolejność w tabeli odzwierciedla faktycznie układ sił w 2 lidze?
– Na pewno zespoły, które przewodzą ligowej stawce chcą awansować i mają odpowiednie argumenty, żeby cel osiągnąć. Natomiast na dole może jeszcze dojść do przetasowań. Uważam, iż stać nas na lepszą lokatę. Z Wisłą Kraków, Dąbrową Górniczą, Zagłębiem Sosnowiec czy MMKS Rybnik będziemy bić się o zwycięstwo, bo uważam, iż są to drużyny w naszym zasięgu.
– Czy to prawda, iż obserwują twoją grę zespoły z I ligi? Słyszałem, iż jest klub, który ma na ciebie chrapkę i tylko czekać, kiedy się zgłosi.
– Tak naprawdę nic o tym nie wiem. Nikt ze mną na ten temat nie rozmawiał.
– Może ten chętny poczeka do przyszłego roku, jak skończysz szkołę, zdasz maturę?
– W tym roku zdaję maturę. Poszedłem do szkoły rok wcześniej.
– O masz! No to, czy się ktoś zgłosi po ciebie czy nie, to i tak odfruniesz ze Stalowej Woli. Na studia.
– Takie mam plany (śmiech). Po pierwsze muszę dobrze zdać maturę, później wybiorę miasto i kierunek studiów. Rozważam kilka opcji studiów technicznych, ale o szczegółach nie chcę na razie mówić.
– Ale bez względu na to, co i gdzie będzie studiował, to nie zamierzasz chyba rzucić koszykówki?
– Studia i nauka są na pierwszym miejscu, bo zapewnią mi stabilizację życiową. Koszykówka to moja największa pasja, jest dla mnie rzeczą najważniejszą z rzeczy nieważnych. To piękna dyscyplina sportowa jednak w Polsce niedoceniana. Trudno jest zabezpieczyć swoją przyszłość opierając się tylko i wyłącznie na koszykówce. Taka jest prawda. Oczywiście, o ile będę miał możliwość łączenia studiowania z treningami i graniem, to zrobię to z olbrzymią przyjemnością.
Rozm. Mariusz Biel