Most Kotlarski to jedna z kluczowych przepraw Krakowa, element II obwodnicy, przez który codziennie przejeżdżają tysiące samochodów i tramwajów. Ale radna Koalicji Obywatelskiej Agnieszka Łętocha ma na niego zupełnie inną wizję. Najpierw zażądała ograniczenia prędkości do 30 km/h i odcinkowego pomiaru, teraz dopytuje, dlaczego miasto wprowadza tylko czasowe 40 km/h. W jej narracji wolniejsza jazda to recepta na hałas i bezpieczeństwo. W praktyce oznaczałoby to jednak, iż po Kotlarskim szybciej przejechałby… rowerzysta niż samochód.
Sprawa zaczęła się w lipcu. W interpelacji do prezydenta Krakowa Łętocha alarmowała, iż mieszkańcy osiedla Tarasy Wiślane od lat zmagają się z ponadnormatywnym hałasem z mostu. Najgorsze – jak twierdzi – są noce, kiedy choćby obecne 50 km/h nie jest przestrzegane. – „Nieprzestrzeganie obecnego ograniczenia prędkości sprawia, iż hałas komunikacyjny staje się nieznośny” – pisała radna.
Dlatego zaproponowała dwa proste rozwiązania: odcinkowy pomiar prędkości i zejście do 30 km/h. – „Ograniczenie prędkości pojazdów stanowi skuteczny, natychmiastowy sposób redukcji hałasu komunikacyjnego” – argumentowała. Więcej o pomyśle radnej pisaliśmy tutaj:
Miasto nie ukrywało sceptycyzmu. Prezydent Aleksander Miszalski odpowiedział, iż Zarząd Dróg Miasta Krakowa przygotował projekt nowej organizacji ruchu, ale obejmuje on 40 km/h, i to tylko czasowo. Dokument trafił do policji i Wydziału Gospodarki Komunalnej i Infrastruktury. W tym samym czasie ZDMK wysłał zapytanie do Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego w sprawie odcinkowego pomiaru – i przypomniał, iż to organ rządowy, niezależny od władz miasta.
Radna nie dała za wygraną. 1 sierpnia ponownie zwróciła się do prezydenta, pytając, dlaczego ograniczenie do 40 km/h ma być tylko na czas remontu dylatacji mostu. – „Ograniczanie natężenia ruchu samochodowego w centrach miast jest ogólnoświatową tendencją” – napisała, prosząc o stałe wprowadzenie niższej prędkości.
Ale kilka dni później przyszła jasna odpowiedź. Urzędnicy poinformowali, iż projekt czasowej organizacji ruchu został zatwierdzony i do końca sierpnia wejdzie w życie. Kierowców czeka 40 km/h i zawężenie jezdni – ale tylko na czas remontu. A potem? Wszystko wróci do normy. – „Znaczenie mostu Kotlarskiego i jego funkcja w sieci dróg miejskich jako element II obwodnicy Miasta Krakowa (…) jest ogromne, a proponowane stałe ograniczenie prędkości do 40 km/h nie znajduje funkcjonalnego uzasadnienia” – stwierdził Wydział Gospodarki Komunalnej i Infrastruktury.
I tu pojawia się kontekst, który najlepiej pokazuje skalę absurdu. Na żadnym dużym moście w Polsce nie obowiązuje limit 30 km/h. W Warszawie, Wrocławiu czy Gdańsku limity wynoszą 50–70 km/h. Kotlarski byłby jedyną przeprawą w kraju, gdzie samochody jeździłyby wolniej niż rowery. W praktyce ta arteria, która ma odciążać centrum, stałaby się wąskim gardłem komunikacyjnym całego miasta.
Miasto przypomina też, iż obecne ograniczenie do 50 km/h obowiązuje od sierpnia 2024 roku i nie wynikało z hałasu, tylko z uszkodzeń dylatacji i nawierzchni. Kompleksowy remont Kotlarskiego planowany jest dopiero w 2026 roku, o ile znajdą się pieniądze w budżecie. W tym samym roku ma powstać także ekspertyza akustyczna mostu, która dopiero wskaże, czy potrzebne są ekrany lub inne inwestycje. Do tego czasu ZDMK ogranicza się do doraźnych działań – takich jak szlifowanie szyn tramwajowych, które ma zmniejszyć stukot przejeżdżających składów.
Ale radna Łętocha wciąż powtarza, iż działać trzeba natychmiast. Według niej tylko niższe ograniczenie prędkości poprawi życie mieszkańców. Miasto odpowiada procedurami i faktami, a kierowcy mogą jedynie kręcić głową. Bo gdyby wprowadzić pomysły radnej w życie, Kotlarskim faktycznie szybciej przejechałby rower niż samochód – i byłby to ewenement na skalę całej Polski.
Jarek Strzeboński