

Sprawa zagospodarowania terenu po byłej zajezdni PKS w Przasnyszu przy Szosie Ciechanowskiej ma już swoją historię, która sięga kilku lat wstecz. Choć na działce odbyły się prace rozbiórkowe, a inwestor planował tu budowę domów wielorodzinnych, do tej pory stoi ona pusta. Teraz, wszystko wskazuje na to, iż miastu i inwestorowi udało się dojść do porozumienia.
Spółka Kambud jest właścicielem ok. 2,5 ha gruntu po byłej zajezdni PKS w Przasnyszu. Deweloper z Mławy kupił go od firmy Mobilis z myślą pobudowania tam osiedla mieszkaniowego.
Plany były ambitne. Na wspomnianej działce inwestor planował wybudować 6 budynków mieszkalnych o 5 kondygnacjach naziemnych, z podziemnym parkingiem, który miał się mieścić pod każdym blokiem.
W każdym budynku miało znajdować się około 60 mieszkań, co oznacza, iż na zamkniętym osiedlu powstałoby 360 mieszkań i 300 miejsc w garażach. Nad ostatnią 5. kondygnacją, zaplanowano jeszcze piętro 6. – przeznaczone pod część mieszkań dwupoziomowych oraz instalację techniczną. W każdym budynku znaleźć się miały dwie windy, a w przypadku niemożliwości podłączenia bloków do sieci ciepłowniczej, na ostatniej kondygnacji także kotłownia.
W sprawie toczyło się postępowanie, które trafiło choćby przed Samorządowe Kolegium Odwoławcze. Urząd Miasta w Przasnyszu odmówił bowiem deweloperowi wydania warunków zabudowy i zmiany sposobu użytkowania dla budynków wielorodzinnych po tzw. dawnej zajezdni PKS, argumentując, iż jest to teren przemysłowy, a inne budynki mieszkalne zlokalizowane są w znacznej odległości.
W ostatnich dniach, zastępca burmistrza Łukasz Machałowski poinformował, iż Miasto wydało decyzję o warunkach zabudowy dla terenu dawnej zajezdni PKS.
– Powstanie tam osiedle mieszkaniowe z dużą ilością zieleni oraz sklep usługowo-handlowy. To miejsce od dawna wymagało rewitalizacji – dziś niestety nie jest najlepszą wizytówką – stwierdził i dodał, iż inwestor zapowiedział, iż jeżeli decyzja się uprawomocni i uzyska wymagane pozwolenia, inwestycja zostanie zrealizowana w ciągu najbliższych lat.
Zapytaliśmy wiceburmistrza o to, jakie były powody, iż miasto ostatecznie postanowiło zmienić zdanie dotyczące tego terenu.
– Inwestor zmodyfikował wniosek, dostosował wysokość budynków do otaczających i akceptowalnych z punktu widzenia urbanistyczno – architektonicznego. W zasadzie złożył zupełnie nowy wniosek o odmiennych parametrach. Urbanista, z którym Miasto współpracuje uznał, iż po dokonanej modyfikacji nie zachodzą przeszkody prawne, jak i faktyczne do wydania rozstrzygnięcia zgodnego z wnioskiem Inwestora – wyjaśnił naszej redakcji Łukasz Machałowski.
ren